Cezary Michalski: Siła odpychania. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2002.

Wszystkiego można było się spodziewać po nowej książce Cezarego Michalskiego, oprócz tego, że stanie się ona dowodem, iż Michalski nie potrafi pisać. Do tego momentu np. publikowane pod pseudonimem rzeczy literackie wskazywały, iż Michalski pisać owszem, potrafi, kłopot zdawał się być tylko z tym, że za dużo ma czytelnikowi do powiedzenia wprost. Po lekturze Siły odpychania wiemy, że kłopot niestety pozostał i pod tym względem książka niespodzianką nie jest, wykazuje tytułową siłę (ona ma siłę i nieleczoną anginę, raczej ciesz się, że nie wiesz, jak wielką, potencjalny czytelniku). Niespodzianki które Siła… przynosi, w postaci nieporadnego wykorzystywania przez autora zgranych do cna toposów i zastosowania wielogatunkowej konstrukcji „wstrząśniętej, nie zmieszanej”, jakoś jednak nie cieszą. Jeśli idzie o przekaz, to w swojej esencji jest on nieskończenie pasjonujący: asceta obcuje z diabłami wcielonymi w kobietę i mężczyznę, działania przez nich podjęte okazują się być nadzwyczaj skuteczne, w wyniku czego dusza ascety zmierza zwolna w kierunku piekła. Rzec by można „piekło to ja”, ale czy w tym wypadku należy aż tak dramatyzować? Piekło to inni, nieprawdaż?


data ostatniej aktualizacji: 2005-11-19 03:50:50.825353