tu jesteś: Strona główna

nowy numer „OderÜbersetzen”

„OderÜbersetzen” nr 2Głównym tematem drugiego numeru rocznika jest „Übersetzung im Widerstreit”. Oprócz tekstów na temat translatoryki można w nim znaleźć wywiady z tłumaczami i artykuły przez nich napisane.

więcej

Christian Kracht

Christian Kracht  'Tu będę w słońcu i cieniu'O niemieckim marszałku von Koltsch wiedziałem tyle, że był kokainistą. Swojemu adiutantowi kazał nosić walizkę pełną różnokolorowych monokli i pryzmatów, które, dobrawszy odpowiednio barwę do światła dziennego, umieszczał w oku, więc patrzył na świat jak przez wiecznie zmieniający się, kolorowy kalejdoskop.

więcej

w naszym sklepie:

Kwartalnik 'FA-art' nr 1-2/2011 Bieżący numer kwartalnika FA-art
pierwszą w Polsce książkę Georga Mischa, wybór pism Georg Misch 'Metafizyka, język, wydarzenie'Metafizyka, język, wydarzenie w przekładzie Krzysztofa Sołoduchy
oraz rocznik translatorski - 'OderÜbersetzen' nr 2-2011 „OderÜbersetzen” nr 2 (2011) można kupić W NASZYM SKLEPIE.

• Współpracujemy z sieciami   księgarnie Matras L&L Firma Dystrybucyjno-Wydawnicza

• Nasze książki i gazety można znaleźć także na    Allegro

więcej

felieton
Grzegorz Tomicki

Jakże miałbym się zresztą na kulturalnej ekonomii, tudzież oikonomii, rozumieć, skoro ja się nawet na prostej ekonomii niekulturalnej nie rozumiem ni dudu. Oto Polska systematycznie notuje wcale niezły wzrost gospodarczy, co chyba dobrze, a wraz z nim równie systematycznie rośnie narodowy dług, co już gorzej. A nawet na tyle źle, że ze stanu finansów publicznych całkiem się zrobił klops i powidło.

więcej

felieton
M.K.E. Baczewski

Gdy autorytet moralny ogłasza, że jest ósma rano, to choćby była ósma piętnaście wieczorem, świat musi przyjąć do wiadomości, że jest ósma rano. Pytanie o czas odgrywa skądinąd fundamentalną rolę w kształtowaniu się autorytetu. Odległość można mierzyć w calach – albo nie mierzyć jej wcale. Żaden dystans nie istnieje tak naprawdę i do końca, jeśli nie próbujemy go mierzyć bądź przemierzać. Ale z czasem jest odwrotnie: tym bardziej płynie i ucieka, im bardziej odwracamy uwagę od zegara. Na tym polega różnica między przestrzenią i czasem.

więcej
 
felieton
M.K.E. Baczewski

W końcu XII wieku w życiu codziennym okcytańskiego dworu pojawia się nowa rozrywka: dysputa religijna. Ckliwych trubadurów zastępują płomienni kaznodzieje. Jedynym pewnym dowodem w kwestiach metafizycznych jest umrzeć. Minie kilkadziesiąt lat, nim zwaśnione strony – albigeńscy gnostycy oraz ortodoksyjni katolicy – dojdą do wniosku, że Cioran miał rację: rozsądzić ich spór może tylko miecz. Co się tyczy wojen religijnych, to wypowiada się je nie po to, aby potwierdzić własne racje, lecz aby powstrzymać się od definitywnego osądu. Zwycięzcy, można by rzec, dobrowolnie wybierają padół kontrowersji.

Pierwsza langwedocka krucjata Szymona de Montfort, hrabiego Leicester, ruszy dopiero w 1209 roku. Na razie mamy rok 1207; skonfliktowani chrześcijanie zachowują wiarę, że jeśli tajemnice bytu mogą być rozświetlone, to raczej za sprawą słowa niż osobistego doświadczenia. W tymże 1207 roku na zamku pana Guilhema de Durfort w Fanjeaux, niewielkiej miejscowości w pobliżu Carcassonne, dochodzi do niezwykłej konferencji. Zwierają się ze sobą dwie potęgi średniowiecznego świata: Guilhabert de Castres i święty Dominik de Guzmán. Guilhabert de Castres to jedna z czołowych postaci w gronie heretyków. Ten niestrudzony pielgrzym Langwedocji doprowadził do powstania kacerskiej stolicy w Montségur. Zjednał dla kataryzmu niezliczonych wyznawców.

więcej

felieton
M.K.E. Baczewski

Zmysłowość, acz dochodzimy do tego wniosku na ogół zbyt późno i drogą okrężną, warta jest pochwalenia również w wierszach. Choć trzeba w tym miejscu troskliwie zaznaczyć, że są utwory wrażające się w mechanizm sensualny niejako wprost, zestrajające się z naturalnymi rytmami organizmu.

Sposób na taki wiersz jest podejrzanie prosty: trochę trocheja, jabłuszko jambu, anabaza anapestu. Najrozmaitsze rytmy przepajają wszelkie sfery świata: mikro, makro i mokro. Bóg mi świadkiem: czasem w obrębie najbardziej nawet prozaicznego żywota coś niecoś się zrymuje. Specem od wykrywania takich koincydencji był, zdaje się, Nabokov.

Ale co z rymowanymi wierszami? Zapewne i takie teksty należy pochwalić. Sam osobiście napisałem ze cztery takie utwory i chwalę się tym, gdzie tylko mogę, to znaczy tu.

więcej
 
felieton
M.K.E. Baczewski

Ukrytym celem galerii sztuki jest konceptualizacja pojęcia piękna. Decorum zostaje odarte z kontekstu tego, co jest dekorowane. Mamy dekorujące, natomiast dekorowanego zostaliśmy pozbawieni. Czym jest zatem ten architektoniczny – na ogół – kontekst, w którego granicach sztuka jest jedna i niepodzielna? A decorum zapomina, że kiedyś było przymiotnikiem?

Czy sensem galerii sztuki jest plastyczna ekspozycja? Formułując taką tezę, dalibyśmy dowód niespostrzegawczości. W znacznie większym stopniu instytucja artystyczno-wystawiennicza gromadzi pustą przestrzeń pomiędzy przyozdobionymi ścianami. Sedno galerii sztuki stanowią zarówno powisające dzieła plastyczne, jak i marna gęstość zaludnienia.

Ale kto by pomyślał? Budynek wzniesiony z kabzy podatnika, a jego celem jest gromadzenie przestrzeni! Tyle że nie jest to przestrzeń dla wszystkich. To przestrzeń dla tych, co umieją przestrzeń zauważyć.

Wytrawni znawcy sztuki znają społeczny aspekt współczesnych działań artystycznych. Koneserzy sztuki szukają pod plastycznymi ośrodkami wolnych miejsc parkingowych. Oddani miłośnicy sztuki korzystają z błogosławieństwa darmowych chipsów.

więcej

felieton
M.K.E. Baczewski

Kopnął mnie niedawno zaszczyt pierwszej wielkości gwiazdowej. Zostałem mianowicie zaproszony do skompromitowania się na łonie instytucji kulturalnej miasta X. Okazji do żenady miało dostarczyć spotkanie autorskie we własnym wykonaniu piszącego te słowa. X jest miastem kochającym literaturę, inaczej niż... (niechaj czytelnik uzupełni to zdanie według swojego upodobania). Uczyniono w mej sprawie coś, co jednakowoż muszę uznać za akt nieadekwatnego miłosierdzia. Rozlepiono mianowicie po mieście stertę kolorowych plakatów ukazujących całokształt niefrasobliwej twarzy spotykającego się autora. Na dwóch marginesach, górnym i dolnym, znalazła się następująca informacja: właściciel wizerunku udostępnia swą urodę do wglądu (miejsce i pora – oznaczone). Ja tego nie rozumiem. Wszystko od razu musi być osławione, wszystko musi być celebrowane, wszystko musi być na kredowym papierze. A gdzież tu miejsce na prowizorkę i wino swojskiej roboty? Ja jestem wszak taką prowizorką, takim winem swojskiej roboty.

więcej
 
 

data ostatniej aktualizacji: 2012-03-05 19:57:34.496776