WYDAWNICTWO FA-art   Start START   Książki KSIĄŻKI   Kwartalnik KWARTALNIK   Archiwum ARCHIWUM   Strony Autorów STRONY AUTORÓW   Redakcja REDAKCJA
 tu jesteś: Nr 58, luty 2003PRZEGLĄDARKA

Ćwiczenia

Ćwiczenia. Mamy środek zimy, a więc przerwę w rozgrywkach futbolowych. Dzielni piłkarze przygotowują się kondycyjnie do sezonu. Ale nie tylko oni… I Roman Graczyk ćwiczy tężyznę intelektu, zajmując się kopaniem. W tekście Siła udawania („Gazeta Wyborcza” 25-26 stycznia 2003) – wnikliwie i przytomnie przedstawiającym przygody środowiska „pampersów” oraz rozważającym możliwości „konserwatywnej modernizacji” kraju – dokopuje Józefowi Mackiewiczowi. Biedny ten Mackiewicz, za życia nie miał lekko, a i po śmierci autora Drogi donikąd raz po raz robi się wokół jego książek i osoby niezbyt przyjemne zamieszanie. Co tym razem dzieje się w „sprawie J. M.”? Graczyk czyni Mackiewicza pośrednio odpowiedzialnym za ekscesy ludzi ze środowiska „pampersów”, którzy nieźle się namęczyli, żeby zbudować negatywny elektorat konserwatystów w Polsce. Jaka jest wina Mackiewicza? Otóż uznany przez młodych konserwatystów (którzy jeszcze nie występowali pod sztandarem „pampersa”) w latach 80. za patrona i ojca duchowego ponoć wypaczył ich niewykształcone w pełni umysły, zarażając radykalnym antykomunizmem. Graczyk pisze: „Młodzi radykałowie z NZS-u byli niezdolni do percepcji szybko zmieniającej się rzeczywistości mniej z powodu trudów życia w PRL (…), a bardziej z powodu bezkrytycznej lektury swoich mistrzów – ma tu swój udział Alain Besançon, ale przede wszystkim Józef Mackiewicz”. Czyli – naczytali się biedacy głupot i potem robili głupoty. A może jednak – robili głupoty, bo byli głupi…?

data ostatniej aktualizacji: