strona główna archiwum miesięcznik
Wilczym okiem


SŁOWNICZEK MŁODO-LITERACKI


Słowo wstępne od autora. Przedzierając się przez gąszcz sprzecznych ze sobą stwierdzeń zawartych w książce Karola Maliszewskiego pt. Zwierzę na J. Szkice o wierszach i ludziach, doszedłem do wniosku, że niezbędne jest stworzenie jakiegoś instrumentu, który pomógłby tę materię uporządkować i uczynić łatwiejszą do przebrnięcia. Cóż bardziej nadaje się do takiego zadania, jak nie znana od wieków i poręczna w korzystaniu forma słownika (np. takiego, jak stworzony kilka lat temu przez Łukasza Gorczycę i Miachała Kaczyńskiego „Słowniczek Rastra” z powodzeniem opisujący współczesną sztukę polską). Otóż właśnie słownik, a biorąc pod uwagę jego obecną objętość – „Słowniczek młodo-literacki”, który poniżej przedstawiam, niezorientowanemu czytelnikowi ułatwi bezpieczną podróż po zawijasach, manowcach i licznych mieliznach krytyczno-literackiej myśli Maliszewskiego, zaś wprawnemu czytelnikowi współczesnej polskiej poezji tę wędrówkę po dobrze mu znanych terytoriach umili. Ponieważ pierwotnym zamysłem (tak, jak to już powiedziano) drukowanego poniżej „słowniczka” było ułatwienie nawigacji, jego kształt odbiega nieco od typowej słownikowej formy. Tak więc pojawiające się hasła nie zostały uporządkowane według alfabetycznej kolejności, co wynika nie tylko z faktu, iż służą one do opisu dość fragmentarycznego jednak zjawiska, ale także z tego, że podporządkowane zostały pewnej „narracji”, mającej uatrakcyjnić nudny w swej istocie zabieg katalogowania. Stworzony jako rodzaj przewodnika po zagmatwanych (by nie powiedzieć mętnych) szkicach Karola Maliszewskiego, „Słowniczek młodoliteracki” nieoczekiwanie okazał się być jedynie początkiem pracy zamierzonej przez jego autora. Prezentowana więc poniżej jego wersja, to zaledwie wstęp do większej całości, którą (mam taką nadzieję) już wkrótce będę mógł przedstawić kochanym czytelnikom „Części głowy na ch.”… przepraszam „Zwierzęcia na J.”.

Wojciech Wilczyk




Polpot – skrót od polski poeta lub raczej od polo-poeta, w sensie „estetycznym” i „terytorialnym” bardzo bliski artystom dico-polo (a także twórcom arte-polo, tak jak ich w swym „słowniczku” nazwali Gorczyca & Kaczyński). Polpoci na ogół lubią podkreślać swą prowincjonalność (czyli – tak to rozumieją – swoją polskość), chociaż akurat niekoniecznie mieszkają na dolnośląskim zadupiu. Podstawowym zajęciem polpotów (analogicznie jak w przypadku ich kambodżańskiego imiennika) jest przeprowadzany konsekwentnie zabieg eksterminacji literatury. Zjawisko polpotyzmu tak gorąco zachwalane w książce Karola Maliszewskiego „Część głowy na ch.” nie jest jednak typowe tylko dla ostatniego dziesięciolecia, chociaż w tym czasie uległo wyraźnemu nasileniu. Polpotyzm w Polsce istniał od lat (w dwudziestoleciu międzywojennym np.: Okolica Poetów, Żagaryści) i znajdował ujście w licznych konkursach poetyckich np. O sznurówkę z buta Ryszarda Milczewskiego-Bruno, O zardzewiały nożyk profesora, O kryształowy płomień stoczniowca-spawacza, itd. oraz w wysokonakładowych seriach poetyckich tomików Ludowej Spółdzielni Wydawniczej lub Młodzieżowej Agencji Wydawniczej, co Maliszewski we wstępie do „Części głowy na ch.” z zrozumiałą nostalgią wspomina. W pojawiających się niżej hasłach sylwetka typowego polpota oraz zjawisko polpotyzmu zostaną szerzej rozwinięte.

Eksterminacja – zapewne Marcin Hamkało, pracownik wrocławskiego miesięcznika Ospa (patrz niżej: Ospa), użyłby w tym miejscu terminu zadurzenie (zobacz też: tłumacze). Jednak eksterminacja, chociaż z trujących efektów zadurzenia bardzo skorzystała, ma charakter znacznie szerszego zjawiska. Jednym z jej silnie zauważalnych aspektów jest przeterminowanie (zobacz też niżej: terminowanie). Eksterminacja jako fenomen socjologiczny polega na powszechnym i bezwzględnym pędzie do tworzenia wierszy, jako zjawisko literackie ma charakter ewidentnie wtórny spowodowany m.in. hermetyzmem.

Hermetyzm – cecha niesłusznie przypisywana wierszom Marcina Sendeckiego. Tak naprawdę hermetyzm jest jednym z wyróżników polpotyzmu. Opisowo rzecz ujmując, jest to zespół cech zbliżonych do właściwości nowoczesnych syntetycznych tworzyw w rodzaju goretexu, które będąc odporne na zewnętrzne czynniki, pozwalają jednocześnie na „oddychanie” i przeżycie zamkniętego w nich obiektu. Hermetyzm zauważalny w twórczości polpotów jest zazwyczaj prostą emanacją i zarazem często też apoteozą prowincjonalności, wyrazem „swojskiego” dobrego samopoczucia.

Tfurczość – ukazujący się od dziesięcioleci miesięcznik literacki, którego szarą eminencją jest kultowy w niektórych kręgach krytyk literacki Drezyna – szerzej znany jako Henryk Bereza. Chociaż Tfurczość nie wykazuje jakichś specjalnych preferencji estetycznych poza forowaniem eksperymentalnej prozy dążącej do bezwyrazu (zobacz dalej: bezwyraz), drukuje w niej sporo (i bez specjalnych problemów) polpotów i prozaków, którzy uznają to za rodzaj nobilitacji.

Prozakpolpot wyżywający się w prozie (stanowczo nie należy łączyć tego terminu z tytułem książki Marcina Barana, który do zjawiska polpotyzmu się nie zalicza!!!).

Żyg – czyli życio-rzyganie (jak sądzą polpoci kontynuacja życio-pisania Edwarda Stachury), kierunek w poezji uprawiany głównie przez Karola Maliszewskiego oraz np. zbliżonego do hałdziarzy (zobacz dalej: hałdziarze) Bartołomieja Majzla. Żyg jest jedną z głównych form eksterminacji literatury, zaś jego podstawowym wyróżnikiem jest zazwyczaj brak jakiejkolwiek konstrukcji utworu oraz osłabienie związków międzyzdaniowych. Tak więc w typowym żygu mamy do czynienia jedynie z pozbawionym wyraźniejszej konsekwencji nawiązywanie do zdania poprzedzającego. Taki sposób pisania, przypominający nieco écriture automatique (niech śp. surrealiści wybaczą to porównanie!), różni się jednak wyraźnie od przywołanego pierwowzoru jałowością pojawiających się obrazów i metafor. W licznych żygach Maliszewskiego obserwować najczęściej możemy noworudzkie pokopalniane hałdy, po których ciągle szwenda się przynudzający podmiot liryczny tych wierszy, pragnący np. zawzięcie „lizać srom poranka” (patrz wiersz pt. Październik). Żygi Majzla wykazują większą „pracę nad tekstem” (w czym znajdują uznanie Drezyny i Tłumaczy), zaś tematyka tych wierszy częściej opuszcza rejon Górnego Śląska, gdzie ich autor mieszka.

Podmiot liryczny – termin z poetyki, konsekwentnie utożsamiany przez Karola Maliszewskiego z osobą piszącą wiersz.

Lodziarstwo – typ krytyki literackiej, przeciwieństwo glanowania. Lodziarstwo obliczone jest zawsze na zaistnienie interakcji (czyli: najpierw ja tobie, potem ty mnie). Czołowym przedstawicielem i twórcą tego prądu jest Karol Maliszewski (a może tylko „odnowicielem”?). Znaleziony na jednej z pogórniczych hałd pod Nową Rudą przez redaktorów pisma „Nowy Nurt” (patrz też: Rozlewisko) szybko odwzajemnił im się licznymi panegirykami i wymyśleniem terminu poznańska szkoła metafory znanego szerzej pod nazwą wielkopolskiego kursu menopauzy (zobacz też: terminowanie). Liczne interakcje ze strony „młodych poetów” wysyłających Maliszewskiemu maszynopisy swoich wierszy, sprawiły że lodziarstwo stało się dominującym prądem w krytyce młodoliterackiej. Naśladując swojego „mistrza” polpoci zajęli się też glanowaniem konkurencji z pokolenia buLionu, w czym niemałe umiejętności wykazał mieszkający w Warszawie młodociany polpot Jakub Winiarski (np. nazywając Grzegorza Wróblewskiego „menelem"). W znacznej mierze to właśnie lodziarstwo pełni rolę elementu scalającego zjawisko polpotyzmu, ponieważ mimo zauważalnych różnic i podziałów, wzajemne „krytyczne reakcje” są prawie zawsze pozytywne, co zresztą wynika ze stosowania zasady interakcji. Tak więc entuzjastyczne lodziarstwo Jarosława Klejnockiego wobec „Części głowy na ch.” (tekst wydrukowany w „Gazecie Wyborczej”), wynika z lodziarstwa Maliszewskiego wobec tomików W drodze do Delft i Okruchy tego pierwszego. Lodziarstwo jakie popełnił w najnowszym numerze dwumiesięcznika Stadium (4/2001) Grzegorz Tomicki wobec omawianej tu książki Maliszewskiego, na pewno doczeka się rychłej i pochlebnej interakcji.

Glanowanie – uprawiana przez polpotów krytyka literacka polegająca na obrażaniu autora. Np. na częstym stosowaniu inwektyw sugerujących jego „niski status socjalny”, „społeczną alienację” lub „emocjonalną niedojrzałość”. Podstawowym wymogiem glanowania (wręcz warunkiem sine qua non jego zaistnienia) jest słaba znajomość omawianego tekstu.

Autobiografizm – autoerotyczna odmiana lodziarstwa, polegająca na eksponowaniu i eksploatacji swojej osoby (a konkretniej – swojego „organu krytycznego"). Czołowym przedstawicielem tego nurtu jest Jacek Gutorow, z którego recenzji zawsze się możemy dowiedzieć czego autor słuchał, co czytał lub jak wzruszający zachód słońca oglądał przez okno w trakcie pisania tekstu krytycznoliterackiego.

buLion – głośny swego czasu magazyn szarady i rozrywki. buLion był typową kostką instant, którą polpoci rozpuścili w nadmiernej ilości płynów (mniejsza o to jakich). Zresztą, gdy się uważnie przejrzy spisy treści, okaże się, że wielu z nich zdołało zaistnieć na stronach tego pisma. Fakt ten być może należy tłumaczyć stopniowym wzrostem chrześcijańskiego miłosierdzia u Roberta Tekielego (znanego także pod ksywką – Graf Oman) – naczelnego redaktora tego periodyku, co poprzedzało jego przyszłe nawrócenie na katolicyzm w wersji neo-katechumenat 3.1.

Rozlewisko – inaczej „Nowy Nurt”, dwutygodnik mający być pismem reprezentującym generację następującą po tzw. pokoleniu buLionu (nigdy nieistniejącym naprawdę poza rozprawkami studentów i doktorantów polonistyki). Jako zbiornik wodny pozbawiony naturalnego przepływu, stał się szybko typowym polpotowskim ściekiem poza wszelką klasą czystości, inkubatorem młodoliterackiego lodziarstwa i ulubionym miejscem pławienia się Karola Maliszewskiego.

Terminowanie – wymyślanie nieistniejących zjawisk literackich. Długotrwałe terminowanie może doprowadzić polpota do stadium terminatora, którego głównym zajęciem staje się glanowanie wszystkiego, co nie pasuje do wymyślonego na prędce terminu.

O'haryzm – Jedna z odmian glanowania. Polega ona na wyzywaniu autora wierszy od o'harystów. Polpoci często nadużywają o'haryzmu co wynika z prostego faktu, iż wiersze nowojorskiego poety znają tylko z przekładów tłumaczy.

Tłumacze – Poeci redagujący (lub współpracujący) miesięcznik Literatura i Śmiecie. Kierując się osobistym gustem przyswajają polszczyźnie głównie anglojęzycznych poetów popularnych 40, 30, 20 lat temu. Największym osiągnięciem tłumaczy nie jest jednakże nagłośnienie twórczości Franka O'Hary lub Johna Ashberego lecz powtarzane przez Bohdana Zadurę w wywiadach telewizyjnych zadnie, że „literatura jeszcze nikogo nic nie nauczyła”. Polpoci bardzo wzięli sobie do serca tę wypowiedź, interpretując ją na swój sposób, że „literatura niczego nie wyraża”, co doprowadziło ich do natychmiastowego zadurzenia, a w konsekwencji do powstania poetyckiej techniki bezwyrazu.

Bezwyraz – przyjmuje najczęściej formę długiego wiersza, rozbitego na regularne strofy. To właśnie stroficzność w największym stopniu odróżnia bezwyraz od prozy. Specjalistą i by tak rzec – „mistrzem” tego gatunku jest przywódca hałdziarzy (zobacz dalej: hałdziarze) Maciej Melecki, który swoje bezwyrazy nasącza dodatkowo licznymi (i nie uzasadnionymi logiką pojawiających się w nich zdań) znakami zapytania.

Fajansiarze – krytycy literaccy związani pokoleniowo z tzw. nową falą, pierwsi komentatorzy debiutów poetyckich w słynnym buLionie. Chociaż fajansiarze uznają się za znawców i wielbicieli wykwintnej porcelany oraz „kruchych cudeniek” potrafili entuzjastycznie (np. Marian Stala) reagować na ewidentnie pre-polpotowska twórczość Jana Polkowskiego. Zaletą fajansiarzy jest jednak ich rzetelność, sprawny warsztat, oczytanie i dużo dobrej woli podczas lektury tekstów. Wadą często ujawniana predylekcja do popularyzowania fajansu (tu nieustające zachwyty Mariana Stali nad poezją Artura Szlosarka) i nieskrywana ślepa nienawiść do kultury popularnej. Niektórzy spośród fajansiarzy na starość stali się typowymi lodziarzami (tu np. Tadeusz Nyczek wychwalający konsekwentnie kolejne książki krakowskiej poetessy Ewy Lipskiej).

Złomiarze – inaczej klasycyści. Ich podstawową praktyką poetycką jest zbieractwo wyeksploatowanych elementów wierszy. Złomiarze starają się je potem „odnowić” lub poddać zabiegowi „regeneracji”, a następnie złożyć to wszystko do kupy (co zresztą nie zawsze dobrze im wychodzi – wystarczy prześledzić problemy jakie ma jeden z głośniejszych złomiarzy – Wojciech Wencel z tzw. przerzutniami). Jednak wśród polpotów to właśnie złomiarze są najszybciej dostrzegani przez krytyków lub autorów starszego pokolenia (co ciekawe fajansiarze traktują złomiarzy z dużą rezerwą), którzy podczas lektury ich utworów, nie od razu potrafią spostrzec, że oto właśnie czytają kompilację rzeczy, które sami napisali lub kiedyś przeczytali. Mniej popularną odmianą złomiarzyszrociarze (np. Paweł Marcinkiewicz) poszukujący części na zagranicznych złomowiskach (tzw. schrotach), których literacka działalność zbliża się do modelarstwa. Złomiarze bywają religijni (Wojciech Wencel), jednak na poziomie „wiary deklarowanej” w okrągłych zdaniach z katechizmu. Lubią też eksponować swe obycie w kulturze (Jarosław Klejnocki). Ulubionym malarzem złomiarzy jest Vermeer van Delft.

Modelarze – generalnie najmłodsze pokolenie tłumaczy. Modelarze jednak bardziej od swych starszych kolegów pragną zaistnieć jako „autorzy oryginalni”, co paradoksalnie sprowadza się do intensywnego kopiowania lub częściej imitowania patentów, jakie można znaleźć w spolszczanych przez nich utworach obcojęzycznych.

Model redukcyjny – Rodzaj utworu pisywanego przez modelarzy, polegający na imitowaniu czyjegoś sposobu pisania, jednak w znacznie mniejszej skali. Jeżeli wiersz, powiedzmy autorstwa Wallace Stevensa jest samolocikiem kręcącym wykwintne, aczkolwiek nieco nudnawe akrobacje (wiadomo, że w końcu zaliczy glebę), to model redukcyjny w wykonaniu np. Jacka Gutorowa ma nie tylko mniejsze wymiary, ale także co ważne – w ogóle nie lata! Inne są też materiały używane przy jego konstrukcji. Zazwyczaj karton, sklejka, szpagat, pleksiglas, farby plakatowe…itd.

Hałdziarze – inaczej tzw. poeci śląscy, lub by przywołać określenie ukute przez Karola Maliszewskiego, czołowego polpota i terminatora w jednej osobie – przedstawiciele śląskiej szkoły poezji bez życia. Jest to najbardziej dołująca odmiana polpotyzmu. Poprzez praktykowanie zbieractwa wyeksploatowanych elementów wierszy hałdziarze bliscy są złomiarzom, od tych ostatnich różniąc się jednak wyraźnie brakiem selekcji znajdowanych materiałów no i też samym miejscem prowadzenia tego procederu. Poetycka działalność hałdziarzy znajduje ujście w technice bezwyrazu (Maciej Melecki) lub w żygu (Bartołomiej Majzel) albo w połączeniu tych dwóch technik w postaci żygu kontrolowanego (Grzegorz Olszański). Ostatnie dokonania hałdziarzy wykazują silne dążenie do pisania wierszy w stylu tłumaczy, w czym zbliżają się do praktyki modelarzy (Krzysztof Siwczyk).

Ekshibicjonizm – Częsty u polpotów zwyczaj pojawiania się na wszelkiego rodzaju imprezach młodo-literackich. Największymi ekshibicjonistami są hałdziarze, przyjeżdżający zwarta grupą wszędzie, nawet gdy nie są zapraszani do zabiegu ekshibicji – czyli prezentacji swoich potworów (zobacz niżej).

Potwory – ogólnie, wszelkie utwory autorstwa polpotów.

Lolityzm – fenomen bardzo pożądany przez polpotów (szczególnie widoczny u tych, którzy wykazują nieustającą skłonność do lodziarstwa). Lolita lub rzadziej jej męski odpowiednik to po prostu „duża(y) malutka(i)” polpot(ka), najczęściej owoc młodzieńczego zadurzenia (np.: Krzysztof Siwczyk, Marta Podgórnik, Agnieszka Wolny, Kingosia Miąskowiak… itd., itd). Polpoci zachwycają się bezgranicznie wierszami lolitek, nie zauważając, że są one sprokurowane w znacznej mierze z części potworów, które sami napisali. W tym sensie lolityzm bliski jest złomiarstwu lub tworzeniu modeli redukcyjnych.

Tenis w porcie – największy polski zjazd polpotów i tłumaczy, odbywający się co roku we wrześniu w Legnicy.

Burmistrz – Artur Burszta, sprawny administrator, twórca legnickiego festiwalu. Mało kto wie jednak, że Burmistrz jest także utajonym polpotem, co zresztą coraz bardziej znajduje odbicie w kształcie organizowanej przez niego imprezy.

Irlandczycy – grafomani z Irlandii zapraszani przez Burmistrza na Tenis w Porcie za pieniądze z British Council. W ten sposób za sprawą Burmistrza (niskie koszta takiego importu) oraz tłumaczy (i ich lenistwa – większość tekstów Irlandczyków przełożyli oni kilkanaście lat temu podczas krótkotrwałej fascynacji zjawiskiem, które znalazło swój wyraz w antologiach pt. „Nowa poezja brytyjska” i „Sześciu poetów irlandzkich") dla licznej rzeszy polpotów przybywających co roku do Legnicy, Irlandczycy stają się wzorcem do naśladowania.

Noc żywych trupów – cykl imprez poetyckich organizowanych przez hałdziarzy w ramach festiwalu „Ars Cameralis Mazgalis”, na które (zgodnie z prawem interakcji) zapraszani są polpoci, tłumacze i lodziarze z całego kraju.

Stadium – w domyśle agonalne. Ukazujący się raz na dwa miesiące papierowy organ polpotów, na stronach którego dokonywana jest konsekwentnie eksterminacja literatury, a większość publikowanych w nim potworów można uznać za emanację prawdziwego bezwyrazu. Pismo słynie z lodziarstwa i glanowania, oraz braku redakcji zamieszczanych tekstów. Na jego stronach zdążyli się pojawić chyba wszyscy złomiarze, modelarze, tłumacze i hałdziarze.

Literówk@ – pismo najmłodszej generacji polpotów i lodziarzy ze Śląska, mające na swym koncie udane przykłady glanowania autorów zaliczanych do pokolenia buLionu oraz propagowanie zjawiska lolityzmu. Naczelny redaktor Literówki Paweł Lekszycki w najnowszym Stadium (nr 4/2001) z dużą wprawą zajmuje się lodziarstwem najnowszych książek poetyckich hałdziarza Macieja Meleckiego (chociaż niektórzy komentatorzy życia literackiego uważają, że mamy tu do czynienia z przykładem lodziarstwa pozornego, które spowodowane zostało podstawowymi problemamii, jakie sprawia Lekszyckiemu precyzyjna werbalizacja).

Ospa – chociaż ten wrocławski miesięcznik adresowany jest w zasadzie do miłośników fajansu przedwojennego, chętnie na swych stronach gości modelarzy, autobiografów, tłumaczy i czołowego lodziarza Karola Maliszewskiego (który ma tam zresztą swoją stałą rubrykę pt. „Z lodziarni”).

Nowa Okolica Polpotów – pismo założone przez Stanisława Dłuskiego, polpota mającego dużą wprawę w tworzeniu potworów, lodziarstwie i glanowaniu.

Rejizm – typowy dla krytyki literackiej spoza kręgu polpotów (czyli lodziarzy) archaizujący styl pisania recenzji, w którym co jakiś dla czas równowagi umieszcza słowa takie jak „ponowoczesność” lub „intertekstualność”, oraz nazwiska Derridy lub Rorty'ego. Charakterystyczny dla redaktorów katowickiego kwartalnika „FA-art”. Rejiści bardzo wyraźnie dystansują się od zjawiska polpotyzmu, co być może wynika z ich całkowitej niewiary w sens istnienia jakiejkolwiek literatury.

Część głowy na „ch.” – książka Karola Maliszewskiego nosząca także podtytuł szkice o polpotach i ich potworach.

Poemat dla dorosłych – utwór napisany przez Krzysztofa Jaworskiego, w którym po raz pierwszy podjęto próbę zdefiniowania zjawiska polpotyzmu i lodziarstwa. Tekst ten doczekał się tylko prezentacji mówionych, co może chyba świadczyć o sile zjawiska polpotyzmu. Poemat dla dorosłych, brawurowo wykorzystujący konwencję soft-pornograficzną, na przykładzie polpotów w osobach: Karola Maliszewskiego i Jarosława Klejnockiego, uwagę swą skupił głównie na dynamicznym opisie zjawiska interakcji.






Menu miesięcznika „FA-art”