Widzi mi się Przeglądarka Kęsim kęsim Wilczym okiem
Książki nadesłane Konkursy Inne strony WWW Listy do redakcji


Widzi mi się

CZUBEK GÓRY LODOWEJ BEZ GÓRY LODOWEJ

  • Być może nieroztropnie i zupełnie niepotrzebnie wchodzę na poznańskie poletko. Od podsumowań są, jak wiadomo, Przemysław Czapliński i Piotr Śliwiński (notabene, bardzom ciekaw ich „kontrapunktowej” dyskusji o roku odchodzącym). Nikt inny zresztą nie podsumowuje z równym wdziękiem, kompetencją, no i optymizmem; nikt (poza poznańskim duetem) tak pięknie nie wciela w życie sugestii Jana z Czarnolasu: nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje. Na szczęście optymizm, w odróżnieniu od kiły i kataru, nie jest zaraźliwy, bo gdyby był, to i ja skorzystałbym z patentu wypracowanego nad Wartą, czyli wymienił tytuły pięciu, sześciu powieści, co to ich nie wstyd wymienić, tyluż tomików poetyckich, dorzucił ze trzy tytuły zacnych dzieł eseistycznych z metryczką 1999, a całość zamknął puentą, że jakkolwiek roczny dorobek naszej literatury może i nie zachwyca, i może jakoś specjalnie nie porywa, to przecież dobrze jest…
  • W żadnym wypadku nie chcę deprecjonować w pełni udanych czy wręcz świetnych tegorocznych książek (ich tytuły za chwilę), ani myślę wypowiadać się lekceważąco na temat rzeczywistych przecie osiągnięć tak literatury pięknej, jak i prozy dyskursywnej, co to zaistniały jako artefakty lub wydarzenia intelektualne sygnowane rokiem 1999. I choć nie wiem, jak poznanianie podsumują kończący się właśnie sezon, czy również tym razem przedstawią budujący i cokolwiek radosny raport, swoje rzucić (by nie powiedzieć – wykrzyczeć) muszę: doszliśmy do ściany – tak brzmi moja teza, tyle mam do powiedzenia o roku 1999. Otóż już przed dwoma laty, przy okazji podobnego bilansu, lamentowałem, że w ciągu roku dochodzi do tak niewielu premier literackich (zwłaszcza z zakresu prozy artystycznej), iż w przypływie desperacji zaczynają zachwycać produkcje co najwyżej poprawne; dobre nie ma okazji konkurować z lepszym. Rok 1999 pod tym względem wydaje się – w najbardziej dramatycznym tudzież ironicznym sensie tego słowa – rekordowy.
  • Oczywiście, tę dwudziestkę całkiem przyzwoitych książek jakoś uda się zorganizować, gdy ruszy najważniejszy konkurs piękności (Nagroda Nike; ponoć w roku 2000 gra toczyć się będzie o dużą bańkę, tj. miliard starych złotówek). Zacna dwudziestka tedy będzie, tyle że drugiej, a tym bardziej trzeciej linii nie będzie. Ta dwudziestka będzie po prostu prawdziwie osamotniona i dziwaczna niczym czubek góry lodowej bez góry lodowej. A zatem co tak naprawdę zdarzyło się w mającym się ku końcowi roku? (Pytam o prozę, zdarzenia poetyckie zostawiam na boku, bom kiepsko w tej materii zorientowany.) Ano sęk w tym, że niewiele, tyle, co na lekarstwo.
  • Najbardziej chyba doskwiera brak świeżej krwi. Praktycznie nie było – może poza książkami Mariusza Sieniewicza i Wojciecha Kuczoka – godnych uwagi debiutów w prozie. Co tam „godnych uwagi”… Tych niegodnych też właściwie nie było, stąd opozycja „udany start – falstart” straciła jakikolwiek operacyjny sens. Czy literacka młodzież przestała się, jak to się ładnie mówi, garnąć? I tak, i nie. Tak, ponieważ, jak podpowiadają zaprzyjaźnieni wydawcy i redaktorzy, zjawisko – by wyrazić się tyż piknie – zasypywania wydawnictw i redakcji maszynopisami straciło swą siłę rażenia. Dość powiedzieć, co zdradził w audycji radiowej szef „Znaku”, tj. organizator bodaj najważniejszego obecnie konkursu na powieść lub zbiór opowiadań, że liczba nadesłanych w tym roku propozycji książkowych to mniej niż połowa tego, co spłynęło w ramach pierwszej edycji konkursu. Tak, ponieważ pokolenie urodzonych w latach 70. jakby rozsądniejsze jest; chłopcy i dziewczęta wiedzą, że literatura to kiepski interes, że na tym polu więcej można stracić niż wygrać. Nie, gdyż pretendentów – wbrew temu, co tutaj powiedziano – nie brakuje. Tyle że warunki debiutu z roku na rok czy raczej z kwartału na kwartał (wszak mowa w bilansie ’99) coraz cięższe. No i okoliczność najważniejsza – rocznikom 70. nie udało się, jak dotąd, zorganizować w żaden kolektywny twór, przekonać do siebie lub choćby zbiorowo poskarżyć się na swój los. Póki co najmłodszą nadzieją literatury polskiej pozostaje 32-letni Adam Wiedemann. Nawiasem mówiąc, młodszy od autora Samczyka o 10 lat Krzysztof Siwczyk również nadzieją jest, lecz… kina polskiego (ot, fotogeniczny Wojaczek z filmu Lecha Majewskiego). Tak czy owak, dotykam w tym miejscu bardzo poważnego (kto wie, czy nie najistotniejszego obecnie) problemu, z jakim skonfrontowana została literatura końca lat 90. Ten problem to zakłócenie naturalnej cyrkulacji… gdzież młodzież, gdzie konflikt „my – oni” i wreszcie cóż to za rok bez spektakularnego debiutu?
  • Ale i o umacnianiu wcześniej wypracowanych pozycji też mowy raczej być nie może. Jeden Marek Bieńczyk jako autor długo (po Terminalu) wyczekiwanych Tworek wiosny nie czyni. Jeśli już, to w roku 1999 z odwrotną sytuacją mieliśmy do czynienia – pojawiały się premiery, których nijak z wcześniejszymi „strzałami” porównać się nie da, i to bez względu na to, czy owe „strzały” z przeszłości były onegdaj „zrobione” (por. Siostra i tegoroczne Lustra Małgorzaty Saramonowicz; Seans i tegoroczny Afrika Korps Witolda Horwatha), czy fajerwerkami autentycznymi były (powieści Zbigniewa Kruszyńskiego wobec jego opowiadań; Opowieści galicyjskie i Dukla Andrzeja Stasiuka wobec Dziewięć). Choć, patrząc nieco dokładniej, można dojść do wniosku, że nie jest tak źle, bo przecież swoją klasę potwierdził Tomasz Mirkowicz Pielgrzymką do Ziemi Świętej Egiptu (wcześniej autor prawie nie dostrzeżonych Lipogramów), ale i Andrzej Bart Pociągiem do podróży (wcześniej autor aż za bardzo dostrzeżonej powieści Rien ne va plus); Wilhelm Dichter umocnił swoją pisarską pozycję Szkołą bezbożników, Marek Bukowski Wysłannikiem szatana – by rzucić okiem również w stronę literatury rozrywkowej – utrzymał swój poziom, z kolei Andrzej Sapkowski, trzymając się własnego wysokiego „C”, zgrabnie zakończył cykl powieściowy o wiedźminie Geralcie Panią jeziora. Reguł więc w tej materii nie ma. Oczywiście, poza jedną regułą, niestety. Że książek w roku 1999 ukazało się niewiele, że tytułów zasługujących na pamięć czytelników – choćby nie wiadomo, jak gorączkowo szukać – jakoś nie chce być więcej niż palców… no, właśnie… przedmiotem dyskusji jest: palców jednej ręki? obu rąk? czy może, jak będą zapewne chcieli skrajni optymiści, buty trzeba będzie zdjąć, by dobrze policzyć.

    Dariusz Nowacki


    Powrót na początek strony

  • Przeglądarka


  • Grzeszyć nie grzeszyć? Słowo stało się ciałem! Redakcja „Odry” spełniła obietnicę i w listopadowym wydaniu pisma dała następne szkice o etycznym wymiarze dekonstrukcji (Kubuś Derrida wielkim moralistą był!). Michał Paweł Markowski zachęca do niewierności (intelektualnej), z kolei Tadeusz Sławek przeciwnie – prawi o urokach trudnej wierności i przyjaźni (intelektualnej). A my dalej nie wiemy – grzeszyć czy nie grzeszyć (intelektualnie)? Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą…

  • Krytykom śmierć! Poza tym w „Odrze” jak to w „Odrze” – najciekawsze są varia. Urszula Kozioł (cykl felietonów „Z poczekalni”) kpi z Güntera Grassa lub… o drogę pyta. Znana poetka raczy nas obfitymi cytatami z wywiadów niemieckiego pisarza, jakich ten udzielił po otrzymaniu Nobla. Generalnie, Grass wielce się cieszy, bo krytycy kręcący nosem nad jego książkami mają się teraz z pyszna. Krytycy w ogóle nie znają się na literaturze – prawi noblista, a pani Kozioł pokrzykuje w nawiasowych glossach, że aż echo niesie: „oj, to to!” Brakuje tylko wykrzyknięcia: „W mordę ich!”. Z kolei niejaki Jarosław Kamiński w liście do redakcji domaga się od krytyków literackich (a osobliwie od Cezarego Bryka)… obiektywizmu. Z choinki się urwał? Gdzie on widział obiektywnych krytyków („I had a dream!” – mawiał śp. Marcin Luther King).

  • Trudne początki. W długo oczekiwanym (i w efekcie podwójnym – 1999, nr 2-3) numerze „Kresów” Karol Maliszewski pisze o poezji lat dziewięćdziesiątych z perspektywy końca tysiąclecia. Wiadomo jednak, że najtrudniej zacząć artykuł (później jakoś leci). Maliszewski zaczyna tak: „Z poezją jest inaczej niż z prozą. Podlega innym uwarunkowaniom, długofalowym, często utajonym, procesom” Znaczy się: zmiany w prozie są widoczne gołym okiem, opisać je – żadna sztuka. Znaczy się: proza poddaje się rytmowi życia społecznego i politycznego, reagując pewnie na każdą zmianę w rządzie (zwłaszcza w MKiS). Czytamy dalej: „Zmiana systemu społecznego mogła wyzwolić w nowej prozie nastawienie prorynkowe (…). Proza przebojowo wybiła się na merkantylną niezależność.” Oj, szykuje się nam Nobel z ekonomii! Dla Maliszewskiego, a nie dla Balcerowicza, bo teza, że nastawienie prorynkowe polega na niezależności od rynku, jest rewolucyjna (pomijamy nowatorskie rozumienie słowa „merkantylny”, które – sądząc z konteksu – zostało wyprowadzone od angielskiego „market”)! W tym samym akapicie Maliszewski czyni takie zwierzenie: „Z perspektywy dziesięciolecia widzę nieco więcej, ale nie tyle, ile być może zobaczę z perspektywy dwudziestolecia.” Festina lente, spiesz się powoli – chciałoby się westchnąć. Być może lepiej byłoby, żeby Maliszewski poczekał z napisaniem artykułu z pięćdziesiąt lat. Dysponując taaaką perspektywą mógłby już chyba przemawiać jako narrator wszechwiedzący.

  • Tyle słońca. W całym mieście – „Lampa” świeci nam nareszcie. Bowiem ukazała się, kolejna, piętnasta z kolei. A w niej kupa prozy. Najbardziej odlotowy jest Jan Sobczak i dużo sobie po jego zapowiadanej książce obiecujemy. Wydawco! tylko rób tak, żeby była korekta, tylko rób tak, żeby była korekta. Ta nie istniejąca korekta jest oczkiem w głowie miłości do twoich autorów. Poezja w „Lampie” niestety jak zwykle – przeważnie rymowana.

  • Głębia. „Lampa i Iskra Boża” nr 15 (1999) daje także dużą prozę Krzysztofa Vargi, zatytułowaną Karolina. Przeczytaliśmy, skonstatowaliśmy pojawienie się panny jako tematu przewodniego, a pamiętając o trafnej obserwacji Kingi Dunin, która wypunktowała zasadniczy brak panien w poprzednich produkcjach Vargi, nie zdziwiliśmy się, że temat ów ulokowano w kontekście lodów. Wszelako, mimo żeńskości protagonistki, narracje autora Śmiertelności są – przynajmniej miejscami – jakie były: „Karolina każde lato spędzała w Trumnach”, gdyż „w pewnym okresie w Trumnach należało bywać”. Śmiertelnie znudzeni trumnami postanowiliśmy zająć się bliżej pewnym naprawdę istotnym novum w poetyce autora, a mianowicie przeprowadzoną w tekście środkami lingwistycznymi krytyką zagranicznej turystyki masowej. Pisze Varga o Karolinie: „jedna z wielu w tłumie turystów wyworzonych tysiącami przez czarterowe samoloty na znane wyspy” (s. 36) Prawda, że wizja wywożonych w worach, jak buraki, turystów została udatnie i odkrywczo oddana? Wyjdzie oczywiście na to, że się bez sensu czepiamy, bo w końcu prawie każdemu może się zdarzyć popełnienie błędu ortograficznego, więc od razu podkreślmy (i to dwa razy): chodzi o to, że pod powierzchnią omyłki czają się głębie refleksji.

  • Nowy papier. Ukazał się właśnie (z datą 26 listopada) pierwszy numer „Nowożytnego Postygodnika” jako dodatek do tygodnika „Nowe Państwo”. Witamy na pokładzie! Rzecz redagują starzy znajomi: Robert Tekieli i Wojciech Wencel. Pośród współpracowników również sporo znanych postaci… i może to jest najciekawsze – niesamowity sojusz Marka Jurka (zapisy felietonów wygłaszanych na antenie Radia Maryja) z liderami (dziś już na emeryturze) grupy Zlali Mi Się Do Środka (Dariusz Brzóska Brzoskiewicz; w zajawkach Paweł Konjo Konnak). Tylko na pozór alians to zaskakujący, bo przecież wiadomo, że – mówiąc za Mickiewiczem – kto nie był skandalistą za młodu, ten nigdy nie może być w niebie (aforyzmu o początku i końcu innego klasyka, Leszka Millera, w tym kontekście przytoczyć jakoś nie wypada). Nowy papier zapowiada się nader ciekawie. Możni tego świata – jak czytamy w anonsach – dostaną na goły tyłek: Rafał Berger spuści lanie Ryszardowi Przybylskiemu, a Urbanowski Pilchowi. No, zobaczymy. W każdym razie, redakcja na zapowiedzi już dała.



    Powrót na początek strony

    Kęsim Kęsim


    Izabela Flipiak: Twórcze pisanie dla młodych panien. WAB. Warszawa 1999.
    Absolutnie rewelacyjna współczesna powieść w formie podręcznika, w której pierwszych częściach czasownik o bezwzględnie męskiej formie pojawia się tylko raz i jest to oczywiście literówka. (s. 15, pkt. 4) Ze zdaniem w rozdziale Powiedzmy, że to jest seks, ogłaszającym, iż „Seks, jak choroba, pozwala na ściągnięcie maski, lecz w przeciwieństwie do tej ostatniej niekiedy leczy” (s. 208), zgadzam się całkowicie, bo oczywiście zakładanie maski nigdy nie leczy. Jednakowoż wyartykułowanie tego przekonania przez pisarkę już teraz pozwala nam oczekiwać bez niepokoju, a z nadzieją i niecierpliwością jej kolejnej książki. KCK

    Jerzy Limon: Koncert Wielkiej Niedźwiedzicy. Wydawnictwo Książkowe „Twój Styl”. Warszawa 1999.
    A to się porobiło! Ledwie rok po wielkiej klapie Wieloryba (klapie komercyjnej, bo artystycznie i intelektualnie rzecz była wielce ciekawa) Jerzy Limon ogłosił nową powieść. I to w wydawnictwie, które dotąd przeliczało znane nazwiska pisarzy na ciepłe pieniążki! Terlecki, Odojewski i Limon w jednym stali domu? Dodać trzeba, że klęska Wieloryba odcisnęła piętno na nowej książce. Jeśli poprzednim razem swoje rozumienie historii Limon wpisał w konstrukcję utworu, to teraz – kawa na ławę. Takie tam mówienie wprost na użytek tępych recenzentów, którzy wcześniej niczego nie potrafili zrozumieć. Panoszy się tedy w Koncercie Wielkiej Niedźwiedzicy nadgadatliwy opowiadacz, który w rozlicznych dygresjach tłumaczy, czym jest historiografia według J.L. Ma ona, czytamy, Janusowe oblicze: żeby coś utrwalić, coś innego trzeba wymazać lub w najlepszym razie przemilczeć. Wszystko to zostało przejrzyście i prostym językiem wyłożone. Skutek łatwo jednak przewidzieć. Powstał Wieloryb dla ubogich. Duchem i intelektem, rzecz jasna, a nie – zasobami finansowymi, bo ceny książek wydawanych przez „Twój Styl” mogą przyprawić o ból zębów. Ale jest też w tym utworze coś naprawdę interesującego. Limon, świadomie lub nie, wypowiedział wojnę Chwinowi. Koncert Wielkiej Niedźwiedzicy to anty-Hanemann. Tyle, że za przyjemność śledzenia tego pojedynku trzeba słono zapłacić. Nie tylko w kasie księgarni. KU

    Bartosz M. Wrona: Królik stepowy. Instytut Mikołowski. Mikołów 1999.
    Debiut prozatorski z okolic mikołowskiego nieregularnika „Arkadia” (choć autor dał się poznać również na łamach paru innych czasopism). Królik stepowy to książka z nie kończącej się serii „Dlaczego i po co piszę?” Cóż, żadna to nowina, że pisarstwo jest podejrzanym zajęciem, z którego koniecznie trzeba się wytłumaczyć. Dziesięć opowiadań świadczy o niezłym zmyśle obserwacji i wyczuciu formy. To aktywa tej prozy. Należy do nich również sposób, w jaki autor radzi sobie z mitem literatury – jego podgryzanie to zasadnicza stawka tej książki. Sprawność językową wypada ocenić na trójkę: ot, typowa w swych ułomnościach polszczyzna, z pomocą której od dawna próbuje się opowiadać o szarych pejzażach i szarym życiu. Wrona robi to ani gorzej, ani lepiej od innych. Nieszczęście Królika stepowego polega na tym, że autor między opowiadania wprowadził fragmenty z dziennika. Najwyraźniej chciał literaturę (fikcję, autokreację) skonfrontować z pisaniem (autentykiem). Od autentyku wieje jednak przeraźliwą nudą, bo autor nie ma tu nic do powiedzenia. Nawet plotkarski (z Katowic do Mikołowa niedaleko, a pojawiają się tu autentyczne postaci) walor tego dzienniczka jest żaden. Ale można sobie z tym poradzić. Partie książki zatytułowane „Pamiętnik 1995”, „Pamiętnik 1996”, „Pamiętnik 1997”, „Pamiętnik 1998” radzę po prostu opuścić. KU

    Młodzi końca wieku. Pokolenie 2000 czy pokolenie ’89; Dzieci wolnego rynku czy blokersi – artykuły z „Gazety Wyborczej”. Pod red. Marcina Piaseckiego. Wydawnictwo „Agora”. Arthur Andersen. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 1999.
    Zbiór artykułów na temat wymyślony za redakcyjnym biurkiem. Temat – twierdzi redaktor tomu – wywołał ogromne zainteresowanie. Redakcja „Wyborczej” wręcz zasypana została głosami w sprawie. Głosów, istotnie, sporo, choć połowa autorów to dziennikarze lub współpracownicy „Wyborczej”. Znać, że temat podekscytował przede wszystkim samą redakcję. Ta książka to kapitalny przykład przelewania pustego w próżne. W powietrzu aż furczy od haseł i sloganów wyrzucanych przez autorów w tempie kałasznikowa. Najuczciwszą wydała mi się wypowiedź Krzysztofa Vargi – jeśli z czymkolwiek możemy się dziś identyfikować, to ze znakami towarowymi, narzucanymi przez reklamę. Tak właśnie powstaje świadomość zbiorowa! Promocja nie istniejącego pokolenia to niezły chwyt marketingowy. Właścicielami tego patentu nie są jednak dziennikarze „Wyborczej”, lecz krytycy literaccy. Mam nadzieję, że Jarosławowi Klejnockiemu i Jerzemu Sosnowskiemu (autorom sagi tzw. pokolenia „bruLionu”) wydawcy tej książki wypłacili stosowne tantiemy. KU

    Zbigniew Jarosiński: Nadwiślański socrealizm. Wydawnictwo IBL PAN. Warszawa 1999.
    Kolejna – po książkach m.in. Michała Głowińskiego, Wojciecha Tomasika, Jerzego Smulskiego, Teresy Wilkoń – rzecz dotycząca tajemniczego (bo ciągle nie objaśnionego) okresu w dziejach dwudziestowiecznej literatury i kultury polskiej. Jarosiński wielokrotnie w swej publikacji daje do zrozumienia lub powiada wprost, że, mimo usilnych strań, nie pojmuje fenomenu, o którym rozprawia. Wszystko, co można i wypada zrobić, to mnożyć cząstkowe hipotezy: strach, inteligenckie manowce, pieniądze i przywileje, sowiecka ekspozytura, wielka manipulacja, a może konsekwencja zwrotu na lewo z Dwudziestolecia? No właśnie… zaletą książki Jarosińskiego jest chłód badawczy; on pierwszy pokazał, co to znaczy przyjąć zasadę sine ira et studio w studiach nad polskim socrealizmem. IBL-owski uczony stara się (jeśli w ogóle jest to możliwe) nie oceniać, nie szydzić (bo to taniocha) i co najważniejsze – nie moralizować. Jarosiński opisuje, kataloguje i porządkuje. Zwłaszcza w części pierwszej tej obszernej, liczącej ponad 300 stron, pracy, która jest po prostu zarysem o charkterze monograficznym (rozdziały poświęcone czasopiśmiennictwu, krytyce, prozie, poezji i dramatowi doby stalinizmu). Zgrabne są również szkice z części drugiej, zatytułowanej Przypadki szczególne. Prawdopodobnie Nadwiślański socrealizm stanie się na długie lata podstawowym podręcznikiem dla studentów polonistyki, wygodnym kompendium wiedzy o tej ponurej i zarazem fascynującej epoce. DN


    Powrót na początek strony

    Wilczym okiem



    Powyżej fotografia Foxa Talbota z 1844 roku, którą najwyraźniej zainspirowany Jacek Gutorow napisze wkrótce swój słynny esej pt. „Od Heideggera przez Gadamera do Alzheimera, czyli o świato-patrzeniu, świato-pisaniu i świato-odczuciu Mariana Stali.” WW


    Książki nadesłane


    Młodzi końca wieku. Pod red. Marcin Piasecki. Agora S.A. Arthur Andersen Wydawnictwo W.A.B.. Warszawa 1999.
    Psychologia literatury. Zaproszenie do interpretacji. Wydawnictwo Eneteia. Warszawa 1999.
    Anna Bolecka: Kochany Franz. Powieść. Wydawnictwo Szpak. Warszawa 1999.
    Izabela Filipiak: Twórcze pisanie dla młodych panien. Wydawnictwo W.A.B.. Warszawa 1999.
    Bronisław Foltyn: …Tak jakby się poprawiło. [w.n.a] Bielsko-Biała 1999.
    Wojciech Fułek: Książka pod tytułem (listy, notatki zdarzenia ulotne). Wydawnictwo Oficyna Pomorska. Sopot 1999.
    Wojciech Kass: Do świata. Agencja Fotograficzno-Wydawnicza WIT. Olsztyn 1999.
    Władysław Klępka: Świetlisty cień Rafaela. Regionalne Centrum Animacji Kultury. Zielona Góra 1999.
    Bartosz Muszyński: Języki obce. Lampa i Iskra Boża. Warszawa 1999.
    Bogdan Prejs: Najnowsze zmiany w pliku: „życie”. [w.n.a] Mikołów 1999.
    Jan Prowincjusz: Gaduła. Instytut Wydawniczy „Książka i Prasa”. Warszawa 1999.
    Jolanta Pytel: Czarny aptekarz. Regionalne Centrum Animacji Kultury. Zielona Góra 1999.
    Michał Pyziak: Cisza pęka ze śmiechu. Stowarzyszenie Literackie im. K. K. Baczyńskiego. Łódź 1999.
    Maciej Szczawiński: Rafał Wojaczek, który był. Wydawnictwo Książnica. Katowice 1999.
    Joanna Usarek: Patrz jest. Wydawnictwo R&S - Publika. Warszawa 1999.
    Leszek Wójcik: Cokolwiek dalej. Wydawnictwo Miniatura. Kraków 1999.
    Bartosz M. Wrona: Królik Stepowy. Instytut Mikołowski. Mikołów 1999.



    Konkursy


    IX Konkurs Poetycki o Nagrodę im. K.K. Baczyńskiego.

  • Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego ogłasza konkurs na zestaw poetycki. Konkurs przeznaczony jest dla autorów przed debiutem książkowym. Zestawy o objętości do 100 wersów, oznaczone godłem, należy nadsyłać w pięciu egzemplarzach do 10 grudnia 1999 na adres: Śródmiejskie Forum Kultury, 90-056 Łódź, ul. Roosvelta 17 z dopiskiem: IX Konkurs Poetycki im. K.K. Baczyńskiego. Do przesyłki należy dołączyć, oprócz zaklejonej koperty z danymi autora, dowód wpłaty 15 PLN na konto Stowarzyszenia: PKO SA I o/Łódź 10801141-3809-27006-801000. Rozstrzygnięcie Konkursu i wręczenie nagród nastąpi 19 lutego 2000 roku.

    XVI Ogólnopolski Konkurs Jednego Wiersza o Laur Tarnowskiej Starówki.

  • Wojewódzki Ośrodek Kultury SOKÓŁ w Nowym Sączu, Biuro Organizacyjne w Tarnowie zachęca poetów niezrzeszonych w związkach twórczych oraz debiutantów (warunek - ukończone 17 lat) do nadsyłania jednego nigdzie nie publikowanego i nie nagradzanego utworu w czterech egzemplarzach na adres: WOK „Sokół”, Rynek 16, 33-100 Tarnów z dopiskiem na kopercie „Laur Tarnowskiej Starówki”. Nadesłany utwór poetyckie należy opatrzyć godłem oraz zaznaczyć, że należy on do kategorii I (wiersz o tematyce dowolnej) lub kategorii II (wiersz tematycznie związany z Tarnowem). Każdy uczestnik konkursu wybiera jedną z tych dwu kategorii. Termin nadsyłania prac mija 10 grudnia 1999 r.

    VII Konkurs Literacki pod hasłem „Krajobrazy Slowa”.

  • Miejska Biblioteka Publiczna w Kędzierzynie-Koźlu ogłasza konkurs na zestaw poetycki lub fragment prozy. Konkurs przeznaczony jest dla autorów niezrzeszonych w profesjonalnych związkach twórczych. Zestawy wierszy (do pięciu tekstów) oraz teksty prozatorskie (do 20 stron maszynopisu), oznaczone godłem, należy nadsyłać w czterech egzemplarzach do 31 grudnia 1999 na adres: Miejska Biblioteka Publiczna, Rynek 3, 47-200 Kędzierzyn-Koźle. Rozstrzygnięcie Konkursu i wręczenie nagród nastąpi 31 marca 2000 roku.

    Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Joanny Drażby.

  • Polskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej – Oddział w Poznaniu (Os. Rusa 25A, 61-245 Poznań) zachęca do nadsyłania zestawów pięciu wierszy lub fragmentu prozy (do 5 str. znormalizowanego maszynopisu) nawiązujących tematycznie do kwestii śmierci i przemijania. Teksty należy nadsyłać do 31 grudnia 1999 r. na adres ogranizatora z dopiskiem „konkurs literacki”.

    VIII Ogólnopolskiego Konkursu Wierszy o Laur Klemensa Janickiego.

  • Centrum Kultury „Zamek” w Poznaniu ogłasza otwarty konkurs poetycki. Opatrzone godłem zestawy pięciu, dotąd nie publikowanych, wierszy należy nadsyłać do 31 grudnia 1999 na adres: Klub Literacki Centrum Kultury „Zamek”, ul. św. Marcina 80/82, p. 243, 61-809 Poznań z dopiskiem: Konkurs poetycki. Z grona uczestników konkursu jury wyłoni grupę finalistów, którzy zostaną osobno zaproszeni do udziału w finale Konkursu w Sali Kominkowej CK „Zamek”, 26.2.2000, godz. 18.00. Nagroda główna w Konkursie wynosi 1000 zł. Ponadto przewidywane są liczne wyróżnienia pieniężne i rzeczowe (łączna pula nagród – 3.500 zł). Organizatorzy informują, że wiersze nagrodzone i wyróżnione mogą zostać wykorzystane w prasie („Topos”, „Arkusz”, „Akant”, „Protokół Kulturalny”) bez zgody autorów.

    Ogólnopolski Konkurs Literacki w Legnicy

  • Biblioteka miejska w Legnicy oraz redakcja tygodnika „Konkrety” ogłaszają otwarty konkurs literacki w kategoriach poezji i prozy. Opatrzone godłem zestawy 5 wierszy lub utwory prozatorskie do 15 stron maszynopisu należy nadsyłać do 31 marca 2000 pod adresem: Legnicka Biblioteka Publiczna, ul. Piastowska 22, 59-220 Legnica z dopiskiem „konkurs literacki”.


  • Powrót na początek strony

    Inne Strony WWW


    "Arytmia" - http://arytmia.art.pl
    Miłosz Biedrzycki - http://www.darta.art.pl/poezja
    "bruLion" - http://ikp.ikp.pl/~brulion/brulion.html
    "Czasopisma kulturalne w Polsce" Katalog Fundacji Batorego
    - http://www.batory.org.pl/katalog
    Cezary Domarus - http://free.polbox.pl/d/domarus
    "Dlatego" - http://www.dlatego.art.pl
    "ExLibris" - http://www.exlibris.pol.pl
    "fotoTAPETA" - http://fototapeta.art.pl
    "Galeria Korpus Kulturalny Almanach Sztuki" - http://www.kk.art.pl
    "Krasnogruda", Fundacja Pogranicza - http://free.ngo.pl/pogranic
    "Latarnik" - http://www.latarnik.pl
    "Literatura na Świecie" - http://www.lns.art.pl
    "Magazyn Literacki" - http://www.wyzwania.org.pl/magazyn
    "Magazyn Sztuki" - http://free.ngo.pl/magsztuk
    "Odra" - http://www.odra.art.pl
    "Portret" - http://free.art.pl/portret
    "Raster" - http://www.darta.art.pl/raster
    "Szafa" - http://szafa.ata.com.pl/
    "Siódma Prowincja" - http://http://www.7th-province.org.pl/
    Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki - http://www.wyzwania.org.pl/magazyn/prezentacje/dycki.htm
    "Valetz" - http://magazine.valetz.art.pl

    Powrót na początek strony

    Listy do redakcji


    Zauważyłem w internetowym wydaniu „FA-artu” (listopad 1999) , że robicie sobie podśmiechujki z Olgi Tokarczuk i jej pudła z margaryną Elita. A właściwie, robicie sobie te, no właśnie, z pani Mai Wolny, autorki reportażu o margarynie. Ale przecież „Maja” to też margaryna.

    Piotr Siemion

    Napisz do nas: fa_art@free.art.pl

    Powrót na początek strony



















    Jesteś gościem
    Powrót na początek strony

    Powrót do stron archiwum