Wydawnictwo FA-art Grzegorz Tomicki: O POCIESZENIU, JAKIE DAJE FILOZOFIA
 tu jesteś: strony autorówGrzegorz Tomicki

O POCIESZENIU, JAKIE DAJE FILOZOFIA

Aż w końcu nastaje prawdziwa bieda, prawdziwa nędza, prawdziwe wokół bagno, a w środku głęboki dół, wracasz do domu, patrzysz na te wszystkie półki, a na tych półkach książki, i kurz na książkach, i myślisz: a na cholerę mi to wszystko? Lepiej mi było miesić wapno niż tracić czas i pieniądz na kolekcjonowanie podobnych rzeczy, zbieranie zbędnej makulatury. Teraz chyba nią tylko w piecu palić, bo zaglądać pomiędzy te kartki, strony, stronice to gorzej niż mieć pokrzywdzoną twarz i upośledzoną dupę jednocześnie. Lepiej już sobie wody do głowy nalać i słuchać, jak sobie w głowie chlupocze. Jak szumi.

Albowiem czyż ta literatura, ta literaturka, ta poezja i proza, ta filozofia, antropologia ta i socjologia, ta teoria i praktyka słowna niskich, wyższych, a nawet najwyższych lotów czyż pozwala palcem dotykać rzeczywistości? Sama będąc rzeczywistością – tyle, że bardziej ulotną i mętną, abstrakcyjną bardziej – jak głupia z głupią sama z sobą się przez ścianę maca.

Tak oto czytam Klucz niebieski albo opowieści biblijne zebrane ku pouczeniu i przestrodze Leszka Kołakowskiego (Warszawa 2005) – filozofa, którego przenikliwości i wnikliwości docenić nawet należycie nie potrafię, sam bowiem musiałbym być co najmniej równie przenikliwy i wnikliwy – i cóż owo czytanie, poza samą przyjemności czytania i nad przeczytanym przemyśliwania, mi daje?

Otóż czytanie Klucza niebieskiego mnóstwo morałów i prawd, tudzież całe mnóstwo pouczeń i przestróg mi daje, z tą jedną może na czele: „jest dużo przesady w poglądzie, że wgłębiając się w »istotę rzeczy«, dobrze na tym wychodzimy” (s. 30). A jednak, często i zwyczajnie źle na tym wychodząc, dalej się namiętnie wgłębiamy i dalej wnikamy. A raczej staramy się wgłębiać i wnikać. A raczej tak nam się tylko w naszych ułomnych rozumach roi. Bo skąd pewność, że wgłębiając się i wnikając, w istocie się od „istoty rzeczy” nie oddalamy? Skąd pewność, że „istota rzeczy” w ogóle istnieje? Skąd pewność, że istnieje jakakolwiek pewność?

Takoż i słusznie pyta Salome: „cóż mi z prawdy, od której się przestanę uśmiechać?”. Na co odpowiada jej Jan, jeszcze nie święty, ale niedługo już ścięty: „Na prawdzie zyskuje się tylko to, że się ją posiada. Nic więcej, Salome, Salome” (s. 104). Posiadać prawdę dla samego jej posiadania, nie będąc nadto pewnym prawdziwości owej prawdy? A gdzież pocieszenie, jakie daje filozofia? Nie u Leszka Kołakowskiego, moi drodzy. Zbyt inteligentnym myślicielem jest na to, aby miał nieść pocieszenie?

Być może, że może być. Po co jednak poucza i przestrzega? Po co prawi morały? Ale czy dobrze czytamy tytuł: Klucz niebieski albo opowieści biblijne zebrane ku pouczeniu i przestrodze? Toż pouczają i przestrzegają opowieści biblijne, nie Filozof. Filozof natomiast sobie na nich dialektycznie używa, ile wlezie, klucz niebieski przekształcając przy tym niejako w niebieski wytrych, albowiem „do każdej sytuacji można dorobić teorię, która ją otoczy nimbem wielkości. Nie ma rzeczy, której nie udałoby się uświęcić, skoro istnieje” (s. 81). I: „nie ma filozofii życiowej, której człowiek rozsądny nie umiałby uzasadnić przekonująco” (s. 89).

Jak się to robi Chicago, tfu, w Wytrychu, tfu, tfu, w Kluczu niebieskim? Na przykład tak: „Czy i ty wierzysz w ów głupi slogan: raczej śmierć niż hańba! Sysaro, zastanów się, mój miły. Ucieczka przed jednym i przed drugim jest tak samo powodowana namiętnością – pierwsza pragnieniem życia, druga próżnością. Cóż to jest bowiem hańba? Pewna opinia, jaką inni mają o tobie. Przekładając śmierć nad hańbę, ulegasz bezwolnie głosowi cudzej opinii, bo przecież człowiek zupełnie samotny nie może się zhańbić niczym, ale człowiek zupełnie samotny może bać się śmierci. Śmierć może nas dotknąć na pustyni, ale hańba tylko wśród ludzi. Broniąc się śmiercią przed hańbą, nie jesteś sobą, tracisz własną osobowość na rzecz lęku przed własnym odzwierciedleniem w cudzych oczach. Broniąc się przed śmiercią, jesteś sobą, autentycznym i prawdziwym – to znaczy słabym, skoro słabość jest twoja naturą” (s. 84).

Otóż i popis przewrotnego, cokolwiek szemranego, aczkolwiek wielce logicznego dialektycznego myślenia. Dlaczego przewrotnego, szemranego, a jednocześnie wielce logicznego? „Można powiedzieć, że człowiek jest nie tyle istotą racjonalną, ile racjonalizującą, tzn. używającą nieświadomie rozumu dla maskowania rzeczywistych motywów swego działania” (Mirosław Chałubiński, Fromm, Warszawa 2005, s. 12). Co zupełnie się zgadza z przytoczoną wyżej maksymą, iż „nie ma filozofii życiowej, której człowiek rozsądny nie umiałby uzasadnić przekonująco”.

Nie zapominajmy przy tym, iż Klucz niebieski to jednak narracja, nie traktat filozoficzny. Autor wypowiada się zatem metodą „zza winkla”, tj. poprzez narratora i bohaterów, nadto często używając ironii, czym sam sobie zadanie ułatwił, a nam, czytelnikom, utrudnił. Nie na to jest jednak filozof, aby nam życie ułatwiał, a przeciwnie – iżby je utrudniał ponad wszelką psychiczną higienę i przyzwoitość.

A czy my sami, ułatwiając sobie życie uproszczonym myśleniem, w istocie je upraszczamy, czy też może zbliżamy się właśnie do jego „istoty”? A może – do czego jesteśmy bardziej przywiązani – bliższe „istoty rzeczy”, czyli „życia”, są podobne komplikacje i przewrotki umysłu jak te, przedstawione w Kluczu? Dialektyka podpowiada, iż „tak niedobrze i tak niedobrze. Wszystko niedobrze” (s. 89).

Co napisawszy (głównie sobie) ku pocieszeniu, wracam do swojej prawdziwej biedy, nędzy, bagna i dołu.

Prędzej czy później życie i tak obali nasze frajerskie konstrukcje.