Widzi mi się Przeglądarka Kęsim kęsim
Książki nadesłane Konkursy Inne strony WWW


Widzimisię

MIEJSCE DARMOZJADA

  • W tym odcinku znowu będzie o kasie, choć nie tak dawno, w przedostatnim wydaniu naszego internetowego miesięcznika, oberredaktor Kęder pisał o zdychającym piesku (zob. Archiwum). Co zrobić, koszula bliższa ciału, a potencjalni donatorzy jak nas olewali, tak olewają. Sposób finansowania zabaw przyjemnych i pożytecznych (czytaj: produkowanie kolejnych numerów kwartalnika literackiego „FA-art”) nadal pozostaje wielką zagadką. Największą zagadką – żeby było śmieszniej – dla samego wydawcy. Wszelako w trosce o to, by nie popaść w monomanię, by uniknąć mało eleganckiego malkontenctwa i do tego utyskiwań we własnej sprawie (zresztą ileż można płakać), a tym samym nie znudzić do reszty PT Czytelników, dzisiaj będzie o kasie dla literatów polskich. Do rzeczy zatem.
  • Ryszard Koziołek, pisząc mniej więcej przed rokiem („FA-art” 1998, nr 3) o przerostach tekstotwórstwa, użył takiego oto efektownego porównania: „przypominamy trochę rolników z Unii – produkują dobrej jakości towary, ale za dużo, dlatego trzeba ich dotować, nie da się bowiem użyć wszystkich wytworzonych przez nich produktów”. Słowa te wróciły do mnie tego lata, lata chłopskich protestów. Oczywiście, wróciły nie dlatego, żem myślał o skupie pszenicy bądź też zastanawiał się nad tym, czy słusznie policjanci dostali wpierdol w Bartoszycach od rozwścieczonych chłopów. Dlatego wróciły, że przyszło mi na myśl, iż chłop polski i pisarz polski na jednym jadą wózku, a sposób, w jaki traktowani są u nas (z buta! a jakże!) chłop i pisarz, mówi najwięcej o skali naszego cywilizacyjnego zapóźnienia. I jeden, i drugi zmagają się właściwie z tym samym – z liberalnym, doktrynerskim rynkiem, który nie chce słyszeć o potrzebie dotowania zbędnej masy towarowej. Na razie – co widać i czego przyszło doświadczyć i chłopom, i literatom na własnym tyłku – obaj są poza Unią. Tak więc porównanie Koziołka to raczej życzenie niż rzeczywistość, bardziej projekt niż obowiązujący paradygmat.
  • Od razu wyznam, że całym sercem jestem tak po stronie rolników z Unii, jak po stronie pisarzy-darmozjadów. Co więcej – zarówno dla rolnictwa, jak i dla literatury tylko taka przyszłość istnieje. Żadna inna. Trudno, trzeba topić kasę w imię wyższych racji, o których za chwilę. Po dziesięciu latach praktykowania u nas kapitalizmu (bez ludzkiej twarzy! tj. w wersji hard core) wyraźnie widać, że ultraliberalne i doktrynerskie podejścia (kto się sprzedaje, ten istnieje, reszta won, na śmietnik) średnio, delikatnie mówiąc, się sprawdziły. Może ten i ów literat wyszedł obronną ręką z próby rynku, ale i w to wątpię. Znam za to wielu, którzy do reszty upokorzeni i totalnie zniesmaczeni wydzieraniem marnego grosiwa po urzędach na sfinansowanie swoich książek, dali sobie spokój. Mówmy więc o tych, co przetrwali. I tak, by dać jakiś przykład, lada tydzień Andrzej Stasiuk, jeden z najbardziej znanych wytwórców tekstów literackich, zaprezentuje swoją najnowszą książkę. Zaprezentuje, bo musi, bo jesień nadchodzi i koniec roku też bliski, a on nie wydał jeszcze (tzn. w 1999 roku) książki. Jako zawodowiec musi wydać, by nie wypaść z obiegu (rok bez książki to prawdziwa katastrofa), nie mówiąc o tym, że – normalnie, po ludzku – musi zarobić. Jak to w ekonomii – liczy się obrót. To, co wycisnął z Jak zostałem pisarzem (próba autobiografii intelektualanej), czyli uprzednio obrócił, to już historia. Ogłosi tę nową rzecz (jakże inaczej!) nakładem własnego wydawnictwa i zapewne sprzeda te 5-7 tysięcy egzemplarzy, jak w wypadku kilku wcześniejszych książeczek wypuszczonych przez Wydawnictwo Czarne, które miały na okładce jego imię i nazwisko. Nie chodzi nawet o to, czy Dziewięć, bo pod takim tytuł ową rzecz wkrótce poznamy, to dobra czy zła książka. Idzie o to, że Stasiuk, niczym rolnicy błyskawicznie i po zaniżonych cenach sprzedający zebrane przez siebie plony, musi udać się do punktu skupu, by żyć. Na przykład kupić węgiel na zimę. A jak być powinno? Ano tak, że beskidzki autor wydaje swoje książki niespiesznie, w „normalnych” oficynach, w nosie ma takie kategorie jak rynek, obrót, sprzedaż, wydaje nie w rytmach narzucanych przez ekonomię, ale w rytmach artystycznej roboty. Pracując spokojnie przez dwa lata (miast dwu tygodni – jak w wypadku niedawnej Próby autobiografii intelektualnej) nad książką, nie myśląc o masie towarowej rzuconej na rynek, lecz o swych pisarskich powinnościach. To, że pisarz ten (w końcu parokrotnie zweryfikowany; z „papierami”, tzn. zezwoleniem na uprawianie zawodu) powinien spokojnie żyć ze szczodrych stypendiów, z sensownych (finansowo) nagród i przeróżnych (bynajmniej nieupokarzających, nie w formie jałmużny) dotacji, wydaje się bardziej niż oczywiste. Może w Unii, lecz nie u nas.
  • Posłużyłem się przykładem pisarza, który radzi sobie jeszcze nie najgorzej. A co z innymi, z tymi, którzy produkują teksty nieco lub znacznie mniej przyjazne czytelnikowi, którzy nie posiadają „rynkowych”, tj. tak czy inaczej „magnetycznych” nazwisk? Tu zaczyna się prawdziwy dramat. No, ale miało być o tym, dlaczego darmozjad ma rację bytu, z jakich względów należy napluć i ugryźć rękę rynku. Powodów jest cała masa. Najbardziej oczywista przesłanka jest taka, iż literatura nie jest specjalnie droga. Złotówki, jakie się tutaj topi, to mały pikuś w porównaniu z tym, co potrafią przejeść inni. Ci sami urzędnicy, którzy odmawiają kasy na sfinansowanie tomiku poetyckiego (średnio 4-5 tys. zł) lub standardowej powieści (ok. 8-9 tys. zł), lekką ręką zrzucają się na przeróżne bzdety estradowe, koncerty, festyny i temu podobne migoty. A w takich sytuacjach w grę wchodzą przytoczone sumy razy 10 czy 20. Słowem, inwestowanie w literackich darmozjadów to zbytek charakteryzujący się znikomą szkodliwością społeczną. Argumentów cała masa, aż wstyd mnożyć oczywistości. Bo przecież kultura narodowa, bo ojczyzna-polszczyzna, bo prestiż mierzony właśnie skalą zbytku, zakresem działalności non-profit. Szkoda słów... Dzisiaj zaś nie pozostaje nic innego jak wzdychać do Unii, wyglądać jej przez okno, Unii, gdzie, miejmy nadzieję, i rolnikowi, i pisarzowi (jeśli przeżyją) będzie dane doświadczyć lepszego losu.

    Dariusz Nowacki


    Powrót na początek strony

  • Przeglądarka


  • Come back. W sierpniowym numerze „Życia z Książkami” natrafiliśmy na wstrząsającą rozmowę z Andrzejem Pastuszkiem. Młodszym koleżankom i kolegom trzeba w tym miejscu przypomnieć, że był w latach 70. taki modny pisarz, wschodząca gwiazda pisarstwa galanteryjnego, Andrzej Pastuszek właśnie. Ale nim gwiazda zdążyła na dobre zajaśnieć, nastał stan wojenny, a autor Łowcy gołębi – jak wielu innych zaskoczonych przez wojnę polsko-jaruzelską – postanowił, w tym wypadku z USA, nie wracać. Podobnie jak np. Andrzej Brycht, a inaczej niż np. Janusz Głowacki, Pastuszek nigdy od zlewozmywaka tudzież miotły się nie oderwał. Teraz, już w kraju i to za pośrednictwem PIW-u, chce grać o wielką stawkę. Ba, chce nas rzucić na kolana. Nader skromnie o swojej powieści (come back po 17 latach) powiada: „Jestem przekonany, że ta książka będzie bestsellerem nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Takie było moje zamierzenie. To jest próba stworzenia nowej literatury”. Tymczasem z opisu (czyli z innych fragmentów wywiadu) wynika, że powieść Gra w piekło to tyle, co zbiór anegdot w guście amerykańskich książek Redlińskiego (o szczuropolakach w norach Greenpointu), podlany sosem dostojewszczyzny. A zatem cierpliwie czekamy i umieramy z ciekawości.
  • Z życia wyższych sfer. Przecieramy oczy ze zdumienia. Oto na 76 stronie 18 numer „Vivy”, snobistycznego magazynu poświęconego życiu przeróżnych milionerów, hollywoodzkich i krajowych gwiazd tudzież koronowanych głów, na jednej z fotek rozpoznaliśmy Henryka Berezę. Jest to zapewne pierwszy i zarazem ostatni wypadek, kiedy to krytyk literacki zagościł w takim miejscu i kontekście (czyli w rubryce Alfabet towarzyski). Szczerze zazdrościmy, a może i nie zazdrościmy wcale, bo trzeba sobie powiedzieć, co krytyk literacki robi w takim miejscu jak „Viva”. Bereza siedzi przy wspólnym stoliku z ulubieńcem prasy brukowo-snobistycznej, Januszem Głowackim oraz prezesem POLNETU i w ich towarzystwie je obiad. Na zdjęciu widać, że chyba mu smakuje.
  • CD-ROM-izacja kultury polskiej. Uwaga, uwaga! Do najnowszych wydań nieregularników „Czas Kultury” i „Fronda” zostały dołączone płyty kompaktowe. Nagrane. Cóż jeszcze łączy te periodyki, prócz tego, że także „Czas Kultury” raczyła nazwać „Gazeta Wyborcza” pismem prawicowym? Otóż obie redakcje dostały wielokrotnie wyższe niż marna przeciętna dotacje ministerialne, co zapewne wpłynie nieujemnie na regularność ich ukazywania się. No i co, przeciętniacy poszkodowani przez ministra? Trzeba wiedzieć, z której strony jest chlebuś masłem posmarowany! Czy raczej, z której strony promień lasera płytę odtwarza.
  • Dowód. Dosyć długo przyszło czekać Bronisławowi Świderskiemu („Sam wiem, że nie wypada” „Res Publica Nowa” 4/99) na odpowiedź Agaty Araszkiewicz i Kazimiery Szczuki. Przypomnijmy, że Świderski porwał się na wskazanie recenzentce Araszkiewicz, iż jej interpretacja jego książki jest ideologicznie (w duchu feminizmu) naciągana, deklarując jednocześnie, że zależy mu na dialogu, zaś my, w tej rubryce, obiecaliśmy śledzić owego dialogu postępy. Musimy przyznać, iż w dialogu wieje nudą. Wypowiadające się w imieniu Kolektywnego Podmiotu Kobiecego autorki artykuliku „Jak być kochanym” („Res Publica Nowa” 7-8/99) wytaczają jako argumenty działa teorii i autorytetów, posługują się mottami, Językiem i – jak same piszą – złośliwościami. Nie padło ani słowo o najzwyklejszej pod słońcem wolności recenzenta do własnego gustu i sposobu czytania literatury, od których to imponderabiliów autorowi wara. Teza o ideologicznej interpretacji książki Słowa obcego dokonanej przez Agatę Araszkiewicz wysunięta przez Świderskiego, została przez recenzentkę ostatecznie udowodniona.



    Powrót na początek strony

    Kęsim Kęsim


    Marcin Baran: Prozak liryczny. Wydawnictwo Literackie. Kraków 1999.
    Objętością cząstek, z których składa się książeczka i zacięciem słowoprzetwórczym książka Barana bliska jest dokonaniom Nataszy Goerke. Wszelako bardziej ci on męski, niewątpliwie. Pozycja zaczyna się od Zbiórki wrażeń kończy na Skromnych założeniach, co, wraz z wariacjami czcionki, daje asumpt do podejrzeń o przemyślenie przez autora kompozycji. Czyta się dobrze. Zdecydowanie odstaje tylko dawka prozaku w dialogach pt. Willa z wytryskiem.

    John Barth: Opowiadać dalej. Przeł. Maciej Świerkocki. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 1999.
    Barth w formie. Najnowsza książka amerykańskiego pisarza (wydanie oryginalne ukazało się w roku 1996) w zamyśle konstrukcyjnym może się kojarzyć z niezapomnianym Zagubionym w lunaparku. To również powieść w formie zbioru opowiadań. Powrót do przeszłości w trzydziestą (no, prawie) rocznicę? Tematycznie też bez niespodzianek: Barth pyta o sytuację prozy po bezpowrotnej stracie narracyjnej niewinności. Czy proza naprawdę może się obronić pośród domowego kina, gier komputerowych, cyberprzestrzennych hipertekstów i czytelników, którzy rzucają w kąt beletrystkę wraz z chwilą uzyskania uniwerysteckiego dyplomu? Może. Jak to powiedział jeden z licznych porte parole autora? „Innego życia nie ma. (...) Dlatego niektórzy ludzie wymyślają rozmaite historie.”

    Donald Barthelme: Królewna Śnieżka. Przeł. Krzysztof Fordoński. Dom Wydawniczy „Rebis”. Poznań 1999.
    Kiedy niedawno w naszym kraju ukazały się ostatnie powieści zmarłego w 1989 roku pisarza, jego wielbiciele sarkali na wydawców: „Dajcie nam klasyczne książki Donalda, a nie te mniej udane, z ostatniego okresu!” No to wreszcie mamy – jeden ze słynniejszych utworów Barthelme’ego, powieść Królewna Śnieżka, rówieśniczkę Sierżanta Pieprza. I co? I nic. Inaczej niż Sierżant Pieprz, straaasznie się zestarzało. Wygląda na to, że Barthelme’owski sposób pisania po prostu nie sprawdza się w dłuższych formach. Tym bardziej, że utwór jest tak mocno osadzony w amerykańskiej popkulturze, iż bez stosownej znajomości przedmiotu zdaje się mało czytelny. No, chyba że przed lekturą wrzucimy kasetę z disneyowską ekranizacją przygód wiadomej królewny do kieszeni magnetowidu. Niestety, z redaktorów „FA-artu” tylko Nowacki jest szczęśliwym posiadaczem tego cudownego urządzenia. Co pozostaje? Można łowić w książce, wśród segmencików rozproszkowanej narracji, prawdziwe perełki. Na przykład tę: „»Postaraj się być człowiekiem, o którym nikt nic nie wie«, powiedział ojciec, kiedy byliśmy jeszcze młodzi. (...) Nasz ojciec był człowiekiem, o którym nikt nic nie wiedział. (...) Nie był szczególnie interesujący. Drzewo jest bardziej interesujące. Walizka jest bardziej interesująca. Jedzenie w puszce jest bardziej interesujące. Kiedy śpiewamy hymn do ojca naszego, dostrzegamy, że nie był on szczególnie interesujący.” Nieprzekonanym pozostają Osobliwości – kapitalny wybór kapitalnych opowiadań Barthelme’ego, który ukazał się w Polsce w roku 1983. I jeszcze monograficzny numer „Literatury na Świecie” (1984, nr 1). Do odnalezienia w bibliotekach i antykwariatach.

    Rafał Czoch: Wielkie koło. Wydawnictwo Autorskie „Grafomania”. Kraków 1998.
    Powieść satyryczna o niewiarygodnych przygodach Jędrusia w krainie dolara. Rzecz dość inteligentna i miejscami zabawna, lecz zdecydowanie za długa. Skoro jednak była pisana w konwencji grafomanii totalnej, to inaczej być nie mogło. W każdym razie autor utrzymuje, że zrezygnował z wszelkich ambicji artystycznych. Czego zapowiadał, tego dotrzymał, więc raczej tylko w ramach happeningu uszczęśliwił bodaj wszystkie redakcje pism literackich w kraju egzemplarzami powieści. Chyba, że jest zupełnie inaczej...

    Paweł Dunin-Wąsowicz, Andrzej St. Rodys: Odczapów. Przewodnik dla turystów mentalnych. „Lampa i Iskra Boża”. Warszawa 1999.
    Kultowa proza w kręgach „FA-artu”. Dobrze pamiętamy, jak zrywaliśmy boki w pociągu relacji Białystok – Warszawa, pochyleni nad wyimkami tego dzieła. A i fragmencik drukowany onegdaj na łamach „Nowego Nurtu” zapadł nam w pamięć. Chyba najzabawniejsza rzecz z tych, jakie kiedykolwiek wyszły z zabawnej przecież oficyny „Lampa i Iskra Boża”. Do książki dołączono (a jakże!) wielką mapę Odczapowa, polskiej enklawy nad Morzem Czarnym, założonej przez Piastów Wąchockich; jest też kilka fotek z dowcipnymi podpisami. Lektura obowiązkowa, zwłaszcza dla ponuraków tudzież osobników przygniecionych spleenami.

    Jacek Durski: Mariacka. Wydawnictwo „Książnica”. Katowice 1999.
    Prozatorskie wydarzenie sezonu na Śląsku. I chyba bez szans na szerszy rezonans. Książka została napisana całkiem poprawnie, ale wydaje się dość wtórna. Trzeba wyjaśnić, że tytułowa Mariacka to ulica w centrum Katowic. Prowadzi do Kościoła Mariackiego (stąd nazwa), a sławę zawdzięcza restauracji „Hungaria”, prostytutkom i sklepikowi „U Hipa” – pierwszemu w Katowicach sklepikowi muzycznemu. Cóż, lata lecą. „Hungaria” zmieniła właściciela, nazwę i proponuje dziś dania kuchni francuskiej. Sklepik „U Hipa” ledwie zipie. Prostytutki wyemigrowały na ulicę Uniwersytecką (vis-a-vis rektoratu UŚ) i na Mariackiej można dziś spotkać jedynie weteranki zawodu. Wszelako, wbrew tytułowi, utwór Durskiego nie jest jeszcze jednym przykładem prozy korzennej. Choćby dlatego z marzeń o ponadregionalnym sukcesie, jak podejrzewamy, nic nie wyniknie. Ta powieść to raczej portret (katowickiego) artysty z czasów młodości, która miała nieszczęście przypaść na pierwszą połowę lat pięćdziesiątych. Szuka więc Durski straconego czasu, Joyce’a mając za przewodnika. Cóż, siedząc za kierownicą Daewoo Tico też można sobie wyobrażać, że siedzimy w mercedesie. Niechby klasy A.

    Jan Riesenkampf: Wybrane. „Lampa i Iskra Boża”. Warszawa 1999.
    Chyba debiut książkowy poety, który parę lat temu był częstym gościem w „FA-arcie”. Potem jakoś się urwało. Riesenkampf coś jakby się przyczaił, a teraz wraca... Aha, tytułowe Wybrane to wiersze, oczywiście. Z tyłu bodaj najkrótsza na świecie informacja o autorze: „Jan Riesenkampf – zwykły poeta”. W środku dwukrotnie „zwykły poeta” odsyła nas do swojej strony www (po szczegóły? na wszelki wypadek podajemy: http://riesenkampf.tajmahal.net/.

    Grzegorz Wołowiec: Nowocześni w PRL. Przyboś i Sandauer. Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej. Wydawnictwo Leopoldinum. Wrocław 1999.
    Z dziejów polskiego modernizmu w okolicy 1956 roku. Autor zrezygnował z teoretyzowania i syntetycznego tła. Postawił na kronikarstwo. W efekcie tę pracę naukową czyta się jak powieść, a i z samej lektury takie mniej więcej pożytki, jak z lektury powieści. Warto jednak zwrócić uwagę na ten powrót do nowoczesności, awangardyzmu i Sandauera, który ostatnimi laty funkcjonował jedynie jako duch złych czasów, którymi straszy się polonistyczną młódź. Wołowiec nie wybiela swoich bohaterów, wszelako... kto wie? Może już niebawem słowo awangarda przestanie uchodzić za przekleństwo?


    Powrót na początek strony

    Książki nadesłane


    Archiwum XXI. Najlepsza fantastyka z konkursu „Machiny”. Wydawnictwo Machina. Warszawa 1999.
    Lubelska winda/ Lubliner Lift. Niemiecko-polska antologia/Deutsch-polnische Antologie. Pod red. Norbert Weiss, Jakub Malukow Danecki. Tłum. (różni). Die Scheune Dresden. Wydawnictwo Test. Dresden/Lublin 1999.
    Jana Bodnárowá: Błysk światła, błysk ciemności. Wydawnictwo Biblioteka. Łódź 1998.
    Tadeusz Dąbrowski: Wypieki. Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego. Gdańsk 1999.
    Paweł Dunin-Wąsowicz, Andrzej St. Rodys: Odczapów. Lampa i Iskra Boża. Warszawa 1999.
    Jacek Durski: Wśród krzywych luster. Wydawnictwo „Książnica”. Katowice 1999.
    Jacek Durski: Mariacka. Wydawnictwo „Książnica”. Katowice 1999.
    Marek Lenartowicz: Gotycki sen. Stowarzyszenie Deszcz Wrogich Automatów. Warszawa 1996.
    Ariana Nagórska: Coraz dwutysięczniej. Instytut Wydawniczy Świadectwo. Bydgoszcz 1999.
    Tadeusz Oszubski: Drapieżnik. Świat Książki. Warszawa 1999.
    Piotr Rakowski: Po stronie umarłych. Wydawnictwo Aureus. Kraków 1994.
    Piotr Rakowski: W walce zwyciężymy śmierć. Oficyna Cracovia. Kraków 1996.
    Jan Riesenkampf: Wybrane. Lampa i Iskra Boża. Warszawa 1999.
    Michał Rzodeczko: Słowa. Stowarzyszenie Deszcz Wrogich Automatów. Radom 1997.


    Powrót na początek strony

    Konkursy


    Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Wiesława Kazaneckiego.

  • Organizatorzy zapraszają młodzież szkół ponadpodstawowych do wzięcia udziału w konkursie, którego warunkiem uczestnictwa jest nadesłanie zestawu 5 wierszy w 3 egzemplarzach, opatrzonych godłem, w terminie do 12 września 1999 r. pod adresem: I Liceum Ogólnokształcące, ul. Piłsudskiego 7, 17-200 Hajnówka. Do tekstów poetyckich należy dołączyć zaklejoną kopertę opatrzoną godłem, zawierającą imię i nazwisko oraz adres autora.

    II Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Tadeusza Sułkowskiego

  • Urząd Miasta w Skierniewicach i Młodzieżowe Centrum Kultury ogłaszają otwarty konkurs poetycki. Zestawy pięciu wierszy, dotąd nie publikowanych i nie nagradzanych, w czterech egzemplarzach, opatrzone godłem, należy nadsyłać do 15 września br. na adres: Młodzieżowe Centrum Kultury, 96-100 Skierniewice, ul. Reymonta 33 z dopiskiem „Konkurs poetycki”. Wśród laureatów jury w składzie: Darek Foks, Tadeusz Pióro, Andrzej Sosnowski (przewodniczący), Dariusz Sośnicki – rozdzieli 2500 zł. Ogłoszenie wyników i wręczenie nagród nastąpi 15 października 1999. Szczegółowych informacji udziela Młodzieżowe Centrum Kultury w Skierniewicach pod numerem tel./fax (046) 833-24-12, 833-36-39, 833-33-36.

    Ogólnopolski Konkurs Literacki "Krzyż - Drzewo Kwitnące"

  • Spółdzielnia Wydawnicza Anagram i Fundacja Sztuki na rzecz "Integracji" pod patronatem kościoła św. Krzyża w Warszawie ogłasza konkurs na poemat (lub trzy wiersze bądź pięć miniatur poetyckich, ewentualnie dzienniki i zapiski krytycznoliterackie nie przekraczające 8 stron maszynopisu). Konkurs ma charakter otwarty. Opatrzone godłem prace, nawiązujące do tytułu konkursu, w trzech egzemplarzach, należy nadsyłać na adres SW Anagram, Al. 3 Maja 5/55, 00-401 Warszawa, tel. 022 622 93 26, do dnia 30 września 1999 r. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi w grudniu 1999 r. Nagrody: I - 1500 zł, II - 800 zł, 3 III po 300 zł oraz 5 wyróżnień po 100 zł.

    XIII Ogólnopolski Konkurs Poetycki o Liść Konwalii im. Z. Herberta

  • Centrum Kultury Dwór Artusa w Toruniu ogłasza XIII Ogólnopolski Konkurs Poetycki o Liść Konwalii im. Zbigniewa Herberta. Prace w 3 egzemplarzach, zawierające maksimum 5 utworów poetyckich, opatrzone godłem można nadsyłać do 30 września 1999 r. na adres: Centrum Kultury Dwór Artusa, Rynek Staromiejski 6, 87-100 Toruń, z dopiskiem na kopercie "Konkurs poetycki".

    XIV Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Mieczysława Stryjewskiego

  • Rada Miasta Lęborka tudzież wiele innych instytucji z tego zacnego grodu ogłaszają konkurs literacki w kategorii poezji (zestaw 4 wierszy) oraz w kategorii prozy (nowela, opowiadanie, reportaż, esej – do 10 stron maszynopisu). Nie publikowane i nie nagradzane dotąd, opatrzone godłem prace należy nadsyłać w 4 egzemplarzach do dnia 30 września br. na adres: Miejska Biblioteka Publiczna, ul. Armii Krajowej 16, 84-300 Lębork. Zastrzegając sobie prawo innego podziału, organizatorzy przewidują następujące nagrody: w kategorii poezji – I nagroda 1500 zł., II nagroda 900 zł., III nagroda 700 zł., w kategorii prozy – I nagroda 1300 zł., II nagroda 800 zł., III nagroda 600 zł. Przewidziane są nadto liczne nagrody specjalne.Uroczystość wręczenia nagród odbędzie się w końcu listopada 1999 r. Szczegółowych informacji udziela Miejska Biblioteka Publiczna w Lęborku, tel. (059) 862-23-07, oraz Oddział Miejski Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana, tel. (059) 842-37-69.

    II Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. R.M. Rilkego

  • Redakcja Dwumiesięcznika Literackiego "Topos" oraz Prezydent Miasta Sopotu ogłaszają II Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Rainera Marii Rilkego. Konkurs ma charakter otwarty, bez ograniczeń wiekowych i wymagań tematycznych. Utwory należy opatrzyć godłem i przesłać do 15 października 1999 r. na adres: "Topos", Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, ul. Czyżewskiego 12, 81-706 Sopot (z dopiskiem na kopercie "Konkurs").

    II Konkurs Wydawnictwa "Znak"

  • Wydawnictwo "Znak" ogłasza II Konkurs na powieść lub zbiór opowiadań. Spośród autorów nadesłanych prac jury w składzie: Jan Błoński (przewodniczący), Paweł Huelle, Jerzy Illg, Jerzy Jarzębski, Olga Tokarczuk wyłoni laureatów następujących nagród: I nagroda - 15 000 zł, II i III nagroda - po 7 000 zł. Opatrzone godłem maszynopisy (3 egz.) nie drukowanych dotychczas utworów o objętości powyżej 150 stron prosimy wysyłać do dnia 30 listopada 1999 r. na adres: Wydawnictwo Znak, "Konkurs", ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków. W kopertach oznaczonych godłem prosimy umieścić dane autora. Materiały nie będą odsyłane pocztą. Oprócz nagród autorzy wydanych książek otrzymają honoraria. Wyniki zostaną ogłoszone w 2000 r. Jury zastrzega sobie prawo innego rozdziału nagród, a Znak pierwszeństwo w wydaniu nadesłanych książek.
    Szczegóły: http://www.znak.com.pl/konklit.html.

  • Powrót na początek strony

    Inne Strony WWW


    Miłosz Biedrzycki - http://www.darta.art.pl/poezja
    "bruLion" - http://ikp.ikp.pl/~brulion/brulion.html
    "Czasopisma kulturalne w Polsce" Katalog Fundacji Batorego
    - http://www.batory.org.pl/katalog
    Cezary Domarus - http://free.polbox.pl/d/domarus
    "Dlatego" - http://www.dlatego.art.pl
    "ExLibris" - http://www.exlibris.pol.pl
    "fotoTAPETA" - http://fototapeta.art.pl
    "Galeria Korpus Kulturalny Almanach Sztuki" - http://www.kk.art.pl
    "Krasnogruda", Fundacja Pogranicza - http://free.ngo.pl/pogranic
    "Literatura na Świecie" - http://www.lns.art.pl
    "Magazyn Literacki" - http://www.wyzwania.org.pl/magazyn
    "Magazyn Sztuki" - http://free.ngo.pl/magsztuk
    "Odra" - http://www.odra.art.pl
    "Portret" - http://free.art.pl/portret
    "Raster" - http://www.darta.art.pl/raster
    "Szafa" - http://szafa.ata.com.pl/
    "Siódma Prowincja" - http://http://www.7th-province.org.pl/
    Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki - http://www.wyzwania.org.pl/magazyn/prezentacje/dycki.htm
    "Valetz" - http://magazine.valetz.art.pl

    Powrót na początek strony




















    powrót na początek strony

    Powrót do stron archiwum