Wydawnictwo FA-art Grzegorz Tomicki: GDY MOŻESZ TO ROBIĆ
 tu jesteś: strony autorówGrzegorz Tomicki

GDY MOŻESZ TO ROBIĆ

Siedzę sobie u Agaty w kuchni, miejscu poniekąd świętym, cichcem, nikomu nie wadząc, radia podsłuchuję, aż tu mnie na onej czynności nieletni Sebek, zwany „szczerbą” vel „Szanownym Panem” (listownie przez „Przegląd Readest Digest”, ale tylko raz) przyłapuje i z miejsca, cokolwiek dźwiękami zdziwiony, zapytuje:

– Co to jest?

– Mozart – odpowiadam.

– Ale czad!


Mozart by się nie obraził. Marmurem tu wszak nie srano.


„Ale czad!” Brawo Sebek! Niektórzy starsi – doroślejsi? – wyrażają się w podobnych razach mniej oględnie.


Na przykład: „To jest po prostu zajebista sytuacja, gdy możesz to robić”, rozbrajająco albo i wyzywająco, albo i lekkopółśmiesznie, albo i – być może we własnym mniemaniu – zajebiście odważnie wyznaje wcale nie Doda, nie Mandaryna, nie Michał Witkowski nawet, bo co też by to była za sensacja, marna sensacja byłaby to, taka sobie nic nie warta malutka sensacyjka i nie byłoby o czym pisać, a tak jest o czym, bo to żadna z wymienionych osób wyrzekła one słowa wszem wobec, czyli urbi et orbi – oho! już się zaczyna! – a Szymon Hołownia, „pan od religii” je wyrzekł, jak go w owym wywiadzie w „Gazecie Telewizyjnej” nazywają, może i słusznie.


A może i niesłusznie, skoro, jak się z tejże rozmowy dowiaduję, „pan od religii” dwukrotnie był w nowicjacie u dominikanów, a w końcu trafił do telewizji. Studiów psychologicznych także nie skończył, a trafił do telewizji, ale to akurat nie dziwne – po co komu studia w telewizji, skoro mają tam Dodę z ilorazem inteligencji. A iloraz inteligencji Doda ma identyczny jak Szymon Hołownia –152! – o czym nas nie omieszkują powiadomić.


Tak sobie myślę: to może już lepiej mieć ów iloraz niższy? Albo miast ilorazu iloczyn?


Wyższy czy niższy, iloraz czy iloczyn, chodzi o to, że „pan od religii” dwa razy bywał nowicjuszem, studiów psychologicznych nie skończył, a nadto, co najważniejsze – uwaga! uwaga! – ma od lat nieodnowioną kartę wędkarską!


A niech mi się stolec wypsnie! Jak tak można! Od lat nieodnowiona karta wędkarska! I co byśmy poczęli bez zbawiennych – oho! już się zaczęło! – wysokonakładowych dzienników i ich śledczych reporterów-wywiadowców! Bylibyśmy pozostali bez elementarnych informacji bezpośrednio godzących w nasze poczucie bezpieczeństwa, sprawiedliwości i godności osobistej! Bez imponderabiliów bylibyśmy pozostali! I obudzili z ręką w nocniku! Wszyscy jak jeden mąż – tu mnie trochę poniosło – z żoną!


Toż skoro „pan od religii” nieodnowioną kartę wędkarską od lat ma, to na co od lat łowi? I nie nad rzeką Pierdą przecież, a w samej, tfu, telewizji. Nas, rybeńki niewinne, a dobrze chociaż, że cokolwiek oślizłe, piskorzowate takie. A bo to niby twierdzi, że go „nie kręci nawracanie”, tylko „informowanie” go kręci i „dostarczanie rzetelnej wiedzy”? A bo to tym samym już nie nawraca na „rzetelną wiedzę” i „rzetelną informację”, twierdząc eo ipso tudzież implicite, iż nasza wiedza i informacja rzetelnymi nie są? A i „odkręcać toksyczne stereotypy” pragnie, iżbyśmy się nimi dalej nie zatruwali, bo to i głupio, i niezdrowo, a my, co głupie i niezdrowe, nie rozpoznajem ni dudu, bośmy buce i wsioki.


Toż może i słuszniej, że go także „chłopcem z porcelany” w owej pogadance zwą. Chociaż skoro chłopcem, to dlaczego w „męskiej końcówce” – tfu! tfu! co zacz za cholerstwo? – tegoż występy anonsują?


Ale, ale, biję się w pierś – oho! już się kręci na dobre! – biję się w pierś, albowiem owa „zajebista sytuacja, gdy możesz to robić” wcale nie dotyczy „tych rzeczy”. Wcale a wcale „tych rzeczy” nie dotyczy, a innych zupełnie. Kto wie, może i gorszych?


A bo to o plugawe pieniądze chodzi. Albowiem „pan od religii” vel „chłopiec z porcelany” „zdradza sekret”, iż „znacznie więcej przyjemności jest w rozdawaniu pieniędzy niż w ich zarabianiu”. No i masz, babo – kręci się, kręci w najlepsze! – roraty.


Podczas gdy ów „umiarkowany sybaryta”, „pan od religii”, „chłopiec z porcelany”, lubiący „dobre wino, fajny wieczór, czarujące miejsca, piękne kobiety, hotel z widokiem, słońce”, rozkoszuje się rozdawaniem pieniędzy – zaiste, musi zajebiste to być – my, maluczcy, owieczki biedne albo i ostatnie ciemięgi, musimy zadowalać się rozdawaniem uśmiechów i pocałunków.


I to tak sobie, bezinteresownie. A może nawet i nie po chrześcijańsku.