strony autorów miesięcznik   Trompka i Czynele

ARCHIWUM

maj 2002
kwiecień 2002
marzec 2002
luty 2002
27.11.2000 r.
20.11.2000 r.
13.11.2000 r.
06.11.2000 r.
30.10.2000 r.
23.10.2000 r.

Serwis z maja 2002 r.

Kwadryga ozdobi fronton Teatru.

5-tonowa Kwadryga ozdobi fronton Teatru Wielkiego w Warszawie. Rzeźba Apollina kierującego czterokonnym rydwanem pojawi się w maju u szczytu fasady Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie. Rzeźba jest uwzględniona w planach architektonicznych teatru z 1825 roku, a nigdy nie była wykonana.
Wizerunek Kwadrygi, która miała zdobić fronton teatru, uwzględnił w swych planach z 1825 roku włoski architekt Antonio Corazzi. Jej twórcą miał być prof. Paweł Maliński. Wybuch i upadek Powstania Listopadowego uniemożliwił realizację tego zamysłu, a obszerny piedestał u szczytu głównej fasady gmachu Teatru Wielkiego pozostał pusty przez blisko dwa stulecia.
Pomysł umieszczenia na nim rzeźby Apollina wyszedł od dyrektora Teatru Waldemara Dąbrowskiego.
"Czy wyobrażacie sobie państwo piedestał, na którym stoi nic? Postanowiliśmy po ponad 170 latach uzupełnić lukę w wizerunku architektonicznym Teatru Wielkiego" - powiedział w środę podczas konferencji prasowej Dąbrowski.
Przybyli na spotkanie do Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku dziennikarze mogli podziwiać cztery wykonane z brązu rumaki, które ciągnąć będą rydwan Apollina. Postać boga nie została jeszcze odlana. Ma mierzyć ok. pięciu metrów.
Wybitni rzeźbiarze, Adam Myjak i Antoni Janusz Pastwa, pracowali nad rzeźbą trzy lata. "To bardzo ciężka i żmudna praca. Rzeźbiliśmy w glinie, a model posłużył do odlewu w brązie. Całość tworzą: postać Apollina stojąca na łodzi i cztery rumaki wsparte na tylnych nogach. Rzeźba ważyć będzie około pięciu ton" - powiedział Myjak.

N/z: (od lewej): Antoni Janusz Pastwa i Adam Myjak prezentują fragment swojej rzeźby. Fot. - PAP/Andrzej Rybczyński

"To będzie jedyna taka Kwadryga w Europie. Jej oryginalność polega na tym, że konie biegnąć będą po skosie, a nie na wprost. Wymuszone to zostało szczupłością piedestału, ale taki układ jest szalenie plastyczny" - tłumaczył Janusz Pastwa.
Myjak wyjaśnił, że dzieło łączy w sobie cechy współczesne i antyczne: "Współczesne są np. ogony i grzywy rumaków czy płaszcz Apollina, ale w swym zamierzeniu obiekt ten opiera się na tradycyjnych fundamentach sztuki greckiej".
"To autorski projekt artystów idący tropem corazziańskim. Sam szkic Corazziego, który się zachował, jest niewiele większy od znaczka pocztowego, oddaje więc tylko ikonograficzny sens tego dzieła" - dodał Dąbrowski.
Odsłonięcie rzeźby planowane jest na 3 maja. W tym samym dniu zostanie również otwarta wystawa w Muzeum Teatralnym w Warszawie "Antonio Corazzi. Loty w stronę ideału".
Na wystawie zostaną zaprezentowane m.in. oryginalne dokumenty z Akademii Florenckiej, 37 projektów Corazziego ze zbiorów Biblioteki Casanatense w Rzymie oraz obrazy ze zbiorów muzeów polskich, przedstawiające portrety osób współpracujących z architektem i widoki budowli, które projektował. Będzie można obejrzeć m.in. Pałac Staszica i budynek Teatru Wielkiego.

Konkurs Muzykujących na Harmonijkach Ustnych w Kamieniu.

Ponad 30 osób w wieku od 11 do ponad 70 lat z całego kraju bierze udział w rozpoczętym w sobotę w Kamieniu koło Rzeszowa XII Ogólnopolskim Konkursie Muzykujących na Harmonijkach Ustnych.
Uczestnicy konkursu m.in. ze Szczecina, Gdyni, Olsztyna, Lublina, Śląska, Łodzi w ramach konkursu zaprezentują utwory muzyki poważnej, m.in. Paganiniego, Brahmsa, Schumanna oraz jazz, blues i muzykę folkową.
Muzykujących, którzy walczyć będą o zakwalifikowanie się do "Złotej Dziesiątki" podzielono na dwie grupy wiekowe do 15 lat i powyżej. Artyści wystąpią w dwóch kategoriach - harmonijki diatoniczne (tylko z białymi klawiszami) i trudniejsze harmonijki chromatyczne - z białymi i czarnymi klawiszami, na których można zagrać półtony. Kilkoro wystąpi wraz z akompaniamentem fortepianowym. Zwycięzca otrzyma grill gazowy.
"W tegorocznym konkursie uczestniczą wykonawcy indywidualni oraz jedno trio i jeden kwartet. Ciekawy jest przekrój zawodowy -jest weterynarz, ksiądz, policjant, rolnicy" - mówił organizator imprezy dyr. Edward Konior z Centrum Kultury w Kamieniu.
Dwudniową imprezę uświetni swoim koncertem znane w kraju i za granicą trio z Katowic "Con Brio".
Konkursy Muzykujących na Harmonijkach Ustnych odbywają się w Kamieniu tradycyjnie od 12 lat. Od trzech lat mają zasięg ogólnokrajowy. Jest to jedyna tego typu impreza w kraju o charakterze konkursowym.
"Przypadek sprawił, że powstał taki konkurs. Podczas towarzyskiego spotkania okazało się że cztery osoby z mojej kapeli grają na harmonijkach. Postanowiliśmy ogłosić rywalizację. Początkowo miała zasięg wojewódzki, później międzywojewódzki, a teraz już ogólnopolski. Jest to jedyny taki konkurs w kraju. W Mysłowicach też są spotkania grających na harmonijkach, ale bez rywalizacji" - dodał Konior.


Przekonać Austriaków, że jesteśmy przyjaźni.

Koncertem w Musikverein zainaugurowano "Rok Polski w Austrii" Uroczystym koncertem w prestiżowej wiedeńskiej Wielkiej Sali Musikverein Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod batutą Antoniego Wita rozpoczęła oficjalnie w czwartek obchody "Roku Polskiego w Austrii".
Koncert rozpoczął się wykonaniem hymnów austriackiego i polskiego. Później publiczność, w miejscu słynącym podobno z najlepszej akustyki na świecie, wysłuchała utworów kompozytorów polskich i austriackich.
Zagrano "Orawę" Wojciecha Kilara, poemat symfoniczny "Step" Zygmunta Noskowskiego oraz VIII Symfonię h-moll "Niedokończoną" Franciszka Schuberta. Solistą koncertu był Piotr Paleczny, który z towarzyszeniem orkiestry wykonał Symfonię Koncertującą nr 4 op. 60 Karola Szymanowskiego.
Na koncert przybyli m.in. marszałek Sejmu Marek Borowski z małżonką, wiceminister kultury Rafał Skąpski, przewodniczący parlamentu austriackiego dr Heinz Fischer, minister kultury Austrii Elisabeth Gehrer oraz wiele osobistości austriackiego i polskiego świata kultury.
Polska kultura i sztuka prezentowane będą w Wiedniu, Linzu, Grazu, Salzburgu i Innsbrucku.
Dużą wystawą będzie, rozpoczynający się w październiku, "Skarbiec Polski". Ekspozycja ma ukazać dorobek polskiego kolekcjonerstwa - regalia i najcenniejsze skarby sztuki sakralnej z okresu monarchii polskiej - uświadomić austriackim odbiorcom ciągłość historycznych związków Polski z europejskimi prądami w sztuce i kulturze oraz przybliżyć polskie związki dynastyczne z sąsiadami.
"Austriacy mają szczególną, nostalgiczną tradycję refleksji nad światem. Ich kraj to nie tylko tradycja Habsburgów, ale też tradycja państwa, które z potężnego imperium stało się małym krajem. Austriacy stworzyli enklawę spokoju i dobrobytu, towarzyszy im silny lęk przed obcymi. Trzeba ich przekonać, że jesteśmy przyjaźni, a polską kulturę prezentować jako kulturę koegzystencji i wzajemnej tolerancji - uważa szef IAM.
"Trzeba podkreślić, że 'Rok Polski w Austrii' nie będzie tylko promocją kultury polskiej, ale też promocją Polski poprzez jej kulturę. Ta prezentacja adresowana jest głównie do elit, bo jeżeli przekonamy je, to będą one w stanie zmienić nie zawsze przyjazne nam postawy szerszych kręgów społeczeństwa austriackiego" - twierdzi Ryszard Żółtaniecki, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, który jest organizatorem programu.
Jak wyjaśniła w rozmowie z PAP koordynator "Roku Polskiego w Austrii" Agnieszka Kubicka-Dzieduszycka, jest to program wypracowany w toku rozmów z partnerami austriackimi i uwzględnia te aspekty polskiej kultury, które interesują Austriaków.
"Tę prezentację nazwałabym krajobrazem pełnym różnych znaczeń. Prezentujemy sztukę najnowszą, a obok niej wystawę 'Skarbiec Polski', trzy prapremiery światowe dzieł muzyki współczesnej - Bogusława Scheafera, Pawła Mykietynę i Zbigniewa Bargielskiego, a z drugiej strony - polską muzykę barokową. Rysujemy obraz kraju, w którym dokonał się przewrót w systemie gospodarczym, politycznym, społecznym i pokazujemy, w jaki sposób te zmiany przekładają się na życie ludzi" - wyjaśnia Kubicka-Dzieduszycka.
"Rok Polski w Austrii" to wielka prezentacja polskiej kultury i sztuki. Przez najbliższy rok w Wiedniu, Linzu, Grazu, Salzburgu i Innsbrucku odbywać się będą koncerty, wystawy, spotkania z pisarzami, projekcje filmów i pokazy sztuk teatralnych i happeningów.
Zdaniem marszałka Sejmu Marka Borowskiego w dziedzinie kultury mamy wiele do zaprezentowania, szczególnie w muzyce i plastyce.
"Poprzez poznawanie wzajemne kultur i osiągnięć narody zaczynają się rozumieć i ze sobą sympatyzować. Kultura odgrywa tu rolę nie mniej ważną niż kontakty gospodarcze i polityczne. Kultura to przede wszystkim twórcy i my tych twórców mamy, mamy co pokazać" - powiedział w rozmowie z PAP Borowski.
Zdaniem marszałka, szczególną wartość ma nasza muzyka. "Muzyka jest językiem uniwersalnym. Polscy twórcy dawni i współcześni są na nowo odkrywani przez świat. Także w dziedzinie plastyki mamy się czym pochwalić" - uważa Borowski. Zdaniem Andrzeja Wajdy, w Austrii polska kultura jest słabo znana. Reżyser, który otworzył we wtorek w Wiedniu retrospektywę swych filmów podkreśla potrzebę bardziej energicznych działań promocyjnych.


Turyści dewastowali dach bazyliki.

Rozpoczęła się wymiana zabytkowych, liczących trzysta lat, dachów nad bazyliką jasnogórską. W ciągu kilku tygodni zostanie wymieniona drewniana więźba, a dach pokryją nowe blachy miedziane.
Dach bazyliki na Jasnej Górze pokryto w latach 90. XVII wieku i od tego czasu nie był poddawany renowacji. Jego drewniana konstrukcja, krokwie, łączniki i belki w ciągu trzech stuleci uległy znacznym zniszczeniom. "Spróchniały lub zgniły w 30-40 procentach" - szacuje administrator klasztoru, o. Czesław Brud.
Po wymianie części drewnianych, dach zostanie pokryty nowymi płatami blachy miedzianej. "Do wymiany jest ponad tysiąc metrów kwadratowych blachy" - wyjaśnia o. Brud. Kosztowny ten materiał częściowo pochodzi jeszcze z zakupu dokonanego na rzecz remontu tzw. Starego Świata, który spalił się w pożarze w roku 1990.
Jak wyjaśnia Andrzej Obłoza, kierujący ekipą remontową, dawniej do przytwierdzania blachy do konstrukcji nośnej, stosowano kute kowalskie gwoździe, na które miedź działała jak kwas i dziś w tych miejscach pozostały tylko dziury. "Stara blacha jest tak dziurawa, że podczas deszczu trzeba stać pod nią z parasolką".
Według rzecznika prasowego Jasnej Góry, o. Stanisława Tomonia, do dziur w dachu przyczynili się też młodzi turyści, "zrzucający z wieży na bazylikę rozmaite twarde i ciężkie przedmioty, jak kamienie i śruby".
Przygotowania do remontu rozpoczęto już zimą, kiedy odgruzowano strychy i poddasze bazyliki. Teraz trwa wymiana więźby dachowej i blachy - sukcesywnie od szczytu bazyliki w kierunku wieży. Do końca kwietnia planowane jest nowe pokrycie na odcinku od szczytu do sygnaturki, tj. mniej więcej na połowie powierzchni.
Prace prowadzone są w szczególnie niebezpiecznych warunkach, bez rusztowań, a tylko na linach i krzesełkach. Ekipa Andrzeja Obłozy ma jednak w takich pracach bardzo duże doświadczenie. Jej dziełem jest bowiem ponad 60 kompleksowych prac tego typu, przede wszystkim na wieżach i hełmach wież polskich kościołów zabytkowych.
Prace remontowe i konserwatorskie, trwające na Jasnej Górze od kilku lat, wyraźnie nabrały tempa. Na święto Matki Bożej Królowej Polski (3 maja) planowane jest poświęcenie odrestaurowanej Kaplicy Cudownego Obrazu. Jeszcze w bieżącym tygodniu powrócą na ściany kaplicy liczne dary i wota, nad którymi prace konserwatorskie dobiegają końca.


Skandal w łódzkim Teatrze Wielkim.

Skandal w Teatrze Wielkim w Łodzi. Dyrektor zwolnił z pracy kilku członków orkiestry, którzy przed czasem wyszli z pracy. Uniemożliwili tym samym belgijskiemu śpiewakowi Jose van Dam`owi wykonania na bis jednej z arii. Zwolnienia otrzymały cztery osoby. "Ci panowie zdyskwalifikowali się nie tylko jako pracownicy opery, ale przede wszystkim jako artyści" - powiedział dyrektor Marcin Krzyżanowski. Dodał, że wydarzenie jest tym bardziej przykre, że Jose van Dam nigdy nie bisuje, a dla łódzkiej publiczności złamał tą zasadę.

Serwis z kwietnia 2002 r.

Udany rok w kulturze polskiej

Aleksander Kwaśniewski spotkał się z ludźmi kultury, by podsumować rok 2001. „Kultura była i jest podstawowym czynnikiem definiującym tożsamość narodu. To spotkanie ma na celu podsumowanie i podzielenie się spostrzeżeniami co do ubiegłego roku. Był on dla kultury trudny, ale udany, na uwagę zasługuje wiele pięknych dokonań” - powiedział rozpoczynając spotkanie prezydent.

W organizowanym po raz siódmy spotkaniu uczestniczyli m.in. minister kultury Andrzej Celiński, przedstawiciele sejmowej i senackiej komisji kultury, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun, prezes Polskiego Radia Ryszard Miazek, reżyserzy - Jerzy Hoffman i Kazimierz Kutz, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie Ferdynand Ruszczyc, dyrektor Teatru Wielkiego Waldemar Dąbrowski, artyści - Ewa Bem, Stanisław Tym, Zbigniew Zapasiewicz.

W długim przemówieniu prezydent wymienił najważniejsze, jego zdaniem, wydarzenia kultury polskiej, zarówno w kraju, jak i za granicą.

W dziedzinie muzyki Kwaśniewski zwrócił uwagę m.in. na koncerty towarzyszące obchodom 100-lecia Filharmonii Narodowej, obchody Roku Ignacego Paderewskiego, festiwal Warszawska Jesień i Wratislavia Cantans, sukcesy Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Japonii, Chinach i na Cyprze.

Za jedno z najważniejszych wydarzeń w polskich galeriach i muzeach uznał utworzenie w Centrum Sztuki Współczesnej pierwszej stałej ekspozycji sztuki współczesnej polskiej i zagranicznej, zorganizowanie w Polsce wielu wystaw dzieł wybitnych artystów światowych - Michała Anioła, Albrechta Duerera, Marca Chagalla, Andy Warhola.

Prezydent podkreślił także sukcesy polskiej kinematografii, wymieniając takie wielkie realizacje jak: „Przedwiośnie”, „W pustyni i w puszczy”, „Quo Vadis”, ale też skromniejsze budżetowo produkcje - „Cześć ereska” czy nominowaną do Oskara „Męską sprawę” młodego reżysera Sławomira Fabickiego.

Prezydent wymienił sukcesy polskich reżyserów teatralnych - Krystiana Lupy, Krzysztofa Warlikowskiego, Grzegorza Jarzyny oraz pisarzy - Jerzego Pilcha, Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej. Mówił też o znaczeniu promocji kultury polskiej poza granicami kraju, za przykład podając festiwal Europalia 2001 zorganizowany w Brukseli.

Zasłużony działacz kultury

Ponad 50 osób zajmujących się w rzemiosłem artystycznym otrzymało we wtorek odznaczenia „Zasłużony działacz kultury”. Uroczystość odbyła się w Zamku Królewskim w Warszawie.

„Minister kultury przyznaje tą odznakę osobom, które wniosły szczególnie duży wkład do kultury polskiej. Rzemiosło artystyczne jest nadal bardzo ważną dziedziną sztuki, wystarczy popatrzeć na zamek, w którym odbywa się ta uroczystość. Większość prac wykonali tu właśnie rzemieślnicy” - powiedziała Anna Midura z Departamentu Edukacji Kulturalnej ministerstwa.

Wśród odznaczonych znaleźli się rzemieślnicy reprezentujący różne dziedziny tego fachu - konserwację, stolarstwo, kowalstwo artystyczne, szklarstwo, skórnictwo.

Barbara Kamińska od prawie trzydziestu lat projektuje i wykonuje żyrandole według starych wzorów. „Moje żyrandole zdobią m.in. Pałac Królewski i Belweder. Mam nadzieję, że ta nagroda pociągnie za sobą dalsze poparcie ze strony ministerstwa. Chodzi głównie o wspieranie edukacji w zakresie rzemiosła artystycznego” - powiedziała PAP.

Oskar dla Polaków

Powinien być Oskar dla Sławomira Idziaka za zdjęcia do filmu „Helikopter w ogniu” („Black Hawk Down”) Ridleya Scotta - powiedział w Radiu RMF Alan Starski - zdobywca Oscara za scenografię do „Listy Schindlera” Stevena Spielberga.

„Myślę, że te zdjęcia wyróżniają się wspaniałą dynamiką, są inne od wszystkiego, co do tej pory widziałem w tego rodzaju filmach” - powiedział Starski.

Faworytem Starskiego w oskarowych rozgrywkach jest, poza filmami polskimi, także „Gosford Park” Roberta Altmana. „To film wspaniały” - oświadczył laureat Oskara i dodał, że film Altmana raczej przegra z „Władcą pierścieni” Petera Jacksona.

Starski podkreślił również, że tegoroczne Oskary będą niezwykle interesujące. „Nie ma naprawdę stuprocentowych faworytów. Ostatnio poddawałem się fali entuzjazmu i głosowałem na filmy hollywodzkie, typowe superprodukcje, takie jak 'Titanic' czy 'Gladiator' W tym roku moje głosy rozstrzeliły się wokół wielu filmów” - dodał Starski.

„Zemstę” znam na pamięć

Całą „Zemstę” znam na pamięć i to od wielu tygodni - powiedział PAP Andrzej Seweryn, odtwórca roli Rejenta.

Pracę nad filmem Seweryn traktuje zarówno jako wymagające zadanie aktorskie, jak i - dobrą zabawę. „Jest to oczywiście niezwykle odpowiedzialna praca, ale bardzo często jest to jednocześnie piękna zabawa. Fredro jest niezwykły” - powiedział PAP aktor.

Bardzo inspirująca jest dla Seweryna współpraca z pozostałymi aktorami, zwłaszcza Januszem Gajosem. „Kiedy gra się obok Janusza Gajosa, prowokuje on w nas bardzo dobre prądy, bardzo dobre siły, bardzo dobrą energię. To jest jeden z przykładów oczywiście, gdyż takich aktorów jest na planie więcej” - dodał filmowy Rejent.

Odtwórca roli Papkina, Roman Polański, jest także - zdaniem Seweryna - inspirującym partnerem. „Roman ma swój sposób gry. Jest fantastyczny, jest totalnie świadomym artystą. Widzi po prostu wszystko i wie wszystko. Jeśli chodzi o mnie, bardzo mi pomaga i jego uwagi są dla mnie bardzo cenne” - podkreślił aktor.

W filmowej adaptacji „Zemsty” Aleksandra Fredry grają m.in.: Janusz Gajos - jako Cześnik, Andrzej Seweryn - Rejent, Roman Polański - Papkin, Agata Buzek - Klara, Katarzyna Figura - Podstolina, Lech Dyblik - Śmigalski, Daniel Olbrychski - Dyndalski, Rafał Królikowski - Wacław.

„Wielki Żuraw” dla twórcy z Afryki

Opowieść Dirka Hurtera z RPA „Duch ludu Elanda” o związkach buszmenów z naturą otrzymała nagrodę „Wielkiego Żurawia” II Międzynarodowego Festiwalu Filmów Przyrodniczych im. Braci Wagów w Wiźnie.

Przez cztery dni pokazano tam 40 filmów z całego świata, które opowiadały m.in. o życiu zwierząt, roślin i ludzi. Nagrody zostaną wręczone w niedzielę późnym popołudniem w Goniądzu nad Biebrzą.

Jury pod kierownictwem Macieja Faflaka przyznało trzy równorzędne nagrody główne. Otrzymali je Ryszard Czerwiński za film „Bocian przynosi wiosnę”, Austriak Paul Reddish za „Pszczoły miodne Assamu” i Brytyjczyk Mike Herd za „Tygrysy z błot”.

Za temat filmu wyróżniono Niemców Jana Hafta i Christiana Rotha, którzy w „Obcych gościach” próbowali odpowiedzieć na pytanie, skąd się wzięły piranie w rzece Ren. Za przyrodnicze obserwacje nagrodę dostał Mike Searle z Australii za film "Rekin wielorybi - wędrowiec głębin" o ratowaniu tego gatunku. Za najlepsze zdjęcia nagrodę dostał Jan Walencik, autor zdjęć do brytyjskiego filmu „Powrót bobra”. Za film o największych wartościach społecznych uznano austriacką opowieść o wilku „Powrót wielkiego myśliwego” Michaela Schlambergera.

Publiczność uhonorowała indyjskiego twórcę Ashoka Mewadę za film ”Przyrodnicze dziedzictwo Gudżaratu” i Macedończyka Vlado Denczova za opowieść o rybie o imieniu „Miszko”.

Festiwal filmowy w niewielkiej Wiźnie położonej między rozlewiskami Biebrzy i Narwi to nie tylko projekcje filmowe. Uczestnicy i festiwalowi goście chętnie udawali się na wędrówki i obserwacje przyrodnicze. O tej porze roku na rozlewiskach można „upolować” okiem aparatu fotograficznego, kamery czy lornetki wiele rzadkich gatunków ptaków.

Patroni festiwalu to żyjący na przełomie XIX i XX wieku przyrodnicy - bracia Jakub i Antoni Wagowie, związani z ziemią łomżyńską. Obaj podróżowali w celach naukowych m.in. po Afryce i Azji Mniejszej. Jakub Waga zebrał i opisał we „Florze polskiej” ponad tysiąc gatunków roślin z terenu Królestwa Polskiego. Antoni Waga pisał podręczniki do przyrody.


Serwis z marca 2002 r.

Rok 2002 Rokiem Bertranda Russella

Stowarzyszenie Autorów Polskich wystąpiło z inicjatywą obchodzenia roku 2002 jako Roku Bertranda Russella w Polsce.
18 maja 2002 roku mija 130 rocznica urodzin Bertranda Russela - laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, członka Brytyjskiej Izby Lordów, wielkiego filozofa i matematyka, sławnego publicysty i przywódcy ruchów społecznych.
Bertrand Russell pozostawił wielki dorobek autorski, który z powodu cenzury politycznej przez kilkadziesiąt lat był w naszym, kraju mało znany. Russell był przyjacielem Józefa Conrada Korzeniowskiego. Ten fakt spowodował bliższe, życzliwe zainteresowanie się Russella sprawami Polski, czego wyrazem był m.in. wstęp Russela do angielskiego wydania „Innego świata” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Ułatwił on dotarcie książki do wielotysięcznej rzeszy czytelników po obu stronach Atlantyku, wbrew stanowisku niektórych gremiów politycznych Zachodu przeciwnych „irytowaniu Stalina” - powiedział Eugeniusz Orłow, prezes Rady Głównej Stowarzyszenia Autorów Polskich.
Rada Główna Stowarzyszenia Autorów Polskich zwróciła się do marszałka senatu o objęcie funkcji przewodniczącego Komitetu Organizacyjnego Roku Bertranda Russella w Polsce.

Pierwsza w Warszawie rzeźba prawdziwie nasycona radością

Rzeźba Appolina kierującego czterokonnym rydwanem, która uwzględniona jest w planach architektonicznych teatru z 1825 roku, a nigdy nie była wykonana, pojawi się w marcu u szczytu głównej fasady Teatru Wielkiego-Opery Narodowej.

Wizerunek Kwadrygi, która miała zdobić fronton teatru, uwzględnił w swych planach z 1825 roku włoski architekt Antonio Corazzi. Wybuch i upadek Powstania Listopadowego uniemożliwił realizację tego zamysłu, a obszerny piedestał u szczytu głównej fasady gmachu Teatru Wielkiego pozostał pusty przez blisko dwa stulecia.

Pomysł umieszczenia na nim rzeźby Appolina wyszedł od dyrektora teatru Waldemara Dąbrowskiego.

„Jeśli spojrzeć na fasadę Teatru Wielkiego, bardzo wyraźnie widać pewnego rodzaju podest przygotowany do ekspozycji rzeźby. Trudno sobie wyobrazić, żeby mistrz rangi Corazziego od tak bez powodu taką przestrzeń wykreował. Idąc więc tropem "bolesnego braku czegoś", dotarłem do dokumentów, które świadczą, że w oryginalnym projekcie była tam triumfalna rzeźba” - powiedział PAP Waldemar Dąbrowski.

„Uznałem, że czas umieścić na fasadzie tą wspaniałą rzeźbę i oddać tym samym corazziański charakter projektu” - dodaje dyrektor. Jego zdaniem będzie to pierwsza w Warszawie rzeźba „prawdziwie nasycona radością”.

Autorami nowego projektu Kwadrygi są profesorowie warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych: rektor Adam Myjak i dziekan Wydziału Rzeźby Antoni Janusz Pastwa.

„To autorski projekt artystów idący tropem corazziańskim. Sam szkic Corazziego, który się zachował jest niewiele większy od znaczka pocztowego, oddaje więc tylko ikonograficzny sens tego dzieła” - twierdzi Dąbrowski.

Odsłonięcie rzeźby planowane jest na 3 maja.

Laureat otrzymał kubeczek

Profesor Michał Głowiński został tegorocznym laureatem przyznawanej w Krakowie nagrody im. Kazimierza Wyki. N/z (fot. Jacek Bednarczyk/pap): laureat ogląda kubeczek otrzymany od Wisławy Szymborskiej (w głębi).


Sophie Marceau ofiarą napadu

Znana francuska aktorka Sophie Marceau padła ofiarą napadu. Bandyci zabrali jej samochód - poinformował w piątek paryski dziennik „Le Parisien”. Do napadu doszło w podparyskim Neuilly-sur-Seine w nocy z wtorku na środek. 35-letnia Marceau została zaatakowana w podziemnym parkingu pod własnym domem, gdy wracała sama ze spektaklu w sali L'Olympia. Aktorka będąca w czwartym miesiącu ciąży nie ucierpiała w wyniku ataku. Przeżyła jednak szok. Bandyci uciekli skradzionym Volkswagenem Passatem.

Zwiastun „Weisera” najlepszy

Zwiastun filmu „Weiser” zdobył Grand Prix pierwszego Festiwalu Zwiastunów Filmowych, który w sobotę zakończył się w Poznaniu. Do rywalizacji stanęły zwiastuny szesnastu polskich filmów, które weszły na ekrany w 2001 roku. Podczas festiwalu można było zobaczyć również kilkadziesiąt zwiastunów zrealizowanych przez zagranicznych dystrybutorów. „Zwiastun 'Weisera', filmu Wojciecha Marczewskiego rozpowszechnianego przez 'Gutek Film', nagrodzono za sugestywny kształt przekazu trafnie oddający przesłanie dzieła. Wyprzedził on zwiastuny do 'Przedwiośnia' oraz filmu 'Że życie ma sens'„ - powiedział PAP Tomasz Pietrzyk, jeden z organizatorów festiwalu. Zwiastuny polskich filmów oceniało trzyosobowe jury: filmoznawca Marek Hendrykowski, reżyser Janusz Zaorski i szefowa Studia Filmów Animowanych w Poznaniu Ewa Sobolewska. Tomasz Pietrzyk poinformował PAP, że najprawdopodobniej kolejny Festiwal Zwiastunów Filmowych odbędzie się w Poznaniu w przyszłym roku. Zwiastun filmowy, zwany inaczej forszpanem lub trailerem, jest krótkim, najwyżej trzyminutowym filmem, który ma nas zachęcić do obejrzenia głównej produkcji.


Serwis z lutego 2002 r.

Rok 2002 prawdopodobnie będzie Rokiem Kiepury

Prezydium sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu ma przygotować projekt uchwały Sejmu o ustanowieniu rozpoczynającego się roku - rokiem Jana Kiepury. Setna rocznica urodzin artysty przypada właśnie w tym roku.
Do przygotowania projektu uchwały zobowiązali prezydium komisji jej członkowie. Projekt w ciągu dwóch tygodni ma trafić pod obrady Sejmu.
Wniosek o ogłoszenie 2002 roku rokiem Kiepury zgłosiła Rada Miejska w Sosnowcu - rodzinnym mieście śpiewaka. Poparło go Ministerstwo Kultury. Wiceminister Rafał Skąpski powiedział podczas czwartkowego posiedzenia komisji, że do resortu wpłynęły już liczne inicjatywy krajowe i zagraniczne związane z obchodami setnej rocznicy urodzin Kiepury. „Żadna nie zawiera w sobie oczekiwań finansowych wobec budżetu państwa” - podkreślił przedstawiciel ministerstwa. W obchody Roku Kiepury zamierza się też włączyć Opera Narodowa.
Z okazji setnej rocznicy urodzin śpiewaka, 16 maja 2002 roku, w Sosnowcu ma zostać odsłonięty pomnik Kiepury. Patronat nad jego budową objęła żona Kiepury Marta Eggerth. Rocznicowe uroczystości odbędą się m.in. w Los Angeles, Chicago, Wiedniu i Australii. W Polsce powstanie film o Kiepurze. Przygotowywany jest także koncert galowy w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie, którego gościem honorowym będzie Marta Eggerth.

Jan Kiepura urodził się w Sosnowcu 16 maja 1902 roku. Chętnie przyznawał się do miasta swojego urodzenia - mawiał o sobie „chłopak z Sosnowca”. Zdarzało mu się także używać stylizowanej gwary śląsko-dąbrowskiej.
Kształcił się u Wacława Brzezińskiego i Tadeusza Leliwy. Dla śpiewu przerwał studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Zadebiutował w 1925 roku na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie w tytułowej partii w „Fauście” Charlesa Gounoda. Z Warszawy pojechał do Wiednia, gdzie wystąpił w „Tosce” Giacomo Pucciniego. Okrzyknięto go „następcą Carusa”.
Zrobił błyskotliwą karierę artystyczną. Śpiewał w La Scali w Mediolanie, Operze Komicznej w Paryżu, Metropolitan Opera w Nowym Jorku, na scenach Londynu, Kopenhagi, Pragi, Wenecji, Berlina, Chicago i Buenos Aires.
Przez rok z sukcesami występował w operetce „Wesoła wdówka” Ferenca Lehara na Broadway'u. Z tym samym spektaklem objechał wiele miast Stanów Zjednoczonych, Anglii, Francji, Włoch i Niemiec, za każdym razem przygotowując odpowiednią dla danego kraju wersję językową.
Był ceniony nie tylko za piękny i sprawny głos, ale także zdolności aktorskie, dobrą prezencję i emanującą z wykonywanej przez niego muzyki radość śpiewania.
Powstało wiele filmów z myślą o nim jako aktorze, m.in. „Kocham wszystkie kobiety” Carla Lamaca czy „Pieśń dla Ciebie” Maurice'a Elvey'a. Były to najczęściej pogodne historie miłosne - realizowane m.in. przez wytwórnie niemieckie i amerykańskie. Piosenki z filmów szybko stawały się przebojami. W niektórych filmach partnerowała mu żona, wybitna śpiewaczka Marta Eggerth. Miał tłumy wielbicieli. Zdarzało mu się śpiewać dla nich na ulicy na dachu samochodu, w poczekalni dworcowej, na lotnisku i balkonie hotelowym.
Po wybuchu II wojny światowej zerwał wszystkie kontrakty filmowe podpisane z niemieckimi wytwórniami. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych i wkrótce przyjął obywatelstwo tego kraju. Aby zamanifestować swój patriotyzm, pokazywał się w stroju Polaka zesłanego na przymusowe roboty, oznaczonym literą „P”. Po wojnie kilkakrotnie przyjeżdżał do Polski - po raz pierwszy w 1958 roku.
Wielokrotnie występował z koncertami, z których dochód był przeznaczany na cele społeczne - przed wojną np. na rzecz odbudowy floty polskiej, dzieci-ofiar wojny domowej w Hiszpanii, ofiar powodzi, Funduszu Obrony Narodowej. Podczas wojny śpiewał żołnierzom na Linii Maginota i przeznaczył pieniądze z koncertu nowojorskiego na potrzeby walczącej Polski.
Artysta zmarł nagle 15 sierpnia 1966 roku w swoim mieszkaniu w Harrison, w amerykańskim stanie Nowy Jork. Zgodnie z jego życzeniem jego ciało zostało przewiezione do Polski i spoczęło na warszawskich Powązkach. Żegnały go tłumy warszawiaków.

Natalia Oreiro wyszła za mąż

Nie wiadomo dokładnie kiedy do tego doszło, ale faktem jest, że znana z argentyńskiej telenoweli „Zbuntowany anioł” urugwajska aktorka Natalia Oreiro wyszła za mąż. Niespodziewanie, w wielkim sekrecie i bez rozgłosu, związała się węzłem małżeńskim z liderem argentyńskiej grupy rockowej „Divididos”, Ricardo Mollo.
Ślub, jak donosi argentyńska prasa, a za nią środki masowego przekazu niemal wszystkich krajow kontynentu latynoamerykanskiego - najprawdopodobniej odbył się w Brazylii, natomiast skromne przyjęcie weselne nowożeńcy zorganizowali w piątek w stolicy Argentyny, Buenos Aires, gdzie pan młody posiada willę.




Profesor Gąbka powraca do księgarń

W lutym do księgarń trafi pierwszy tom nowego wydania przygód profesora Gąbki - bohatera klasyki polskiej literatury dla dzieci i jednej z najpopularniejszych polskich dobranocek.
Spektakularny sukces Harry'ego Pottera pokazał wydawcom, jak ważny i chłonny jest rynek książek dla dzieci. Wydawnictwo Literackie postanowiło przypomnieć czytelnikom klasykę polskiej literatury dla dzieci - przygody profesora Baltazara Gąbki, Dona Pedro, Bartoliniego Bartłomieja i Smoka Wawelskiego. Kolejne trzy tomy przygód poddanych Króla Kraka ukażą się w ciągu zaledwie czterech miesięcy: publikację „Porwania Baltazara Gąbki” zapowiedziano na luty, w kwietniu ma trafić do księgarń „Misja profesora Gąbki”, zaś w maju można oczekiwać trzeciej części zatytułowanej „Gąbka i latające talerze”.
Każdy tom powieści Stanisława Pagaczewskiego uzupełniają ilustracje Alfreda Ledwiga. Będą się one jednak różniły od rysunków znanych z poprzednich wydań kolorem, który opracowano na nowo. Trylogia Stanisława Pagaczewskiego o przygodach profesora Baltazara Gąbki to klasyka literatury dziecięcej. Książki, choć przeznaczone dla młodego czytelnika, znajdują wielbicieli także wśród dorosłych czytelników.

Spór o prawa autorskie do animowanej postaci psa Reksia

Rozgorzał kolejny spór o prawa autorskie do animowanych postaci ze Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Dyrekcja Studia uważa, że wdowa po twórcy Reksia bezprawnie rozporządza wizerunkiem pieska.
Halina Filek-Marszałek, wdowa po Lechosławie Marszałku, uważa natomiast, że ma prawo, by sprzedawać wizerunek bohatera popularnych kreskówek poza filmem.
Wizerunek Reksia wykorzystywany jest w reklamie oraz w wydawnictwach dla dzieci. Wkrótce pojawić się mają na rynku także maskotki.
Spór toczy się wokół umowy podpisanej w 1977 roku. Zdzisław Kudła, dyrektor SFR, powiedział w środę w rozmowie z PAP, że Lechosław Marszałek sprzedał wówczas Studiu pełnię praw do postaci, czyli także prawa pozafilmowe. Dopiero będąc ich posiadaczem można wyrazić zgodę na używanie zastrzeżonego wizerunku postaci, na przykład w reklamie.
Halina Filek-Marszałek, w rozmowie z dziennikarzem regionalnego dziennika „Trybuna Śląska”, powiedziała natomiast, że umowa dotyczy jednorazowej zapłaty za projekt Reksia. Jej zdaniem, umowa nie oznacza sprzedania praw autorskich. Co więcej, wdowa twierdzi, że w umowie znalazł się zapis, iż autor ma prawo wykorzystywać wizerunek poza dziełami filmowymi.
W przypadku większości bohaterów filmów, które powstały w Bielsku-Białej, Studio nie ma praw do pozafilmowego wykorzystywania postaci. Tak jest przykładowo z postaciami z serialu o Baltazarze Gąbce. „W przypadku Reksia jest jednak inaczej” - powiedział Kudła.
W sprawie praw do Reksia doszło już do pierwszego spotkania prawników obu stron. Nie przyniosło ono żadnych efektów. „Jeżeli dalej tak pójdzie, sprawa najprawdopodobniej trafi do sądu” - uważa Zdzisław Kudła.
„Przygody Reksia” są jednym z najpopularniejszych seriali animowanych. Pierwszy odcinek ukazał się w 1967 roku i nosił tytuł „Reksio poliglota”. W bielskim studio powstało 65 odcinków serialu.
Najgłośniejszy dotychczas spór o prawa autorskie do postaci stworzonych w SFR doprowadził na salę sądową twórców „Bolka i Lolka” - Alfreda Ledwiga i spadkobierców nieżyjącego już Władysława Nehrebeckiego. Spór toczył się o ich procentowy udział w powstaniu postaci Bolka i Lolka. Sprawa trafiła do katowickiego Sądu Apelacyjnego.

Rambo kontra Osama bin Laden

Znany amerykański aktor Sylvester Stallone powiedział, że marzą mu się kolejne ekranizacje przygód Rambo oraz losów boksera Rocky'ego - napisał w czwartek brytyjski dziennik „Mirror”.
„Zasugerowałem, żeby wysłać Rambo do Afganistanu. Podejrzewam, że nie da on już rady pojechać tam i zabić Osamę bin Ladena. Ale mógłby uratować pięć dziewcząt” - powiedział Stallone. „Choć tym razem nie ma szans, żeby Rambo zrobił to sam” - dodał.
Dużym marzeniem aktora jest nakręcenie kolejnej, szóstej już części losów boksera Rocky'ego Balboa. „Marzę, żeby przygotować jeszcze jeden odcinek. Nawet jeśli ludzie powiedzą, że jestem trochę za stary na to, wiem, że sprawiłoby mi to mnóstwo frajdy” - uważa znany aktor.
55-letni Stallone to jedna z największych gwiazd kina amerykańskiego. Sławę zdobył rolą filmem „Rocky” z 1976 roku. Inne jego znane obrazy to: „Rambo: Pierwsza krew”, „Cobra”, „Tango&Cash”, „Człowiek-demolka”, „Cop-Land”, „Specjalista”.




Serwis z 27 listopada 2000 r.

Premier Jerzy Buzek wykonał ostatni klaps na planie filmu „Przedwiośnie” Filipa Bajona. „Mamy szczęście do ekranizacji wielkich dzieł naszej literatury” - powiedział ekipie premier.
„Żeromski był marzycielem, ale my dożyliśmy czasów, w których jego marzenia się spełniają. W dzisiejszej Polsce żyje się coraz dostatniej” - powiedział premier Buzek, wykonując ostatni klaps na planie.
W towarzystwie reżysera Filipa Bajona i producenta filmu Dariusza Jabłońskiego, premier długo rozmawiał z aktorami grającymi główne role. Ostatnią sceną filmu było pożegnanie Laury i Cezarego Baryki, czyli Małgorzaty Lewińskiej i Mateusza Damięckiego. Producent wyjaśniał premierowi, iż młody Damięcki-Baryka, pochodzi „z tych Damięckich”, a na wiadomość o przyjaźni jego pradziadka ze Stefanem Żeromskim premier odpowiedział: „Obu panom mogę jedynie pozazdrościć”.
Premier zwierzył się też, że zawsze uważał robienie filmu za fantastyczne zajęcie. „Kiedyś miałem nawet kamerę, ale chyba zabrakło mi talentu” - wyznał szczerze.
„Przedwiośnie” to trzecia co do wielkości po „Ogniem i mieczem” oraz „Panu Tadeuszu” produkcja polskiej kinematografii. Budżet filmu zmieścił się w zaplanowanych 5 mln USD. Zdjęcia przez 5 miesięcy realizowano w Polsce, Moskwie i Azerbejdżanie, do którego po raz pierwszy dotarła ekipa polskiego filmu fabularnego.
W poniedziałkowym wywiadzie udzielonym PAP, na pytanie, jakie będzie jego „Przedwiośnie” Anno Domini 2000, Filip Bajon opowiadał: „Pokazałem okres przełomu - w tym przedziale czasu, o którym w naszym kinie jeszcze nikt nie opowiadał - mniej więcej od 1914 do 1921 r. Pokazałem dramatyczny powrót do Polski, rodzące się państwo, wojnę polsko-bolszewicką. Mam nadzieję, że kwestią uniwersalną okaże się drążenie polskości. Odpowiedź na pytanie: kim jesteśmy? Co uczyniliśmy z tak ciężko zdobytą wolnością? To pytanie było aktualne wtedy, ale z powodzeniem możemy je postawić dzisiaj”.
W filmie główne role zagrali: Mateusz Damięcki (Cezary Baryka), Małgorzata Lewińska (Laura), Karolina Gruszka (Wanda), Urszula Grabowska (Karolina), Krystyna Janda (matka Baryki), Janusz Gajos (ojciec Baryki), Daniel Olbrychski (Szymon Gajowiec).
Autorem zdjęć jest Bartek Prokopowicz, laureat nagrody indywidualnej za najlepsze zdjęcia do „Długu” Krzysztofa Krauzego na ubiegłorocznym festiwalu filmowym w Gdyni. Muzykę do filmu napisał jeden z najwybitniejszych twórców muzyki filmowej nie tylko w polskim kinie - Michał Lorenc.
Premierę „Przedwiośnia” zaplanowano na... przedwiośnie 2001 r. Odbędzie się ona w drugiej połowie lutego w stołecznym Tearze Wielkim.



Serwis z 20 listopada 2000 r.

Francis Fukuyama, jeden z najgłośniejszych politologów i historiozofów przyjechał do Polski. 20 listopada w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego spotkanie z nim poprowadzili Ryszard Kapuściński i Jacek Żakowski.
Francis Fukuyama zdobył sławę po opublikowaniu artykułu „Koniec historii”, który stał się zaczątkiem książki o tym samym tytule, wydanej w USA w 1992. Autor stawia w niej tezę, że liberalna demokracja jest najwyższą formą rozwoju społeczeństwa. Może być ona poddawana różnym korektom, ale nie ma wobec niej żadnej alternatywy. Dowodem na to stały się między innymi doświadczenia Europy środkowo-Wschodniej i fakt, że kraje postkomunistyczne wracają do demokracji i gospodarki wolnorynkowej.

Tytułowa teza o końcu historii wywołała gorącą ogólnoświatową debatę, być może najbardziej zaciekłą z historiozoficznych dyskusji ostatniej dekady. Do tej pory ukazało się 20 tłumaczeń „Końca historii”.

Drugą książką Fukuyamy, a zarazem kontynuacją „Końca historii”, było „Zaufanie: kapitał społeczny a droga do dobrobytu”. Wolny rynek, konkurencja i ciężka praca nie są wystarczającymi gwarantami rozwoju społeczeństwa - przekonuje autor. Jest jeszcze jeden kluczowy czynnik - zaufanie. „W XX wieku staraliśmy się utożsamić politykę społeczną z nauką. Teraz odkrywamy na nowo, że wielu istotnych spraw, nawet w ekonomii, nie można sprowadzać do liczb. Fukuyama jest jednym z pierwszych, którzy proponują takie rewizjonistyczne spojrzenie” - pisał o poglądzie Fukuyamy „Wall Street Journal”.

Teraz trafia do rąk polskiego czytelnika najnowsza (wydana w ubiegłym roku w USA) książka Fukuyamy - „Wielki wstrząs”. Autor wyraża w niej pogląd, że przejście od epoki industrialnej do informatycznej jest dla ludzkości przemianą równie doniosłą, jak niegdyś przejście od pasterstwa do rolnictwa, czy później rewolucja przemysłowa.

Ogromnym możliwościom, jakie ten Wielki Wstrząs otworzył przed człowiekiem, towarzyszy załamanie się dotychczasowych hierarchii i autorytetów, radykalna zmiana organizacji życia społeczeństw. Czy wzrost przestępczości, rozpad tradycyjnych więzi rodzinnych, kult nieograniczonego indywidualizmu, rosnąca nieufność do instytucji życia publicznego, relatywizm moralny to trwałe cechy nowej epoki? - zastanawia się w swojej książce Fukuyama.

„Czy jesteśmy skazani na pogrążanie się w coraz większym nieładzie społecznym i moralnym?" - pyta Fukuyama i analizując doświadczenia poprzednich "wielkich wstrząsów”, badając pojawiające się ślady nowego typu zachowań prospołecznych, wyraża wiarę w naturalną skłonność ludzi do współdziałania.

Francis Fukuyama urodził się w 1952 w Chicago, ukończył Cornell University oraz nauki polityczne na Harvardzie. Przez wiele lat był członkiem Wydziału Nauk Politycznych Korporacji RAND. W latach 198-82 i w roku 1989 pracował w Departamencie Stanu (m.in. był wicedyrektorem Zespołu Planowania), w latach 1981-82 był członkiem amerykańskiej delegacji, która pośredniczyła rozmowom egipsko-izraelskim w kwestii Palestyny.

Fukuyama jest profesorem filozofii politycznej i politologii na Uniwersytecie George'a Masona w Waszyngtonie. Obecnie pracuje nad książką o politycznych skutkach biotechnologii (przeszczepy, inżynieria genetyczna).



Serwis z 13 listopada 2000 r.

6 listopada otwarto w Nowym Targu wystawę 43 litografii Marca Chagalla tworzących cykl pt. „Obrazy Biblijne”. Kolekcję, należącą do Archidiecezji w Kolonii, sprowadzono do Polski dzięki inicjatywie burmistrza Nowego Targu.
Wcześniej zbiór litografii Chagalla był prezentowany w Krakowie. Pod Tatrami kolekcja pozostanie do końca listopada. Ze względu na jej wyjątkowość organizatorzy wystawy postanowili, że będzie ona prezentowana także w soboty i niedziele.
Regionalna prasa określiła zorganizowanie wystawy Chagalla w liczącym ok. 32 tys. mieszkańców Nowym Targu mianem wydarzenia roku. Na pomysł sprowadzenia dzieł znanego na całym świecie artysty wpadł przed trzema laty burmistrz tego miasta Marek Fryźlewicz w trakcie wizyty w Niemczech.
Archidiecezja w Kolonii zdecydowała się wypożyczyć kolekcję bezpłatnie. Mimo to koszty sprowadzenia i organizacji ekspozycji w Polsce oszacowano na 100 tys. zł. Zabiegi o sprowadzenie obrazów do Polski trwały 1,5 roku.
Inicjatywa burmistrza wzbudziła w Nowym Targu liczne krytyki pod adresem władz miasta. Przeciwnicy wystawy uważali ją za ekstrawagancję, która zanadto obciąży miejski budżet. Ostatecznie Nowy Targ przeznaczy na ten cel maksymalnie 5 tys. zł. Resztę pieniędzy wyłożą: Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, władze województwa małopolskiego i kilka firm.
Wystawa powędrowała w pierwszej kolejności do Krakowa. W stolicy województwa ekspozycja dzieł Chagalla stała się jednym z wielu istotnych wydarzeń kulturalnych w roku Festiwalu Kraków 2000.
Burmistrz Nowego Targu nie ukrywa zadowolenia, że udało się sprowadzić dzieła Chagalla. Jego zdaniem to ogromna reklama dla miasta.
Chagall rozpoczął cykl biblijny w 1955 r. od 17 malowideł ściennych oraz litografii, których wykonał w sumie 205. Pisał: „Jestem przekonany, że doskonałość w sztuce i w życiu bierze swoje źródło w Biblii. I w sztuce i w życiu jest wszystko możliwe, jeśli początkiem tego jest miłość”.


Serwis z 6 listopada 2000 r.

30 października dwaj młodzi poeci Paweł Marcinkiewicz i Jacek Podsiadło odebrali w Krakowie nagrodę ufundowaną przez Czesława Miłosza. Noblista osobiście pojawił się w klubie Miasto Krakoff, by uhonorować młodych poetów. Nagroda wynosi 10 tys. zł.
„Postanowiłem podzielić nagrodę pomiędzy dwóch poetów, których stały postęp w doskonaleniu poetyckiego rzemiosła podziwiam od dawna” - powiedział Czesław Miłosz.
Miłosz zaznaczył, że nie jest to wyróżnienie za poszczególne tomy Marcinkiewicza oraz Podsiadły, ani za całokształt twórczości każdego z nich, ale za „autentyczności i poszukiwanie tożsamości”.
Zdaniem Miłosza „konkret” w wierszach chroni Marcinkiewicza i Podsiadłę od zmieniania poezji w ćwiczenia stylistyczne. „Obaj są bardzo różni, a przy tym nie waham się ich nazwać poetami - realistami” - podkreślał Noblista. „Moja obawa, że polska poezja stanie się wyłącznie naśladownictwem, dzięki tym dwóm poetom stała się nieuzasadniona” - dodał.
„Na razie trudno mi zdefiniować, czym jest dla mnie ta nagroda. Muszę sobie z tym dać radę. Myślę, że to coś bardzo ważnego, jakaś cezura. To będzie mnie bardziej zobowiązywało” - mówił po wręczeniu wyróżnienia Paweł Marcinkiewicz.
„Gdyby kilkanaście lat temu ktoś powiedział nam, że dostaniemy tą nagrodę to chyba padlibyśmy na zawał i nas by nie było” - mówił Podsiadło. „Dla mnie Miłosz i jego poezja miały i mają szczególne znaczenie.(...) Ta nagroda jest dla mnie ważniejsza od literackiego Nobla” - dodał Podsiadło.
Czesław Miłosz już wcześniej przyznawał swoją osobistą nagrodę. Była ona wręczana nieregularnie od 1991 r. Otrzymali ją m.in. poetka i historyk sztuki z Warszawy Joanna Pollakówna oraz poeta i prozaik z Gdańska Aleksander Jurewicz.
Jacek Podsiadło ur. w 1964 w Szewnej koło Ostrowca Świętokrzyskiego, pracował w hucie, na budowach, do niedawna prowadził audycje w Polskim Radiu w Opolu. W latach 80. współpracował z pacyfistycznym i ekologicznym ruchem Wolność i Pokój, od 1991 związany z „bruLionem”. Laureat nagród i konkursów literackich, m.in. nagrody im. Georga Trakla (1994) i Nagrody Kościelskich (1998). Autor wielu tomików wierszy m.in. „Nieszczęście doskonałe”, „Arytmia”, „Języki ognia”, „Niczyje, boskie”, „Wychwyt Grahama”. Jego najnowsza książka „I ja pobiegłem w tę mgłę” ukazała się w tym roku nakładem wydawnictwa Znak.
Paweł Marcinkiewicz ur. 1969 r. Anglista, tłumacz. Zadebiutował w 1989 r. tomikiem „Zostaw noc, niech płynie”. Autor m.in. „18 wierszy o tym, że ogień będzie różą” i „Zawieram z Tobą przymierze”. Wrażenia z pobytu w USA zawarł w wierszach „Świat dla opornych”, za które w 1996 otrzymał Nagrodę Fundacji Kultury. Jego twórczość jest inspirowana współczesną poezją amerykańską. Najnowszy tomik Marcinkiewicza „Tivoli” wydał Znak.
Obaj wyróżnieni poeci przyjaźnią się i od lat prowadzą poetycki dialog między sobą w swoich wierszach.


Serwis z 30 października 2000 r.

Premier Jerzy Buzek dziękując w czwartek 26 października wszystkim twórcom sukcesu polskiej ekspozycji na frankfurckich targach książki, podkreślił rolę promocji kultury w polityce zagranicznej Polski.
Premier spotkał się z przedstawicielami ekipy, która przygotowywała polskie wystąpienie na Targach Książki we Frankfurcie, m.in. z pełnomocnikiem ds. Frankfurtu 2000, Andrzejem Nowakowskim, twórcą programu literackiego Albrechtem Lemppem, Januszem Brysiem, prezesem Fundacji Kultury, która załatwiała sprawy organizacyjne.
„Chciałem pogratulować niezwykłego sukcesu. Chyba z pewnym zdziwieniem i nawet pewnego rodzaju zakłopotaniem środki masowego przekazu w Europie mówią, że Polska jako gość honorowy frankfurckich targów spotkała się z tak wielkim uznaniem. Jestem przekonany, że teraz będzie się lepiej mówiło o naszym kraju. Zarówno w Hannowerze, jak i we Frankfurcie - w obydwu miastach niemieckich w 2000 roku odnieśliśmy wielki sukces” - powiedział premier.
„Życzę Polsce i nam wszystkim, żeby promocja kultury w naszej polityce zagranicznej zyskała większe znaczenie. Bo chyba dotąd za mało ją wykorzystywaliśmy” - dodał Jerzy Buzek.
„Doświadczenie Frankfurtu pokazuje, że polska dyplomacja kulturalna może odnosić sukcesy. W przyszły roku polska kultura będzie tematem „Europaliów”. Już teraz rozpoczynamy przygotowania do tej imprezy” - powiedział na środowej konferencji prasowej w Krakowie Kazimierz Ujazdowski, minister kultury i dziedzictwa narodowego.
Minister kultury postanowił że „Europalia” będą współtworzyli także twórcy frankfurckiej prezentacji - Andrzej Nowakowski i Albrecht Lempp.
Festiwal „Europalia”, organizowany od 1969 roku w Belgii, to największa w Europie prezentacja kultury i sztuki. Każda kolejna edycja festiwalu poświęcona jest kulturze tylko jednego państwa, w 2001 roku gościem honorowym festiwalu będzie właśnie Polska. Przygotowaniem projektu zajmie się Instytut im. Adama Mickiewicza.


Serwis z 23 października 2000 r.

W czwartek, późnym wieczorem, w wypełnionej słuchaczami Sali Cesarskiej frankfurckiego ratusza odbył się wieczór poezji Wisławy Szymborskiej z udziałem tłumaczy jej wierszy: Clare'a Cavanagha z USA, Piotra Kamińskiego z Francji, Janiny Katz z Danii i Asara Eppela z Rosji. Dyskusję prowadził Szwed Anders Bodegard. Wisława Szymborska czytała swoje wiersze po polsku, a tłumacze - w innych językach...
„Każdy przełożony na inny język wiersz jest w gruncie rzeczy innym, całkiem nowym utworem. Kiedyś policzono, że szwedzki poeta Transtroemer, który opublikował w języku szwedzkim około 200 wierszy, w języku angielskim jest autorem około 4000 utworów, ponieważ każdy z jego wierszy był przekładany po kilka razy przez wielu tłumaczy. Wisława Szymborska także nie wie, ile wierszy podpisanych jej nazwiskiem krąży po świecie” - mówił Bodegard.
„Kontroluję europejskie i amerykańskie wydania moich wierszy, ale czuję się bezradna wobec tłumaczeń na takie języki jak perski, chiński. Mam nadzieję, że są to dobre przekłady” - powiedziała noblistka.
Tłumacze Szymborskiej, choć zajmują się przekładaniem tych samych wierszy, mają bardzo różne poglądy na wiersze noblistki. „Wyjątkowe w poezji Szymborskiej jest to, że rozpoczyna wiersz od metafory. Inni poeci zaczynają wiersze od czegoś mniej istotnego i mozolnie do metafory dochodzą” - mówił Asar Eppel, który przekłada wiersze Szymborskiej na rosyjski.
"Nie zgadzam się z tym” - odpowiadała Janina Katz, tłumaczka na duński. „Uważam, że w wierszach Szymborskiej jest bardzo niewiele metafor. Poetka wychodzi zawsze od konkretu i na konkretach kończy wiersz. Metafora w poezji Szymborskiej budowana jest zawsze trochę poza wierszem”. Sama noblistka nie chciała wypowiedzieć się na ten temat.




© 3NELE 2000-2002
e-mail
WIADOMOŚCI - GRY I ZABAWY - LITERATURA - MODA - MAGAZYN