WYDAWNICTWO FA-art   Start START   Książki KSIĄŻKI   Kwartalnik KWARTALNIK   Archiwum ARCHIWUM   Strony Autorów STRONY AUTORÓW   Redakcja REDAKCJA
 tu jesteś: Nr 61, maj 2003KĘSIM KĘSIM

Imre Kertész: Kadysz za nienarodzone dziecko.

Imre Kertész: Kadysz za nienarodzone dziecko. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2003.

Czy bohater powieści Kertésza (opublikowanej po węgiersku w roku 1990), pisarz i tłumacz B., faktycznie – jak sugeruje tytuł – spisuje kadysz za swoje dziecko? To dziecko, któremu powiedział wyraźne „nie!”, powtarzane dobitnie na początku każdego akapitu tekstu, odsuwając od siebie możliwość bycia ojcem? Nienarodzone dziecko stanowi w tym przypadku jedynie pretekst do rozliczenia się z własnym życiem. Na dobrą sprawę więc B. odmawia kadysz za samego siebie, co nie dziwi, zaważywszy, że uważa się w pewnym stopniu za umarłego; przynajmniej umarłego dla świata. Przyczyn życiowych klęsk bohater nie upatruje tylko i wyłącznie w swoim żydostwie i przeżyciach obozowych. Temat Zagłady jest wprawdzie mocno wpisany w tekst Kertésza, ale – jak mi się zdaje – wcale nie stanowi jego centrum. Węgierski pisarz pokazuje człowieka, który nie potrafi dopasować się do świata, zaakceptować reguł w nim obowiązujących, przez co naraża się na bolesne zderzenia z rzeczywistością. B. stwierdza: „nie potrafię się przystosować do tego, co jest, do życia, a jednak, mimo to, jestem, istnieję i żyję”. Nerwowy, momentami chaotyczny i pokrętny, monolog B. stanowi kolejną próbę oswojenia paradoksalności i zarazem absurdalności własnego istnienia: oto on, który nie potrafi żyć, dla którego życie naznaczone jest nieredukowalną obcością (nie przez przypadek przecież słowo „życie” w przywołanym cytacie zapisane zostało kursywą), jednak żyje, oto on, który „niszczony” był w dzieciństwie przez opresyjne instytucje wychowawcze i toksycznego ojca, a potem przez Niemców w obozie, mimo wszystko przetrwał. Chociaż B. nie tyle próbuje oswoić własne lęki, złagodzić dojmujące poczucie absurdalności życia, co raczej – zagadać je, zatopić w potoku słów. Bohater wyraźnie akcentuje ocalającą moc pisania, literatury: „uratowała mnie praca, choć w rzeczywistości uratowała mnie jedynie dla śmierci”. Literatura ocala – zdaje się mówić Kertész – znieczulając piszącego. Nieustanne opisywanie własnego życia, sporządzanie kolejnych redakcji życiorysu nie przybliża wprawdzie do zrozumienia sensu własnego istnienia, ale pozwala uzyskać wobec niego dystans. Żałobny kadysz zamienia się w pean ku czci literatury, pean paradoksalny jak cała książka, bo przecież wychwalający literaturę, która nic w życiu nie zmienia, a mimo to pomaga.


data ostatniej aktualizacji: