Wydawnictwo FA-art Dariusz Bojda: Rysa na rysie
 tu jesteś: strony autorówBojda Dariusz

Rysa na rysie

Od pewnego czasu ochoczo uczestniczę w kursie plastycznym, co niezmiernie dziwi moich znajomych, którzy zwracają mi uwagę: „Przecież ty nie potrafisz rysować!”. No właśnie. Co w tym dziwnego? Ja nawet talentu nie mam. Ćwiczę plastykę. I elastycznie nie widzę już przeszkód, żeby zwierzchnikiem mężczyzny był kobiet. Przecież nie „ten kobieta”!

Wystarczy świeże spojrzenie. Mieć dobrą szczoteczkę do oczu, pastę wybielającą „3D”. Oczywiście optyczną. Bo wybielanie to zadanie plastyczne. Nawet bardzo. I z pastą do oczu nie ma dzisiaj problemu, a i każda szczoteczka ma szereg programów – minęły już czasy leczenia kanałowego, Jedynką albo Dwójką. Oko bieleje. Jakby zaś tego było mało, to można sobie wziąć takie „jakby” po kilka razy, do skutku. Skutki: są opłakane jak abynament albo co. Zero złotych, dwa zera, a przy trzecim zerze – Alicja. Ślepy traf. Bo póki co, to większość z nas urodziła się na oślep. Ale jakbym wiedział wcześniej… Takie piękne słowo. Tak plastyczne, jakby go wcale nie było. Przynajmniej językowo. Na moim kursie bardzo przydatne. Na oko. Jakby co, to na ucho. A są tacy, co mają do tego nawet nosa. I operacja gotowa. Święty Mikołaj. Prawie. Bo jeśli go przestudiować, to wyjdzie tylko raczej magister. Raczej, czyli do tyłu. Jeszcze tylko zakupy i Święta gotowe. Najlepiej w sklepie z rodziną. Skoro już są – bo zatrudniono „sprzedawczynie do sklepu z językami”, to pora na sklepy z rodzinami. A sklepienie niebieskie jest najlepsze dla sklepu. Taki sklep pod niebieskim sklepieniem to bazar inaczej, ale bazar jest jakby nie za bardzo. Za bardzo nie jest jakby, i tyle. Jakby Święta były latem, to co innego. Ale nie są, i to nie to samo, co by było gdyby. Właśnie wtedy przychodzi nam z pomocą plastyka. Jak Święty Mikołaj. Przynosi Święta, a pod choinkę kładzie nam nowy rok. Opakowany trzysta sześćdziesiąt kilka razy, kryje w sobie kolejny nowy rok, i tak do woli, ile komu starczy sił do rozwijania takiego wałka w sreberkach. Wiadomo. Wszystko w naszych rękach. A jakby co, to w nogi – proszę Państwa. I to jest prawie ta jakby „wielka różnica”, czyli klomb. Skoro zaś mamy już te ręce, te nogi i klomb – to życzę wszystkim „Wesołych Świąt”, i z głowy. Do zobaczenia w telewizji. Ale na żywo, czyli jakby. Ale żadnych ale, bo Tysiące Ale. A gdybyś nie znalazł, miły Czytelniku, żadnego lepszego zajęcia niż Święta, to pamiętaj o urzędzie skarbowym. Na ten nowy rok. Budź że gotowy, żebyś nie leżał, pędzlu, jak długi. Tak bym to narysował.