Wydawnictwo FA-art M.K.E. Baczewski: Uwaga!
 tu jesteś: strony autorówM.K.E. Baczewski

Uwaga!

Uwaga! Czytanie poniższego tekstu zagraża śmiercią lub trwałym kalectwem!


Bywa. Palec (index: sama nazwa wskazuje) omsknie się z papieru (na którym, rzecz jasna, niniejszy felieton) i trafi na odprysk szkła zakażony pałeczką tężca. Bywa.

Ponoć bywam autorem frapującym, więc podczas czytania felietonu niejedna zupa może wykipieć. W efekcie mamy empireum w kuchni. Lokalne, acz ze skutkiem eschatologicznym.

Nie robicie sobie może przerwy w zaległym prasowaniu, by przeczytać ten tekst?

A może czytacie w trakcie prowadzenia pojazdu mechanicznego?

Czytelnicy, zlitujcie się! Czy ja muszę zabiegać o życie i zdrowie każdego z osobna?

Ostrzegam: czytacie na własną odpowiedzialność!

Rację mieli Freud pospołu z Marksem: ludzkość znajduje się u progu osiągnięcia całkowitej samoświadomości. Naprawdę niewiele brakuje, abyśmy przekroczyli ten próg i znaleźli się w kręgu światła. Zaiste, niewiele potrzeba, abyśmy żyli w pełni świadomie.

Przygotowałem odpowiedni slogan. XXI stulecie będzie wiekiem samoświadomości albo nie będzie go wcale! Samoświadomości zupełnej, jaskrawie jasnej. I nie do podważenia przez żadnych hochsztaplerów czy speców od politycznego marketingu.

Drżyjcie, cyniczni reklamotwórcy i fachmani od czarnego piaru! Wasz kres jest bliski!

Sto lat temu Zygmunt Freud ujawnił istnienie ciemnych popędów. Był to – co fatalnie przegapili adwersarze Ojca Psychoanalizy – pierwszy krok do ich przezwyciężenia. Niebawem nasze popędy będą mogły automatycznie doznawać sublimacji (jak to przewidział sam mistrz Freud) – i zamieniać się np. w poglądy. Popędy w poglądy. Prawie rym. A w razie jakichś deficytów psychicznych – przynajmniej w utwory artystyczne.

Powiem wam, czego brakuje naszemu społeczeństwu do osiągnięcia owego błogosławionego stanu ducha. Brakuje zaiste niewiele, ale zarazem jakby jednak sporo. Brakuje mianowicie informacji.

Otóż, moi państwo, w naszym pozornie demokratycznym świecie dzieje się spektakularne bezprawie. Osoby wziewające opary tytoniowego dymu są z najdrobniejszymi szczegółami pouczone co do tego, jaki koniec je spotka. Natomiast cała rzesza użytkujących tak popularne przedmioty jak gniazdka elektryczne, drabiny, kamery VHS, dzieci, psy, żony – jest tej wiedzy pozbawiona.

Szczególnie dotyczy to informacji handlowej na towarach. Jest mi po prostu milutko, gdy okazuje się, że do niewinnego blistra aspiryny dodają mi ulotkę, która zaspokaja moje potrzeby lekturowe na najbliższy tydzień, a zarazem uzbraja w niezbędną wiedzę dotyczącą przypadków nagłych zgonów wskutek zażycia mojego specyfiku. Czemu producenci innych przedmiotów nie podążają tym śladem? Zupełnie nie mogę tego zrozumieć.

Jeśli faktycznie udziałem naszej epoki ma stać się powszechna kompetencja we wszelkich sprawach dotyczących codziennego życia, proponuję zacząć od żywności.

Każda zakupiona ryba musi być wyposażona w broszurę informującą, czym grozi zakrztuszenie się ością. A także – ile pierwiastków ciężkich i innych substancji toksycznych zawierała woda, z której ją wyłowiono. A oto notka w sam raz nadająca się na kiełbasę: „Spożywanie wieprzowiny prowadzi do chorób wieńcowych i może spowodować nagły zgon wskutek zawału serca.”

Na biletach kolejowych winna być zamieszczona roczna statystyka wypadków na kolei, razem z liczbą poszkodowanych.

Byłoby miło, gdyby karoserie samochodów zostały przyozdobione stosownymi napisami, uprzytamniającymi ich użytkownikowi liczbę osób ginących w wypadkach drogowych. Że nie wspomnę o motocyklach. Motocykle w ogóle niech obwiązują czarną szarfą.

Jestem najgłębiej przekonany o tym, że połowę telewizora (niezależnie od oglądanego programu, mógłby to być np. jakiś fabrycznie zainstalowany, stały obraz) powinien zajmować napis: „Nadmierne oglądanie telewizji powoduje osłabienie wzroku, a także może być przyczyną rozkładu więzi rodzinnych.”

Zaciekłym czytelnikom radziłbym zapoznać się z wiekopomnym, acz nie pamiętam czyim, haiku: „Nie czytaj książek, bo nie zajdziesz w ciążę”. Populacja narodowa, lasy, wzrok – te trzy dziedziny mogą doznać uszczerbku w wyniku nazbyt zagorzałego czytelnictwa.

Osobom religijnym należy się szczegółowa wiedza w przedmiocie niebezpieczeństw związanych z uczestnictwem w obrzędach. Proponuję napis na wrota kościołów: „Wdychanie oparów kadzidła może spowodować raka krtani, bicie w dzwony – głuchotę.”

Na kawiarnianych obrusach, na ścianach w dyskotekach znajdą się bardzo wnikliwe informacje o wszystkich chorobach przenoszonych przez kontakty płciowe. W miarę możliwości udokumentowane fotografiami szczególnie dorodnych przypadków klinicznych. Nie zaszkodzi gdzieniegdzie napomknąć o rodzinnych patologiach tudzież śmiertelności połogowej.

Autorzy podejmujący szczególnie subtelne zagadnienia muszą mieć na uwadze, że z każdym kolejnym rocznikiem studenci na uczelniach są coraz bardziej agresywni. Warto uwzględnić ten fakt na okładkach podręczników akademickich, no i w umowach wydawniczych.

Na bananach powinna się znaleźć ostrzegająca nalepka: spożywanie tego owocu może spowodować śmierć lub trwałe kalectwo osoby idącej z tyłu – przez upadek spowodowany poślizgiem na skórce, którą konsumenci bananów zazwyczaj rzucają za siebie. Odpowiednie hasło? Oto ono: „Dbaj o zdrowie twojego szpicla!”

A oto ostrzeżenie na bilety lotnicze: „Decydując się na lot samolotem, możesz stać się 72 547 ofiarą katastrofy lotniczej, licząc od Wilbura Wrighta” (liczba wymieniona w przytoczonym sloganie nie ma żadnego odniesienia do rzeczywistości, wynika ona z osobistych szacunków autora, a te z kolei – z braku szacunku dla awiacji).

Na głośnikach sprzętu RTV, instrumentach muzycznych i biletach na koncerty: należy podać posępną statystykę schorzeń narządu słuchu.

Co na gazecie? „Farby drukarskie, użyte do wydrukowania tego pisma, zawierają 15 trujących składników. Chlor, który posłużył do wybielenia papieru, jest tradycyjnie uznawany za środek powodujący powolną i bolesną śmierć w rozlicznych konwulsjach. Pamiętaj, że każdego roku dla celów przemysłu papierniczego są wycinane 2 miliony hektarów lasu!”

Siłą rzeczy owo ostatnie ostrzeżenie musiałoby dotyczyć również wszelkich metek, nalepek, instrukcji obsługi, ulotek informacyjnych: one też są z antyekologicznego papieru i toksycznej farby drukarskiej.

Zwracam się teraz do przemysłu dziewiarskiego. 30% powierzchni każdego szalika winno zajmować przypomnienie smutnych okoliczności śmierci Isadory Duncan. Ale skoro już jesteśmy przy ubraniach, to nawet nie potrafię wyobrazić sobie pożądanego napisu na szelki albo też na pasek od spodni.

W regulaminie służb wartowniczych, policyjnych i ochroniarskich znajdzie się nowy obowiązek dla osoby pragnącej skorzystać z broni palnej. Musi ona poinformować osobę, na której chce skutki owej broni wywołać, o tym, jakie zagrożenia w żywej tkance organizmu może spowodować nagła obecność kuli wystrzelonej ze wspomnianej broni. Ta ostatnia osoba winna też poświadczyć własnoręcznym podpisem gotowość do przyjęcia niszczącego naboju.

To samo dotyczy armii planującej atak na inne państwo. Napadnięty naród musi być co do joty poinformowany, który z rodzajów uzbrojenia go rozszarpie, a który podziurawi, który otruje, a który spali, który naświetli promieniowaniem radioaktywnym, który zakazi, a który unicestwi w jakiś nowy, nieznany dotychczas, a być może jeszcze bardziej wyrafinowany sposób. Może sprawi? Albo splasterkuje?

Przy radykalnej postawie wobec cywilizacji noworodkom winno się tatuować na czaszce niniejszy napis: „Korzystanie z tego organu może zaowocować wynalezieniem bomby atomowej”.

Anorektycy, przynajmniej tak mi się zdaje, dokładnie wiedzą, jakie niebezpieczeństwa mogą ich spotkać ze strony odkurzaczy, klimatyzatorów i otwartych odpływów kabin prysznicowych. Ale jeśli jest w ich gronie przynajmniej jedna osoba tej wiedzy pozbawiona, wszyscy będziemy ponosić winę w wypadku, gdy jej życie lub zdrowie zostanie zakwestionowane przez któreś z tych groźnych urządzeń. Informujmy, informujmy i jeszcze raz informujmy! Podajmy do publicznej wiadomości liczbę zagorzałych amatorów telefonii komórkowej zgasłych na nowotwór mózgu! Nieszczęśliwie zakochanych korzystających z przęseł Brooklyńskiego Mostu niezgodnie z ich przeznaczeniem! Samobójcze konsekwencje zaciągania kredytów bankowych! Alkoholu i hazardu! Wszystkiego!

Nie jest to żadna utopia (wbrew oczywistym, jak się zdaje, pozorom). Po prostu marzy mi się społeczność, w której wszyscy co do wszystkiego będą poinformowani; nie będzie więc miejsca na żadne teorie spiskowe, na knowania masońskich potęg, podstępy czarnej, czerwonej, zielonej, różowej, żółtej czy purpurowej Międzynarodówki; na podchody tajnych służb i brak podejścia tych jawnych.

Jestem nieprzejednanym zwolennikiem tego, by obywatele byli we wszelki możliwy sposób informowani o sprawach dotyczących ich własnego losu.

Dojrzeliśmy do tego, by żyć w prawdzie.

Prosto z mostu, moi państwo. Stawiam bardzo jasne żądanie. Powinniśmy być na każdym kroku informowani o permanentnej szkodliwości świata, z którego korzystamy.

Jeszcze prościej niż z mostu: wpław. Ostrzegam was przed samym życiem.