WYDAWNICTWO FA-art   Start START   Książki KSIĄŻKI   Kwartalnik KWARTALNIK   Archiwum ARCHIWUM   Strony Autorów STRONY AUTORÓW   Redakcja REDAKCJA
 
  tu jesteś: Miesięcznik Nr 58, luty 2003 - OSTASZEWSKI 
OSTASZEWSKI

WSZYSCYŚMY Z NIEDŹWIECKIEGO

Intro

– Zrobicie, Ostaszewski, numer o młodej poezji – redaktor naczelna wydała mi polecenie służbowe.

– Tak jest, zrobię ten numer – krzyknąłem pełen entuzjazmu i strzeliłem obcasami. Nie dyskutowałem, nie wybrzydzałem, bo przecież teraz, kiedy zgłosiliśmy się na ochotnika do wojny z terrorystami w ogóle, a z Husajnem w szczególe, musimy być silni, zwarci i gotowi na wszystko.

Zwrotka

Dopiero gdy w autobusie proza życia, która przybrała postać obcasa damskiego kozaczka, przekłuła balon mojego entuzjazmu, przypomniałem sobie, że jestem przecież krytykiem prozy, a nie – poezji. Spoko wodza, pomyślałem, nie takie numery się robiło. Zawsze znajdę jakieś koło ratunkowe, zadzwonię do przyjaciela albo podpytam publiczność.

Zajechałem do domu, przygotowałem manierkę kawy mocnej jak szatańskie wersety i zacząłem przeglądać antologie młodej literatury. Sytuacja nie przedstawiała się najlepiej, w każdej książce był inny zestaw poetów. Skąd ja mam wiedzieć, kto jest dobry, a kto zły, westchnąłem.

– Ty mi nie mów, co jest dobre, a co złe – powiedziała moja odwieczna, acz nieoficjalna narzeczona.

– Moja głównodowodząca – zacząłem – dzisiaj nawiązujemy do stylistyki wojskowej, a nie policyjnej.

– A to przepraszam – powiedziała moja odwieczna i wymaszerowała z pracowni, nucąc Ułani, ułani, malowane dzieci…

Przejrzałem jeszcze cały zestaw czasopism mniej lub bardziej literackich, ale i w nich znalazłem jeno wielkie nazwisk pomieszanie. We wszystkich powtarzało się nazwisko tylko jednego poety, Wojciecha Brzoski. Miałem więc setki, tysiące nazwisk obiecujących, zapowiadających się poetów i ani jednego pomysłu, co z tą poetycką armią zrobić, jakie formacje w niej wydzielić. Czyli – jak celnie, acz nieco wulgarnie zwykli mawiać dowódcy oddziałów, które wpadły w okrążenie – byłem w dupie i szukałem wyjścia.

Refren

Marek Niedźwiecki przypomniał, że jest już pięć milionów po dziewiętnastej i najwyższy czas zacząć Listę przebojów TRÓJKI. A potem zaśpiewał: zimą wzorem są dla mnie misie, nie chce mi się.

Zwrotka

Zaczął się skojarzeniowy bilard. Pomyślałem o złych misiach Świetlickiego. Świetlik to już nie jest młoda poezja, odmyślała mi moja odwieczna, acz nieoficjalna narzeczona. Przypomniałem sobie frazę TYLKO DZIŚ / tłusty miś z jakże á propos wiersza MLB Wiązanka pieśni bojowych. Odpada, podsumowała szefowa mojego sztabu, a potem dodała, skup się, to raczej nie chodzi o misie. Wtedy nastąpiła eksplozja iluminacji albo iluminacja eksplozji, jak zwał, tak zwał. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest przecież stworzenie poetyckiej listy przebojów. W końcu wiersz to właściwe taka piosenka bez muzyki. Dzięki ci o Marku, boski Niedźwiedziu.

Oklaski zatrzęsły mieszkaniem. To moja odwieczna gratulowała mi świetnego pomysłu.

– Nareszcie kombinujesz tak, jak trzeba. To, co wypisujecie w tych małych i mniejszych pisemkach, na dobrą sprawę nie ma żadnego znaczenia. Co z tego wychodzi? Informacyjny szum. A przecież o tym, kto jest na pierwszej linii, kto natomiast na tyłach, decydują szarzy czytelnicy, a nie jacyś tam krytycy krytykujący. Krytyk ma obecnie siłę rażenia równą bombie ćwiczebnej z zerową zawartością trotylu. Trzeba pozwolić wypowiedzieć się czytelnikom, co więcej, z nabożną czcią wysłuchać ich głosów. A więc, krytyku – do radia.

Refren

Marek Niedźwiecki zapowiedział ostatnią nowość na liście, a potem zaśpiewał: zimą wzorem są dla mnie misie, nie chce mi się.

Zwrotka

Ależ moja odwieczna, acz nieoficjalna narzeczona ma zmysł strategiczny! Jest lepsza niż wszystkie NATO-wskie komputery razem wzięte. Aż dziw, że dotąd nie zwerbowała jej jakaś rządowa agencja. Zrobiłem dokładnie tak, jak radziła moja głównodowodząca. Wkręciłem się do TRÓJKI.

Na początku ja, prosty jak fraza banalistycznego wiersza krytyk, nie mogłem się odnaleźć w nowym miejscu. Wokoło pełno było gwiazd polskiego radia, boski Niedźwiecki pchał taczki z płytami, nie mniej boski Jerzy Sosnowski przechadzał się korytarzami, dumając o palących problemach współczesności i szansach rozwoju polskiej fantastyki (Sosnowskiego nawet na krok nie odstępowała przecudnej urody asystentka, Agłaja, niektórzy plotkowali, że to wcale nie kobieta, ale android). A ja cóż – początkujący radiowiec bez sukcesów. Powiem od razu: początki zaiste miałem trudne. Zainteresowanie Poetycką listą przebojów TRÓJKI było bardziej niż skromne. Mało kto chciał głosować. Odbierałem pojedyncze telefony, nieliczne mejle. Nadrabiałem miną, jak Rambo otoczony na wierzchołku góry przez przeważające siły wroga. Konkursy, tylko konkursy mogą uratować twoją audycję, poradziła moja odwieczna. Wymyśliłem więc proste pytania w rodzaju: czy Wisława Szymborska jest kobietą? czy Świetlicki jest ojcem Masłowskiej?, zebrałem całą stertę tomików, które miały robić za nagrody. Ale nikt tych książek nie chciał! Powoli traciłem nadzieję, ale moja odwieczna wciąż zagrzewała mnie do boju, atakuj, najlepszą obroną jest atak. Zaatakowałem, wykombinowałem bardziej trakcyjne nagrody: kolację w dobrej restauracji z najprzystojniejszym poetą młodego pokolenia, płyty z nagraniami zespołów, w których występują poeci, wejściówki na co bardziej rozbierane happeningi młodych poetek. I wreszcie chwyciło. Posypały się sms-y, telefony, mejle, staroświeckie listy ze znaczkiem przynoszące głosy wiernych kibiców polskiej poezji. Awansowałem na głównego prezentera naszej poezji.

Oklaski zatrzęsły mieszkaniem. To moja odwieczna gratulowała mi powodzenia:

– Nareszcie jest tak, jak być powinno. Jest lista i w każdej chwili można sprawdzić, kto pnie się do góry, a kto na dobre ugrzązł w poczekalni. Porządek i hierarchia, jak w wojsku, wszystko wyliczone co do głosu, jak racje prowiantu w armii. Koniec panoszenia się lokalnych gwiazdeczek. Tak cieszyliście się z zaniku centrali (chciałem zaprotestować, ale przypomniałem sobie, że osoba wyższa szarżą ma zawsze rację), a na dobrą sprawę każdy z was marzył tylko o tym, żeby znowu obowiązywała lista krajowa, i żeby być na jej pierwszym miejscu. Bo przecież lepiej być dziesiątym poetą na liście centralnej niż pierwszym w Nowej Rudzie. No to kto jest w tym tygodniu na pierwszym miejscu?

Refren

Marek Niedźwiecki pożegnał się ze słuchaczami, a na koniec przypomniał: Teraz zapraszam na kolejne notowanie Poetyckiej listy przebojów TRÓJKI, w którym pewnie znowu pierwsze miejsce zajmie najbardziej obiecujący polski poeta, Czesław Miłosz.


(11 lutego 2003)







Menu miesięcznika FA-art