sobota, 11 sierpień 2012 14:56

Z pamiętniczka Hamleta

Napisał
Oceń ten artykuł
(3 głosów)

Nie mam usprawiedliwienia prócz usprawiedliwienia, a wredna natura jest moją pobudką. Dziś rano, będąc w zupełnej desperacji, godnej ubolewania bezmyślności tudzież całkowitym otępieniu zmysłów, złapałem za książkę (pierwszą z brzegu). Nie był to mocny chwyt (dajmy na to: nelson), ani też słaby (poniżej pasa, id est za słabiznę). Wystarczająco wystarczał, żeby złapać. Książka (nie pomnę szczegółowych personaliów) wezwała z otwartej na chybił i nie trafił stronicy:

„Włącz radio!”. Posłusznie spełniam postulaty. W radiu nadają: „Czytaj! Czytanie rozwija wyobraźnię!”. Czym prędzej wracam do lektury. Książka tymczasem nie zmienia zdania. Włączam odbiornik fal elektromagnetycznych. W radiu to samo: „Czytaj! Codziennie! Piętnaście minut!”. W książce – znów radio, a w radiu – książka. Jestem zbity z tropu. Mój Boże! Cóż czynić? Postanawiam iść na kompromis. Włączam telewizor. Tam grasejuje słodki celebryta: „Idź na spacer!”. Zakładam sztormiak i kalosze. Idę. W parku spotykam kumpla: „Oglądałeś...?!”.

I ja już nie wiem zupełnie, co ze sobą zrobić. Czytać? Nie czytać? Zębami zgrzytać? Nie zgrzytać? Zgrzytać?

Jakże więc? Co robić? Czytać? Nie czytać wcale?

Pókiż będziecie chromać na dwie strony? Słowa Pana.

Znaleźliśmy się u kresu ludzkich możliwości. Nawet osoba szczycąca się uwagą podzielną, jak dochód narodowy na głowę mieszkańca, jak pięć bochenków biblijnego chleba, nie może czynić obydwu rzeczy w jednym czasie.

Czytać? Nie czytać? Oto jest pytanie. Może osiołek Buridana byłby wiedział, co uczynić.

Nie czytać. Olać przebogatą tradycję literackich porażek. Dać se siana...?

A może słomy...?! Czytać. Spać dla świata.

Nawet dwukropek byłby w kropce.

 

Czytać. Jasne, że czytać. Zasnąć.

„Złoto, srebro, drogie kamienie, odzież purpurowa, domy z marmuru, uprawne pola, malowane obrazy, konie w ozdobnych rzędach i inne tego rodzaju rzeczy użyczają niemej i powierzchownej przyjemności; księgi zaś przejmują do szpiku kości radością, rozmawiają z nami, doradzają i jak przyjaciele biorą żywy i bliski udział w naszym życiu.” (Petrarca)

Nie czytać. Pewnie, że nie czytać. Zgasnąć.

„Najbardziej owocnym i naturalnym ćwiczeniem umysłu jest, moim zdaniem, rozmowa. Zabawa ta wydaje się milszą niż jakakolwiek inna czynność; i to jest przyczyna, dla której, gdybym w tej chwili zmuszony był wybierać, raczej zgodziłbym się, jak mniemam, utracić wzrok niż słuch albo mowę. Ateńczycy, i także Rzymianie, chowali w wielkiej czci to ćwiczenie w swoich akademiach; za naszych czasów Włosi zachowali niejakie tego ślady z wielką dla się korzyścią, jak to widzimy porównując ich dowcip z naszym. Nauka książkowa jest to ruch mdły i słaby, który nie rozgrzewa; rozmowa naucza i ćwiczy zarazem.” (Montaigne)

Właśnie, że czytać. Jak najwięcej.

„Lecz jakże wiele przykładów zawierają książki, wypowiedzi filozofów,wreszcie cała przeszłość! Wszystko to pozostałoby w mroku, gdyby nie wzeszło światło literatury. (...) A chociażby nawet nie wynikała stąd ta olbrzymia korzyść i gdyby w studiach tych szukano jedynie przyjemności, to jednak uznalibyście, przypuszczam, rozrywkę taką za najgodziwszą i najszlachetniejszą. Wszelkie inne przyjemności odpowiednie są tylko w pewnym czasie, wieku i miejscu, studia literackie zaś w młodości wychowują, na starość dają wytchnienie, w powodzeniu podnoszą, w przeciwieństwach stanowią ucieczkę i pociechę, w domu zabawiają, poza domem nie stają na zawadzie, towarzyszą nam w nocy, w podróży, na wsi. Gdybyśmy więc nawet sami nie mogli ich uprawiać ani poznać ich wartości, musielibyśmy je podziwiać chociażby u innych.” (Cycero)

Nie, nie czytać wcale. Ani dudu.

„Obfitość lektury umysł czytającego przeciąża, nie kształci; dlatego odniesiesz większy pożytek, jeżeli z uwagą przeczytasz kilku autorów, niż jeśli się będziesz błąkać wśród wielu. Czterdzieści tysięcy zwojów spłonęło w Aleksandrii. Niejeden chwalił tę bibliotekę jako najwspanialszy pomnik królewskich dostatków, jak to uczynił na przykład Liwiusz, który powiada, że była znakomitym dziełem królewskiego wykwintu i troski. Nie był to jednak żaden wykwint i żadna troska, ale po prostu rozpustna żądza nauki, właściwie nie żadnej nauki, ponieważ nie dla nauki zgromadzili te księgi królowie, ale na pokaz, podobnie jak u nas dla wielu nie wykształconych elementarnie są książki nie narzędziem nauki, ale ozdobą sali jadalnej.” (Seneka)

Kiedy właśnie czytać!

„Ujemny wpływ telewizji na literaturę polega nawet nie na tym, że ludzie przestali czytać książki (bo przecież czytają!), ale na tym, że czytają źle, że śledzą tylko akcję, intrygę, że przelatują, kartkują stronice, skaczą 'po łebkach'. Jakie są korzyści takiego czytania? Co z niego zostaje? Historia ludzkości zaczęła się od obrazków (rysunki naskalne w Australii, w Altamirze, w Lascaux, na Saharze) i kończy się obrazkami (telewizja, internet). Wnet okaże się, że pismo literowe, druk i książka były krótkim epizodem w historii kultury.” (Kapuściński).

Może jednak nie czytać?

„Teksty. Nieustanna inwazja, która nas przygniata, osacza, wyczerpuje, zamęcza, zabija wrażliwość, zżera czas. Książki, broszury, pisma, gazety, albumy, foldery, odbitki, wydruki, ulotki, reklamy. To wszystko codziennie, od rana do nocy, naciera z księgarń, z kiosków, z komputerów, szturmuje z wypchanej torby listonosza, ze skrzynki pocztowej, wylewa się z teczek gońców i akwizytorów, spływa kaskadami z maszyn drukarskich, z teleksów, z faksów, z e-mail. Boję się spotykać z ludźmi, bo mi zaraz coś wcisną do czytania. Niechętnie daję adres, bo mi zaraz coś przyślą do czytania. Marzę o spotkaniu z jednym z tych Polaków, którzy, jak mówi statystyka, w ciągu roku nie przeczytali ani jednej książki. Pytanie, które ciągle mi ktoś zadaje: Czytałeś to? Nie? Musisz to koniecznie przeczytać! Już ci to daję (pożyczę, prześlę, przefaksuję itp.). Słowa staniały. Rozmnożyły się, ale straciły na wartości. Jest ich za dużo. Są wszędzie. Mrowią się, kłębią, dręczą jak chmury natarczywych much. Ogłuszają.” (Kapuściński)

Ratunkuuuuuuuuuuuuuuu...!!!

Czytany 16649 razy Ostatnio zmieniany czwartek, 16 sierpień 2012 13:34
Marek K.E. Baczewski

Marek K.E. Baczewski – ur. 1964, poeta, prozaik, krytyk literacki, autor słuchowisk radiowych, felietonista „FA-artu″ oraz kwartalnika „Opcje″. Mieszka w Zawierciu. Laureat nagrody poetyckiej im. R.M. Rilkego. W maju 2007 roku został nominowany do Nagrody Literackiej Gdyni za tomik Morze i inne morza. Wydawnictwo FA-art opublikowało kilka jego książek poetyckich, ostatnio zaś zbiór opowiadań: Bajki Baczewskiego.

Strona www.FA-art.pl wykorzystuje informacje przechowywane w komputerze w formie tzw. ciasteczek (cookies) do celów statystycznych. Dowiedz się więcej.