Wydawnictwo FA-art Konrad C. Kęder: FRYDERYK MNIEJSZY
 tu jesteś: Nr 67, listopad 2003KĘDER

FRYDERYK MNIEJSZY

Obejrzałem film Jana Jakuba Kolskiego pod tytułem Pornografia i znalazłem ów film interesującym.

Wcześniej słyszałem i czytałem, że film ten jak na ekranizację to niezbyt wierny, a z kolei jak na luźną adaptację powieści to jakby nazbyt ściśle zaadaptowany, ale to, co powstało i zostało pokazane publiczności jako film pt. Pornografia, jest zupełnie ciekawe, a nawet – mówię to z pewnym wahaniem, bo nie jestem amatorem kina – bardzo dobre, spójne, sprawnie pokazane i opowiedziane. Mówię, że dobre, choć, jak na nierasowego gombrowiczologa przystało (z powodu okoliczności biograficzno-zawodowych przeryłem się przez twórczość Gombrowicza, czemu dałem raz czy dwa wyraz na piśmie), powinienem odsądzić reżysera i autora scenariusza zarazem od czci i wiary. Za co? A za różne rzeczy uczynione powieści, to jest za zmiany i dopowiedzenia, a przede wszystkim za wykreowanie postaci Fryderyka, który nagle stał się bardzo grzecznym chłopcem.

Zaraz, powie ktoś, kto jak ja zobaczył film Kolskiego, Fryderyk – grzecznym chłopcem? On, który został przedstawiony przez Kolskiego jako birbant i hulaka, mąż Żydówki, ojciec córce, wpierw nieodpowiedzialny, potem bohaterski, a wreszcie upodlony, więzień obozu, artysta wielu talentów, dręczony „syndromem kacetu” wielki manipulator, a w końcu samobójca? Jeśli taki ma być opis grzecznego chłopca, to z góry za opis chłopca niegrzecznego dziękujemy, Rambo wszyscy znają. A jednak…Postać Fryderyka „by Kolski” wydawać się może, to jasne, demoniczna, jednak Gombrowicz…Gombrowicz nie rozwodząc się wcale o biografii Fryderyka, stworzył go naprawdę Wielkim.

Wielkim, nie znaczy wspaniałym – nie ma się czym zachwycać. Trudno polubić postaci Gombrowicza, w tym i Fryderyka, bo też trudno się z nimi utożsamiać, najczęściej zarysowane jedną – dwoma cechami wydają się schematyczne, raczej dziwaczne, niesympatyczne. Także bohater-narrator, który w powieściach „opowiada nam swoje przygody”, nie należy do typów wzbudzających żywsze uczucia, jeśli w ogóle – to ciekawość. Gombrowicz-pisarz zaś, jeśli był niezłym psychologiem, to na pewno nie takim od analizy subtelnych drgnień duszy ani głębinowych treści wypływających na powierzchnię i wpływających na zachowania ludzkie. Raczej był niezłym psychologiem społecznym, w dodatku – jak na pisarza przystało – teoretykiem. Jego relacjonowane w Dzienniku czy przez znających go ludzi akcje przeprowadzone w realu, mimo pozorów spontaniczności na owo podejście teoretyczne wyraźnie wskazują.

Fryderyk z Gombrowiczowskiej Pornografii ma się więc do Fryderyka „by Kolski” jak pięść do nosa. O ile Gombrowicz nie mówi nam o Fryderyku właściwie nic, każąc się z półsłówek domyślać jego artystowskiej proweniencji, a sądzić po czynach (kto czytał Pornografię, wie, że jest po czym sądzić), o tyle u Kolskiego mamy dobrze wypasioną, tragiczną postać, uwikłaną, a jakże, w Historię, której działania bardziej niż z bieżącej sytuacji wynikają z zaszłości.

To naprawdę interesujące – dlaczego Fryderyk taki się właśnie uwidział Kolskiemu? Bo…nie było innego wyjścia? Fryderyk musiał zostać grzecznym chłopcem – no, poprawnym politycznie polskim chłopcem – bo inaczej… nikt by go nie kupił? Nikt by go dzisiaj nie zrozumiał? Fabuła filmu sprowadzałaby się do wielkiego, groteskowego ekscesu? Być może, być może.

Oczywiście fragmentaryczne istnienie Fryderyka w powieści zachęca do dopowiedzeń, film poza tym rządzi się swoimi prawami, a reżyser to także twórca, wolno mu wiele – wszystko to prawda, podważać jej nie ma potrzeby. Podejrzewam, że w tym ruchu w kierunku Historii idzie także o co innego niż wolność artysty do przyprawiania gęby drugiemu artyście czy nawet zwykły kaprys. Widzę mianowicie w przerobieniu Gombrowiczowego Demona Symetrii na Artystę z Przeszłością logikę wynikającą z zasady rządzącej niepodzielnie od wielu lat całym naszym oficjalnym życiem literacko-artystycznym, a wykładającej się: uwspółcześnianie poprzez zanurzenie w Historii.

Kolski z dużym talentem uwspółcześnił Gombrowicza. Widać wszystko się daje zanurzyć.

(16 listopada 2003)