WYDAWNICTWO FA-art   Start START   Książki KSIĄŻKI   Kwartalnik KWARTALNIK   Archiwum ARCHIWUM   Strony Autorów STRONY AUTORÓW   Redakcja REDAKCJA

Katarzyna Rosner: Narracja, tożsamość i czas.

Katarzyna Rosner: Narracja, tożsamość i czas. TAiWPN „Universitas” [seria „Horyzonty nowoczesności”, t. 26]. Kraków 2003.


Jak wiadomo, porządna, ważna i poważna (tj. zaopatrzona w przypisy) rozprawa rodzimego humanisty sprowadza się do komentowania i streszczenia koncepcji, które wymyślono w wielkim świecie. Samo bowiem wymyślanie koncepcji zazwyczaj połączone jest z brakiem przypisów tudzież lekceważeniem wszelkich innych rygorów naukowości. Książka Katarzyny Rosner jest pracą naukową polskiej humanistki, tedy nie dziwota, że otrzymujemy komentarz do narracyjnych koncepcji tożsamości ze streszczeniem poglądów Alasdaira MacIntyre'a, Charlesa Taylora, Davida Carra i jeszcze kilku Anglosasów. Otóż wyżej wymienieni podlali Heideggera Proppem, czasowość Dasein kojarząc z czasowością narracji, skutkiem czego opowiadanie zostało uznane za prymarną formę ludzkiego samorozumienia. Jest jednak w tej książce wątek, który wyraźnie zdradza sympatie samej autorki. Rosner pisze o narracyjnych koncepcjach tożsamości głównie po to, by obrócić je przeciwko… narratywizmowi Haydena White'a. Widać, że z autorem Metahistorii ma jakieś rachunki do załatwienia, korzysta tedy zwłaszcza z Davida Carra, by z jego pomocą White'owi popędzić kota: „Oznacza to także [chodzi o stanowisko zajęte przez Carra] ograniczenie relatywizmu poznawczego konstruktywistów, takich jak Hayden White. Przeszłość historyczna także dla Carra jest rzeczywistością konstruowaną – nie przez historyków jednak, lecz przez jej aktorów, przez tych, którzy ją doświadczali” (s. 100). Historyk zatem nie tworzy, lecz opowiada cudze historie; mówi o wydarzeniach, które same mają narracyjny charakter (twórcom i aktorom tych wydarzeń o coś chodziło, ku czemuś zmierzali, jakoś rozumieli swój świat). Tak oto przy pozorach narracyjnej rewolucji w humanistyce otrzymujemy w gruncie rzeczy bardzo tradycyjny pogląd na sens pracy historyka, który rekonstruuje, co prawda, już nie obiektywny proces historyczny, lecz cudze historie, ale – tak czy owak – odtwarza coś, co istniało uprzednio, niezależnie od opowieści samego historyka, a z czym opowiadanie historyka ma pozostawać w zgodzie. Carr posuwa się nawet do tego, by stwierdzić, że „sprawozdanie narracyjne z wydarzeń nie różni się pod względem formy od samych wydarzeń, które przedstawia, nawet jeśli te wydarzenia są czasowo odległe od jego opisu” (ten cytat Rosner przytacza w swojej książce na s. 99). Pogratulować! Nie różni się ontologicznie (zarówno wydarzenia, jak i opowieść o nich są kulturowymi konstruktami), ale pod względem formy jak najbardziej. Czytany przeze mnie akurat równolegle z książką Rosner historyk (Krzysztof Kęsik, autor popularnego opracowania na temat bitwy pod Magnezją) pozwolił sobie w przypisie wygłosić z przekąsem uwagę, że były i są dwie szkoły opowiadania o Aleksandrze Wielkim: jedni widzą w nim przyjaciela ludzkości, drudzy – psychopatycznego zbrodniarza. Nie są to przecież dwie konkurencyjne interpretacje, dwa odczytania tej samej Aleksandrowej narracji, ale dwie zupełnie rozbieżne opowieści. Także co do stylu i formy, opowieść bowiem o przyjacielu ludzkości wymaga użycia zupełnie innej konwencji narracyjnej niż ta o psycholu. Cóż, w sprawie White'a tudzież historii i naszego doświadczenia jako czegoś uprzedniego, niezależnego od języka nie zostałem przekonany.


data ostatniej aktualizacji: