Zaczynamy w zasadzie od początku, aczkolwiek nic pewnego pod słońcem, początki zasadniczo polegają na tym, że nie wiadomo, jak zacząć, w momencie gdy rozgłosi sie tę prawdę/nieprawdę, bo wszak niewiedza zawsze jest jakimś początkiem: a już najczcigodniejszym ze wszelkich początków początkiem jest niewiedza, jak zacząć; gdy więc przyzna się człek do takiej niekompetencji, będzie to oczyszczenie najwyższe ze wszystkich: bo już zaczął.
Może od cytatu (Franciszka Themerson):
"Read any good books lately?"
"Wrote one."
Jakie kwestie będą tu poruszane?
Rzecz prosta.
Takie, które tkwią w miejscu.
Uzmysłowiłem sobie ostatnio powód, dla którego nie udało mi się wykonać w życiu tzw. kariery politycznej. Otóż politycy in extenso składają czysto platoniczne deklaracje. Wasz sługa nic, tylko by wypełniał i wypełniał, nie zaprzątając sobie wcale głowy uprzednim obiecywaniem. Nie jest to życiowy stosunek do życia. Ale przejdźmy do rzeczy. To znaczy do spełnienia.
Czytelnicy ostatnio zżymają mi sie w listach, że wszystko, o czym piszę, są to tematy zastępcze. Zaiste, jest to zgodne z prawdą. Każdy mój tekst to wykręt. Może w końcu odkryje mnie któryś z Wysokich Gabinetów? Wyobraźcie sobie tabliczkę na szklanym gmachu: Bacz&Bacz Usługi dygersyjne. Naprawdę jestem w tym dobry.
Proponuję na próbę jeden temat zastępczy. Strajk pielęgniarek? Wypowiadamy wojnę Korei Północnej.
Wiem, że zaczynam od komunału na poziomie w gruncie rzeczy licealnym. Z góry zabiegam o wyrozumiałość Czytelnika.
Pozwolę sobie żywić i poić nadzieję, że uda się uniknąć kwestii ważkich, ważących, fundamentalnych, istotnych i brzemiennych w skutki. Te niechaj idą sobie na spacer! Co się tyczy zaś reszty, to zwracam się z nią do Państwa na piśmie.